53

333 28 6
                                    

Prawilnie, tak jak umówiłam się z Wiolą, czekała na mnie przed hotelem. Zakopane słynęło z bajeranckich zabaw w karczmach i do jednej z nich poszłyśmy. Było tłoczno, ale dosiadłyśmy się do grupki chłopaków, jak się później okazało znajomych Wiolki. Wódka lała się już tu od pewnego czasu, co było zresztą widać. Chłopaki, średnio w moim wieku byli już zalani w trupa. Za każdym kolejnym drinkiem góralskie piosenki podobały mi się bardziej. Podhalański język stawał się prostszy, a słowa nabierały sensu. I choć mieszkałam w Zakopanem, nigdy nie mówiłam gwarą. Tańcom nie było końca co trochę mnie cieszyło. Lubiłam tańczyć, a taniec z góralem jest czymś niezapomnianym. Wywijają jakby byli mistrzami.

Było już grubo po północy, ale bawiłam się zbyt dobrze aby wracać do hotelu. Dopiero teraz zaczęła się prawdziwa ludowa zabawa. Na Sali pojawił się facet z akordeonem. Grał różne melodie, a ludzie ze stolików śpiewali jak natchnieni. Część piosenek znałam z wesel, czy nawet z okresu kiedy tutaj mieszkałam. Mieszkając w Zakopanem i nie słuchając ludowych pieśni to wstyd. Zresztą chyba każdemu Zakopane kojarzy się najbardziej z najlepszymi folkowymi zabawami.

Sama byłam zalana i nie bardzo kontrolowałam to co robię. Mówienie, że się kogo kocha i siadanie mu na kolanach wychodziło mi perfekcyjnie. Było śmiesznie. Po pewnym czasie doczepiła się do nas jakaś dziewczyna. Na moje oko kilka lat starsza. Z jej bełkotu wywnioskowałam, że powinnam 'spierdalać' od jej chłopaka. Nie wiem który to był, ale nie miałam takiego zamiaru. Ten kto siedział ze mną przy stoliku automatycznie był moim kumplem.

- A weź się kurwa goń. – warknął do niej Adam, chłopak mojej koleżanki. Trzymał się najlepiej z nas wszystkich.

Znów po całej karczmie zrobiła się wrzawa. Śpiewania nie było końca. Kiedy wypiłam kolejny kieliszek wódki poczułam delikatne szarpnięcie. Odwróciłam się i zastanawiałam się czy jestem już tak pijana, czy naprawdę przede mną stoi Kamil z Wellingerem. Stoch ruszał ustami, ale przez hałasy nie mogłam go usłyszeć. Wszyscy byli zajęci śpiewaniem, więc wstałam i lekko chwiejnym krokiem podeszłam do nich. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz prawie zwymiotowałam.

- Boże... - jęknął Kamil. – Jest druga w nocy.

Nie odzywałam się. Siedziałam patrząc na nich otępiało. Kręciło mi się w głowie, ale jeszcze na chwilę chciałam się pobawić. Chłopaki na zmianę coś do mnie mówili. Wstałam i jak gdyby nic weszłam do środka. Weszłam tam tylko aby zabrać swoje rzeczy i pożegnać się z towarzystwem. Byłam pijana, ale wiedziałam gdzie są granice.

- Koledzy, ostatni na drogę!

Kamil i Andreas czekali na mnie przed wejściem. Wdziewając kurtkę o mało nie zabiłam się na schodach. Byłam w takim stanie, że wszystko mnie cieszyło.

Pov.Andreas.

Do hotelu w cale nie było tak daleko. Na zmianę nieśliśmy brunetkę. Alkohol coraz bardziej na nią działał i wręcz była nieprzytomna. Nie mogłem zostawić jej samej, więc postanowiłem zostać z nią w pokoju. Widziałem po Kamilu, że mu ulżyło. Był starszy i teoretycznie potrzebował więcej czasu aby jego organizm się zregenerował, ale praktycznie był w lepszej formie niż ja.

Karolina leżała bezwładnie na łóżku, a mi jedynie pozostało ją przebrać aby spało się jej lepiej. Kiedy ściągnąłem jej koszulkę, doznałem lekkiego szoku. Ten siniak na policzku nie był wynikiem uderzenia piłki, tak jak siniaki na jej ramionach i żebrach.

- Kto cię tak dziewczyno urządził...

Ażeby nie sprawiać jej bólu, założyłem jej tylko moją koszulkę. Dziwię się, że tak dzielnie znosiła ból. Było już późno, więc zgasiłem światło i położyłem się obok brunetki.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz