45

388 29 1
                                    

Budząc się w uścisku Andreasa, czułam jakbym już miała to, czego mi brakowało. To chore, bo jeszcze do nie dawna mówiłam, że tak naprawdę nie wiem co czuję, a nasz związek to jeden wielki eksperyment.

Było już późno, ale nie miałam zamiaru budzić Wellingera. Nie dość, że wyglądał uroczo, to na dodatek chyba nie miał zamiaru wstać. Wyswobodziłam się z jego uścisku i zgarniając ubrania z walizki poszłam do toalety. Mój makijaż nie był wykwintny i zaczynał się od tuszu do rzęs i właściwie na tym też się kończył. Lubiłam swoją cerę, nie tylko za lekką opaleniznę. Zawsze zęby myłam na samym końcu. Kiedy miałam kończyć, usłyszałam pukanie do drzwi. Odstawiłam szczoteczkę na bok, wypłukałam usta i wyszłam z łazienki. Ku mojemu zdziwieniu Andreas w samych bokserkach otwierał drzwi. Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że to tylko Kamil.

- Nie uwierzycie co się stało! – wepchnął się do środka, a zdezorientowany blondyn zamknął za nim drzwi.

- No mów. – ponagliłam go. Welli w tym samym momencie zniknął w łazience. Podejrzewałam, że czuł się skrępowany w obecności mojego przyjaciela.

- Wykradli sprzęt Austriakom!

- Co proszę? – zdziwiłam się. W ich własnym kraju ich okradli?- Jak to?

- Właściwie to ukradli Gregorowi tylko buty, spodnie i kurtkę, a poncho Kraftowi oraz Aignerowi.

- To wciąż kradzież. – przypomniałam mu.

- No tak. – mruknął. – Jedziesz z nami?

- Nie, wracam do Monachium.

- W takim razie do zobaczenia w Obersdorfie! – powiedział radośnie. – I tak wiem, że przyjedziesz. – dodał zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Miał mnie.

Chwilę później pojawił się Wellinger. Był ubrany, ale zastanawiałam się skąd wziął nowe ubrania, skoro spał u mnie. Mniejsza o to.

Z Andreasem nie dało się pogadać normalnie. Droczył się ze mną, a przecież nie mieliśmy czasu. Sama musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i poszłam do trenera Schustera. Miałam nadzieję, że to jednak z nim się dogadam.

- Dobrze, że pana widzę. – powiedziałam. Mężczyzna spojrzał na mnie, a po chwili szeroko się uśmiechnął. Mam się bać?

- W czym ci mogę pomóc Karolino? – spytał. Okej, jest trochę dziwnie, ale przecież to tylko jedno pytanie. Dam radę.

- Zasadniczo to ja mam takie pytanie. Mogę się zabrać z reprezentacją do Monachium?

- Och oczywiście! Dla przyjaciółki Wellingera wszystko! – zaśmiał się. Robi się niebezpiecznie. Podziękowałam i wręcz uciekłam z powrotem do swojego pokoju.

Andi, tak jak ja musiał się jeszcze spakować. Chociaż w tym aspekcie byliśmy do siebie podobni. Zawsze zostawialiśmy najbardziej istotne rzeczy na sam koniec. Niemiec zostawił u mnie swoją koszulkę i bluzę, ale że nie miałam już czasu, wpakowałam je do swoje walizki. Kiedyś przy okazji mu je oddam. Punkt dziewiąta zeszłam na dół do recepcji. Z tego co się dowiedziałam Polacy wyjechali pół godziny wcześniej. Brakowało Markusa, ale i on się pojawił. Co prawda trochę później, ale miał logiczne wytłumaczenie. Zgubił swoje szczęśliwe bokserki i musiał je znaleźć. Wellinger wystawił mnie do wiatru i nawet się do mnie nie odezwał, więc postanowiłam, że 'pożyczę' jego imiennika i to obok niego będę siedzieć w samochodzie jak i w samolocie.

- Chodź przyjacielu. – powiedziałam łapiąc Wanka za rękę i prowadząc do samochodu. Kiedy zapakowano nasze bagaże, mogliśmy zajmować miejsca. Andreas i ja siedzieliśmy z samego tyłu, co umożliwiało nas swobodne rozmawianie. Nikt nie interesuje się tyłami i nikt ich nie słyszy. Wellinger był zaskoczony, ale koniec końców usiadł przed nami z Markusem i Stephanem. To dziwne, że Pius pojechał drugim samochodem. Bez problemu zmieściłby się z nami.

- Wiesz może dlaczego Pius pojechał drugim samochodem?- spytałam.

- Tak szczerze to dobrze. Jest inny i nie bardzo się wszyscy z nim dogadujemy. – wytłumaczył szatyn, a ja tylko kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, że mają aż taki problem. Drużyna powinna tworzyć jedność, bez żadnych kłótni.

W samolocie również siedziałam z Wankiem. Okazało się, że jest kilka rzeczy, które podobają nam się obu, mamy nawet podobne gusta, jeśli chodzi o gatunki filmów i muzyki. Świetnie się dogadywaliśmy, co chyba nie podobało się drugiemu Andreasowi. Siedział po przekątnej i ciągle nas obserwował z miną Kuby rozpruwacza. Uwaga, bo was wszystkich rozpierdolę. W cale nie chodziło mi o to ażeby poczuł zazdrość. Nie na tym to wszystko polega. Każdy z nas ma prawo do rozmowy z kim chce, a to, że siedzę z Andreasem wynika z tego, że go bardzo lubię. Welli zbyt bardzo dramatyzuje. Zresztą my, jako kochająca się para jako tako nie istniejemy. Żadne z nas nie potrafi powiedzieć tych dwóch głupich, ale arcy ważnych słów. Kocham cię.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz