II

450 24 9
                                    

- Nie wiem kim jesteś, ani jakie masz zamiary, ale użyłaś magii by zabić króla. - powiedział stojący przed drzwiami do mojej celi Merlin. Przewróciłam tylko oczami i westchnęłam z zażenowania.
Okej może i użyłam magii by wydostać się z rąk idiotów, zwanymi "rycerze Camelotu". Ale nawet nie przeszło mi przez myśl by zabić króla Artura. Bez niego nie było by Albionu.

Mimo to nie wiedziałam czy mogę się wydać przed Merlinem. Zaczęłam się zastanawiać co odpowiedzieć żywej legendzie stojącej przede mną. Nie byłam pewna czy mogę mu w pełni zaufać. W tym momencie moje wątpliwości rozwiał nadchodzący Gwaine. Chciałam mieć go na oku.

- Witaj. - powiedziałam z szacunkiem i ukłoniłam się dworsko.
- Nie wiem dlaczego mnie tu trzymacie szlachetni panowie. Powinniście raczej wracać do lasu i poszukać tego kusznika, którego cudem powstrzymała spadająca gałąź. - powiedziałam. Miałam nadzieję, że to jedno zdanie rozwiąże moje problemy. By jeszcze zwiększyć moje szanse spojrzałam znacząco na sługę króla, który i tak chyba już dawno mnie przejrzał.

- Cisza! - krzyknął sir Gwaine. Gwałtowny i głośny dźwięk sprawił, że wzdrygnęłam się i cofnęłam. Na moje nieszczęście za moimi plecami podłoga była nierówna. Potknęłam się i wylądowałam na tyłku podpierając się rekami. Poczułam nieprzyjemne szczypanie po wewnętrznej stronie dłoni. Oderwałam ją od ziemi i spostrzegłam cieknącą po niej krew. Zaklęłam pod nosem i z gracją, na jaką było stać osobę zamkniętą w celi, podniosłam się z ziemi.

Spojrzenia mężczyzn były utkwione we mnie. Piękne oczy Gwaina w tym świetle wyglądały niesamowicie. Znowu złapałam się na tym, że moje usta były rozchylone. Zamknęłam je szybko i uśmiechnęłam się zadziornie.

- Skoro planowałeś nabić mi kalka siniaków, mogłeś to zrobić osobiście, a nie wysługiwać się podłogą. - zaśmiałam się. Co dziwne rycerz uśmiechnął się także. Zdawało mi się, że nawet Merlin wydał z siebie dźwięk przypominający śmiech. Ale może było to tylko prychnięcie dezaprobaty.

- Czyli twierdzisz, że widziałaś zabójcę króla. - powiedział czarownik jakby sam do siebie. Ja jednak zdecydowałam się odpowiedzieć.
- Niedoszłego zabójcę. Tak widziałam. Może dalej leży tam martwy, a może gałąź go nie zabiła. Jedno jest pewne. Widziałam go dokładnie...

- Dużo mówisz ślicznotko - przerwał mi Gwaine na co speszyłam się nieco i zaczerwieniłam.
- Proszę nie nazywaj mnie więcej ślicznotką. - odpowiedziałam lekko zagubiona.
- To powiedz nam jak masz na imię piękna pani. - zaśmiałam się. Podobnie jak Merlin. Nie widziałam nic złego w zdradzeniu im swojego imienia. Nic mi nie groziło jeśli nie zdradzę się ze swoimi zdolnościami.

- Nazywam się... Mam na imię Melysa. - moje imię w wolnym tłumaczeniu z języka Walijskiego miało zabawne znaczenie.
- Melysa... "Słodka". Pasuje do ciebie. Twoi rodzice wiedzieli jakie nadać ci imię. - mówił Gwaine, a ja w tym czasie zastanawiałam się czy jestem już na bezpiecznym gruncie czy jednak dalej mam się obawiać.

- Merlinie osiodłaj dla naszej słodkiej Mel konia. Chcę zobaczyć miejsce, o którym mówi. - czarownik przewrócił oczami. Domyślam się, że nie przepadał za takimi rozkazami.

Spojrzałam na niego ze zrozumieniem i powiedziałam, że sama potrafię osiodłać sobie konia.

Wyszliśmy z Merlinem z lochów i skierowaliśmy się do stajni. Nikt z nas się nie odezwał. Postanowiłam przerwać ciszę.
- Widzę, że twój przyjaciel sir Głąb ma słabość do dziewczyn zamkniętych w celi? - zaśmiał się co odebrałam jako potwierdzenie. Jak widać nie miał też nic przeciwko nowemu przezwisku dla przyjaciela. "Głąb" pasowało do niego perfekcyjnie.

- Sam nie wiem. - odpowiedział czarownik. - Czasami jest lekko nietaktowny, ale raczej nie traktuje tak każdej dziewczyny. - tym razem to ja się zaśmiałam. Zawsze oceniam ludzi po poczuciu humoru. Merlinowi mogłam ufać. Czułam to. A jak ja coś przeczuwałam z reguły miałam rację.

- Mogę zdradzić ci sekret... - zaczęłam - Emrysie? - kiedy dokończyłam zdanie spojrzał na mnie zaskoczony. Nie przerwał mi jednak.
- Dobrze wiem kim jesteś i co jest przeznaczeniem Artura. Albion jest także moim marzeniem dlatego nigdy nie skrzywdziłabym króla. Dziś prawie zginął. Gdybym wcześniej nie dostrzegła teko kusznika Albionu mogłoby nie być. Musisz go lepiej chronić Merlinie. - chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, ale i przybity. Szybko więc dokończyłam myśl.

- Wiem że robisz co w twojej mocy i znam twoje zasługi. Jesteś moim bohaterem odkąd tylko pamiętam. Byłeś nim jeszcze zanim poznałeś Artura. Czytałam o tobie tyle książek, że zapragnęłam być na twoim miejscu. Teraz jednak wiem jakie to trudne i to zaszczyt poznać cię i móc z tobą żartować. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco a on odwzajemnił uśmiech.

Skończyliśmy siodłać konie i do stajni wszedł sir Głąb. Kpiący uśmieszek na twarzy Merlina utwierdził mnie w przekonaniu, że pomyślał o tym samym co ja.
- Ruszamy? - zapytał Gwaine na co i ja i czarownik skinęliśmy głowami.

Kiedy jechaliśmy rycerz nie przestawał mówić. Kiedy podjechał do mnie i zrównał się ze mną tempem jazdy nie przejęłam się tym zbytnio.

- Wiesz... Twoje oczy mają niezwykły kolor. - zaczął a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Taki odcień zieleni jest bardzo rzadki. Nigdy nie widziałem tak pięknych oczu. - mówił. Mówił szczerze. Wiedziałam to. Moje policzki zrobiły się gorące. Na pewno były też czerwone. Postanowiłam sprawić by rycerz czuł takie samo zażenowanie jak ja.

- Twoje oczy też są wyjątkowe sir. Można się w nich zatracić bez pamięci. - uśmiechnęłam się pod nosem na widok zmieszania na twarzy Gwaina. Nagle zatrzymałam konia. Poznawałam to miejsce.
- To tutaj. - powiedziałam i wszyscy popatrzyli w górę.

●●●●●●●●●●●●●●●●
To się nazywa długa nieobecność. 😂😂 Szczerze zapomniałam o tym opowiadaniu hahah Ale teraz wracam. Mam swój tydzień weny. ❤

Only Destiny ~ our secret  [Merlin series]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz