71. Na przykład na ciebie.

1.3K 65 14
                                    

ALEXANDRA POV.

Pierwsza noc na Kubie już za nami. Pierwszy dzień na wyspie spędziliśmy raczej spokojnie, rozpakowując się, rozgaszczając w domku i zwiedzając najbliższą okolicę. Wiemy już gdzie wszystko mniej więcej jest. Kolację zjedliśmy na świeżym powietrzu w małej knajpie, nad brzegiem morza. Filet z piersi kurczaka w panierce, ryż i warzywa, popiliśmy sokiem z trzciny cukrowej, który mimo dość mocniej słodyczy, naprawdę mi zasmakował. Jednak po ilości cukru jaka się w nim znajduje, miałam ochotę chodzić po ścianach! Miałam możliwość wyżycia się minimalnie tylko pod czas wieczornej, codziennej rehabilitacji kolana.
Później położyliśmy się do łóżka, gdzie oglądaliśmy film, tym razem wybrany przez Steve'a. Kolejny film z jego listy rzeczy do nadrobienia. W sumie nie zdziwiłam się, gdy zaproponował Rocky'go, który z resztą mogła bym nazwać filmem swojego dzieciństwa i częścią jednej z ukochanych serii filmowych mojego ojca. Zgodziłam się więc z ochotą. Akurat przez te dwie godziny trwania filmu zdążyłam zrobić się senna. Zasnęłam niemal od razu w objęciach Steve'a, któremu oczywiście zgodnie z moimi oczekiwaniami spodobał się film. Obudziłam się jednak w pustym łóżku około siódmej rano. Nie jest co prawda to dla mnie nic niezwykłego, ale naprawdę lubię się budzić kiedy Steve leży obok mnie.
Zeszłam więc na dół, ziewając przy tym głośno, ubrana w moją ukochaną piżamę, którą z resztą dostałem kiedyś w prezencie od Clinta. Oczywiście wyraża moją miłość do Gwiezdnych Wojen. Nawet spodenki mam w małe główki klonów.

Ściągam brwi słysząc jak Steve zamiast biegać krząta się po kuchni i na dodatek coś gotuje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ściągam brwi słysząc jak Steve zamiast biegać krząta się po kuchni i na dodatek coś gotuje. Jeśli to jego kolejny sposób, aby mnie przekonać do mieszkania z sobą na stały, to naprawdę dobry. Przez żołądek do serca trafić najłatwiej!
Odwraca się szybko jak zwykle czujny, słysząc mnie za plecami.
- Witam śpiocha. - Uśmiecha się do mnie, po czym wraca do patelni.
- Ej, śpię dokładnie tyle co większość ludzi! - Mówię podchodząc do niego, aby móc usiąść na blacie obok kuchenki. - To ty jesteś tu dziwny! Śpisz z pięć, sześć maksymalnie godzin dziennie i to mam wrażenie, że tylko dlatego aby zachować pozory normalność, bo tak naprawdę nie musisz spać wcale.
Uśmiecha się rozbawiony, słysząc moje słowa, a ja w tym czasie obczajam sobie jedzenie które przygotowuje. Omlet z pieczarkami, papryką i cebulą, do tego bekon na drugiej patelni... Mniam! Z tego co widzę to już są gotowe!
- Niestety bycie super żołnierzem czasami utrudnienia życie w codzienności. - Gasi ogień kuchenki. - Jestem raczej przystosowany do życia na froncie, niż w warunkach domowych.
Nakłada jedzenie na talerze, a mi z niewiadomych przyczyn robi się ciut smutno.
Steven karze mi zejść z blatu i pójść za nim do stołu. Robię to bez słowa, biorąc swoją porcję, apetycznie wyglądającego jedzenia i przy okazji dwie szklanki dla nas na sok. Siadam obok Steve'a biorę do ręki widelec, ale nie jem, tylko wpatruję się lekko bezmyślnie w talerz, dręczona przez pytanie, które cisną mi się na usta, jednak wstydzę się je zadać Steve'owi.
- Coś nie tak? - Pyta mnie Steve, przerywając moją burzę myśli.
- Nie! - Zaprzeczam szybko. - Tylko...- Podnoszę na niego wzrok. - Mogę Cię o coś spytać.
- Jasne. - Odpowiada bez chwili zastanowienia.
- Jak to jest... No wiesz... - Znów patrzę w talerz. - Z kurdupla stać się mięśniakiem?
Może mało subtelne to moje pytanie, ale nie potrafię ubrać je w inne słowa.
Steve prycha, jakby rozbawiony, jednak po chwili widzę po wyrazie jego twarzy, że intensywnie się zastanawia.
- Niewiarygodnie dziwnie... - Odpowiada po dłuższej chwili. - I wiem, że może to mało satysfakcjonująca odpowiedź, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Bo wiesz... - Spuszcza ze mnie wzrok. - Tak nagle zacząć patrzeć na wszystkich z góry, biec przed siebie bardzo szybko w ogóle się nie męcząc, to było...
- Szokujące. - Pomagam mu znaleźć odpowiednie słowo.
Kiwa po chwili lekko.
- Przez pierwsze dni to nawet nie rozpoznawałem się w lustrze. Czułem się jak w obcym ciele. Kompletnie nie umiałem się przestawić na potrzeby, albo raczej... - Znów intensywnie się zastanawia. - Sposób działania tego ciała. Jest w końcu zupełnym przeciwieństwem tego z którym się urodziłem. Doktor Erskine... Naukowiec który zrobił ze mnie super żołnierza. - Wyjaśnia. - Mówił mi, że to może być dla mnie ciężkie, przez nawet pierwsze miesiące. Na szczęście jednak dość szybko się z tego otrząsnąłem.
- A teraz jak jest? - Drążę temat, będąc ciekawa.
Steve nie raz mówił, że chcę mnie poznać jak najlepiej. To działa w obie strony.
- Dobrze. Przyzwyczaiłem się. Cieszę się mimo wszystko, że się zdecydowałem na udział w eksperymencie, bo w końcu dzięki temu wciąż żyję. Chociaż... Kiedyś myślałem inaczej.
- To znaczy?
- No wiesz... - Wzdycha. - Może to zabrzmi głupio, ale byłem nieźle wkurzony na swoje ciało, że przeżyłem i znalazłem się w XXI wieku.
W sumie to zrozumiałe. Przez to został tak naprawdę sam w obcym, zupełnie innym dla niego świecie.
- Czyli po tym wszystkim co przeżyłeś, gdybyś miał jeszcze raz wybór, to odmówił byś stania się Kapitanem Ameryką?
- W tej chwili nie. Jest mi naprawdę dobrze tu gdzie jestem... - Uśmiecha się delikatnie i zakrywać dłoń moją dłonią. - Z tobą. Mimo wszystko zostanie super żołnierzem, było chyba najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała... No prawie. W końcu na przykład... - Patrzy mi prosto w oczy.- Spotkałem ciebie, ale... To również dzięki temu, że jestem Kapitanem, więc...
- Okej, wystarczy... - Szybko kładę palec na jego usta. Znów się rozpędził.- Dziękuję panu za szczerą wypowiedź, a teraz proszę jedzmy, bo zaczynasz gadać głupoty. Po za, tym nam wystygnie i twoja robota pójdzie na marne. - Zabieram palec i wracam do talerza, aby w końcu zacząć jeść. - Smacznego.
Steve robi to samo, nie mówiąc ani słowa, ale uśmiechając się cały czas i zapewne sporo rozmyślając na temat mojej zachowania. Nie mogłam mu jednak pozwolić pleść takich bzdur, że jestem jedną z najlepszych rzeczy jakie go spotkały! To przecież był by absurd! Jak już coś to jest na odwrót. To on jest dla mnie jedną z najlepszych rzeczy, albo raczej osób jakie spotkałam w życiu... Niestety.
.
.
.

AGENTKA - "Pękanie szkła" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz