Tears - Johnlock [t]

1.3K 118 22
                                    

Poruszał się niemal mechanicznie, wchodząc do sypialni i cicho zamykając za sobą drzwi. Przeszedł kilka kroków i usiadł na krawędzi łóżka. Pochylił się do przodu, także jego łokcie spoczywały teraz na jego kolanach, z roztargnieniem zauważył, że jego ręce wyraźnie się trzęsły. Zamiast siedzieć i racjonalnie myśleć nad tym co stało się tego dnia pozwolił by jego bariera ochronna rozpadła się. Dreszcze natychmiast przybrały na sile. Zacisnął dłonie tak mocno, że jego knykcie zmieniły kolor na biały. Pilnie strzeżone „pudełko" w którym chował wszystkie te bezużyteczne emocje i uczucia roztrzaskało się. Ogarnął go ogromny ból wyrywając mu oddech z gardła i wywołując mdłości. Pochylił głowę, a jego oddech stał się nierówny. Jego umysł wirował z bolesnymi słowami. Rzucanymi mu niemal codziennie wyrazami niechęci i pogardy. Z poczuciem wykluczenia i porażki.

Chociaż Sherlock Holmes był auto zdiagnozowanym socjopatą i nie mógł odczuwać takich podstawowych emocji, był tylko człowiekiem â€" czego nie chciał przyznać. Gdy na co dzień kłuły go te niewidzialne kolce â€" bolało. Teraz jednak przegrał grę z Moriartym, a starsza kobieta zginęła. Później jeszcze to całe fiasko z bombą...

Sherlock nie mógł powstrzymać łkania, które wydobywało się z jego gardła. Jego szaro-niebieskie oczy płonęły łzami, które powoli skapywały mu na twarz.

Upomniał się z rozgoryczeniem, że przecież John był na górze. Wiedział jednak, że czekał wystarczająco długo aż współlokator zaśnie zanim dał upust swoim ludzkim emocjom.

Logicznie wiedział, że samotny płacz w ciemności nie przyniesie nikomu ulgi.

Czasami w najgłębszym i najciemniejszym zakątku swego serca żałował, że nie może być normalny. Może wtedy miał by to co całą resztę ludzkości czyni szczęśliwą. Gdyby był normalny miał by ludzi, którzy troszczyli by się o niego, prawdziwych przyjaciół. Ludzi, którzy rozmawiali by z nim dla tego że tego chcieli, nie dla oddania jakiejś przysługi...

Szloch stawał się coraz gorszy, ale mężczyzna wciąż starał się zachować ciszę i spokój.

„Sherlock?"

Podskoczył lekko, a jego załzawiona twarz napotkała spojrzenie stojącego w drzwiach Johna. Wyglądało na to, że nie był tak cicho jak myślał. Był tak pochłonięty swoimi myślami, że nie usłyszał schodzącego po schodach Johna, ani otwieranych przez niego drzwi do sypialni.

„J-John" Nie mógł powstrzymać drżenia swojego głosu, ani szlochu wydobywającego się z jego klatki piersiowej.

„Och Sherlock" Głos Johna z zaniepokojonego zmienił się w sympatyczne zrozumienie.

Zanim Sherlock zdołał cokolwiek zrobić były żołnierz usiadł obok niego na łóżku. Tak jak by to była najbardziej naturalna rzecz na świecie otoczył przyjaciela swoimi silnymi ramionami. Twarz Sherlocka znalazła się w zagłębieniu jego szyi, gdzie mógł poczuć lekkie wibracje towarzyszące delikatnym słowom pocieszenie, które John do niego kierował.

„C-Cc-Co ro-roobisz?" Sherlock nie mógł powstrzymać się od zadawania pytań, nawet wtedy gdy ciągle płakał.

„Obejmuję cię" Powiedział po prostu John

„Wszystko ze mną w porządku"

„Nie, nic nie jest w porządku idioto. Jeśli byłeś tym wszystkim zdruzgotany â€" co jest zupełnie normalne â€" powinieneś mi powiedzieć. Już nigdy nie będziesz sam, masz mnie." Miękko powiedział John i mocniej zacisną ramiona wokół ciała Sherlocka.

Bardzo rzadko zdarzało się, żeby detektyw-konsultant był czymś zaskoczony, jeszcze rzadziej zdarzało się , żeby nie miał racji. Jak to możliwe, że ten człowiek tak prosty z zewnątrz mógł być w środku taką zagadką?

Sherlock odkrył, że ostatnia z jego barier rozpada się jak zbudowana z piasku. John był jak morskie fale rozbijające się na niej.

Powoli i nieśmiało Sherlock podniósł ramiona i powoli objął go. Nie chciał żeby John kiedykolwiek oddalił się od niego.

„Nie odchodź, zostań!" Sherlock rozpoznał w swoim chrapliwym, tłumionym przez sweter Johna głosie desperację.

„Nigdzie się nie wybieram. Zostanę z tobą tak długo jak zechcesz" John odsuną się lekko i spojrzał w załzawione oczy Sherlocka. Głaszcząc jego policzek strząsną łzy wciąż sączące się z pięknych szaro-niebieskich oczu detektywa. John powoli pochylił się i delikatnie złączył ich usta razem. Następnie cofnął się i uśmiechnął.

„Pozwól mi się tobą zaopiekować, kochać cię, być dla ciebie" Szepnął w półmroku pokoju Sherlocka, który oświetlało tylko światło wpadające przez uchylone drzwi sypialni.

Sherlock zatopił się w swoich emocjach, mając pewność, że John zapewni mu bezpieczeństwo. Pragnął Johna jak niczego innego kiedykolwiek w całym swoim życiu. To John pomógł mu powstrzymać demony, to on opiekował się nim, gdy nikt inny nie widział, że dzieje się coś złego. Od samego początku dbał o niego.

„Zostań ze mną, nigdy mnie nie opuszczaj" wyszeptał Sherlock błagalnie.

Oczy Johna pociemniały. Ostrożnie podniósł Sherlocka, tak że ten leżał teraz na plecach na łóżku a John unosił się nad nim otaczając go ramionami. Sherlock nigdy nie czuł się bezpieczniej.

Każdy pocałunek przypominał milczącą obietnicę, każdy ruch zaciśniętych palców wzdłuż jego ciała koił ból ignorancji. Sherlock nie przejmował się â€" raz w życiu â€" czy to było logiczne, racjonalne. To tu było to wszystko co kiedykolwiek miało znaczenie, to czego kiedykolwiek Sherlock potrzebował. Oddychał ciężko â€" tym razem jednak nie z bólu- patrzył w oczy Johna. Ogarnęło go ciepło, takie którego jeszcze nigdy nie czuł.

„Będę cię chronić, otoczę cię ciepłem i miłością" Szepnął John pełnym uczucia głosem

Sherlock żałował, że nie mogą tak zostać na wieki.

„Zawszę będę dla ciebie" Miękki pocałunek w jego lewe ucho

„Zawsze będę cię chronić" Pocałunek w jego szczękę

„Zawszę będę cię kochać" Pocałunek w kącik ust

„Nigdy nie pozwolę ci znowu być samotnym" John pocałował Sherlocka z pasją. Jego ruchy stały się desperackie, pełne pożądania.

„Zostanę, Zawsze!"

Dla Sherlocka było to wszystko czego kiedykolwiek pragną, ale nawet nie śmiał o tym marzyć.

***

Sherlock oparł głowę na klatce piersiowej Johna.

„Kocham Cię" szepnął, słowa wyślizgnęły się z jego ust bez żadnej świadomej myśli. Coś co zwykle go irytowało tutaj było tak samo normalne jak oddychanie.

„Ja też cię kocham" Głos Johna trafił wprost do ucha Sherlocka. „Zostać?"

„Zawsze" Sherlock odpowiedział sennie mocniej wtulając się w ciało Johna. Zasnął słysząc bicie serca Johna i czując jego palce, które delikatnie przeczesywały włosy detektywa.

Nigdy wcześniej nie czuł się bardziej akceptowany i bardziej kochany.

Deduction of love ~ Johnlock/Mystrade - One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz