Rozdział 2: Jutro wszystko wróci do normy

Comincia dall'inizio
                                    

– Czego ty tak wypatrujesz? – zapytał ze śmiechem Alex, szczerząc się jak głupi i rozglądając wokoło. – Czyżby chodziło o tego nowego, którego rano ocaliłeś przed stratowaniem? – drażnił się ze mną, jak zwykle doskonale poinformowany.

– Właśnie, o co z tym chodzi? Wszystkie bety i omegi o tym mówią! – podchwyciła temat Katy, partnerka Jaspera, który akurat miał jak zawsze pełną gębę.

Siedzieliśmy w czwórkę przy swoim stałym stole, mieszczącym się na szkolnych dziedzińcu. Miejsce to zostało przez nas zaklepane już w pierwszych dniach szkoły i jak dotąd jedynie Katy zdołała wedrzeć się w nasz zamknięty krąg.

– Czyżby był w twoim typie? – Jasper poruszał brwiami w znaczący sposób, kiedy w końcu przełknął porządną porcję mięcha. Czasami naprawdę się zastanawiałem, jakim cudem on tyle je i wciąż pozostaje w świetnej formie.

– Nic z tych rzeczy. Po prostu irytowało mnie to, że mając ze mną tyle lekcji, nawet się nie przywitał. Wiecie jak bardzo lubię, kiedy wszyscy poświęcają mi uwagę. – Uśmiechnąłem się znacząco, odsłaniając celowo wysunięte kły.

– Jak zwykle musisz być w centrum zainteresowania, prawda? – Zaśmiał się Alex i zmienił temat.

Postanowiłem nie przejmować się już tą sprawą, licząc, że następnego dnia całkowicie o nim zapomnę.

***

Joseph

Kiedy wróciłem do domu, od razu zagadnęła mnie mama.

– I co, jak było? – spytała, udając obojętną. Wiedziałem jednak, że przysłuchuje mi się dokładnie tak samo jak każdy przesiadujący obecnie w salonie. Czyli najprawdopodobniej wszyscy domownicy.

– W porządku – powiedziałem, lekko się uśmiechając i całując ją w policzek. Obiad zleciał mi spokojnie, wolny od wszelkich przesłuchań. Zdziwiłem się, że rodzina powstrzymała się od szczegółowego wypytywania odnośnie pierwszego dnia. Być może po tylu przenosinach zgodzili się mnie już o to nie męczyć i udać, że jest to dzień jak każdy inny.

Prawda prezentowała się tak, że niejednokrotnie zmieniałem szkołę. Stanowiłem pierwszą od wielu pokoleń omegę w rodzinie, podczas gdy wszyscy krewni to bety i w większości alfy. W żadnym razie nie byłem z tego powodu odsuwany. Wręcz przeciwnie. Moi rodzice byli nad wyraz nadopiekuńczy. Kiedy tylko wyczuwali jakiekolwiek ,,niebezpieczeństwo", natychmiast trafiałem do nowej klasy.

Wraz z rodzicami przenosiliśmy się na niewielkie dystanse, tym razem trafiliśmy zaś do naszego rodzinnego miasteczka, które rodzina mamy zamieszkiwała od wielu pokoleń, Mieliśmy tutaj mnóstwo wujostwa i kuzynostwa, co sprawiało, że było to najbezpieczniejsze miejsce dla wkraczającej w dorosłość omegi. Byłem dokładnie pilnowany podczas pełni, nigdy nie zapomniałem o lekach, a moje ruje regularne, dopasowywane do rodzinnego kalendarza. W czasie młodzieńczego buntu miałem im to bardzo za złe. Czułem się uwięziony i ograniczony, lecz wkrótce zrozumiałem, że wszystko to było robione dla mojego dobra. Gdyby nie opieka rodziny, mógłbym nie wieść tak szczęśliwego życia, jak teraz. I choć niekiedy odczuwałem smutek, że nie mam szkolnych przyjaciół, tak cieszyłem się, że moje dzieciństwo było szczęśliwe i beztroskie. Jak wiele omeg, które zbyt nieostrożnie odchodziły do życia, kończyły w ciąży lub oznaczone wbrew woli? 

Tym czasem jedynymi trudnościami z jakimi się borykałem była ciężkość w nawiązywaniu  znajomości, ponieważ już i tak byłem nieśmiały, a do tego dochodziło to, że zawsze przenosiłem się w trakcie semestru.

Tym razem jednak wszystko wyglądało inaczej. Spotkałem swojego partnera. Nie wiedziałem co z tym zrobić, więc postanowiłem milczeć. Bałem się, jak zareagowaliby moi rodzice na wieść, że moim partnerem jest potężnie zbudowany alfa. Nigdy mi tego nie mówili, ale jeśli faktycznie miałbym kiedykolwiek spotkać tego przeznaczonego mi wilka, to pewnie woleliby, by była to miła delikatna dziewczyn, bądź najwyżej beta. Rodzice sami byli alfami, więc doskonale wiedzieli, jak porywcza potrafi być ich płeć. Z drugiej strony nie byli oni swoimi przeznaczonymi partnerami, więc nie znali tego, czym była zmiana charakteru i dostosowanie go do partnera. Oni po prostu zakochali się w sobie sami, bez udziału losu.

Nie mogłem jednak pozwolić, by mnie ponownie przenieśli. Chciałem tutaj zostać. Nawet jeśli będę musiał unikać swojego partnera. To zaś jak się wszystko rozwinie, miałem się dopiero dowiedzieć.

Historia o wilczku (LGBT+)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora