Rozdział XXXII

5.3K 602 258
                                    


10:30

Taehyung odwrócił wzrok od zegarka i pokiwał smutno głową.

Nie miał już na co czekać.

Złapał za rączkę walizki i wyszedł na dwór, uprzednio zamykając drzwi. Od razu zauważył czekającą na niego taksówkę.

A miał taką nadzieję, że jednak nie będzie potrzebna.

Taehyung nie chciał wyjeżdżać. Nie chciał zostawiać Hyuny, Pani Gim, czy dzieciaków, które podobno ciągle o niego wypytywały.

Nie chciał zostawiać też Jungkooka.

Ale co innego mógł zrobić? Jeśli zostanie każde najmniejsze zetknięcie z światem wirtualnym, czy z gazetami będzie przypominać mu o porażce, o przegranej.

O tym, że nigdy już nie zdobędzie bruneta.

To byłoby dla niego o wiele za dużo. Może dla ludzi, którzy miłość uważają za pojęcie błahe, stworzone tylko po to, by omamić i utrzymać społeczeństwo przy życiu, będzie to wyolbrzymieniem. Ale dla Taehyunga była ona jedynym uczuciem, dla którego chciał żyć. Budził się rano z myślą, że zobaczy bruneta. Głęboko oddychał, by poczuć jego zapach. Uważnie słuchał, by na zawsze zapamiętać jego głos.

Zatracił się. Zatracił się bezpowrotnie i każda próba ucieczki nie potrafiła się powieść.

Dlatego też próbuje po raz kolejny. Według oczekiwań, ostatni.

-Dzień dobry, pomóc ci?- spytał mężczyzna w średnim wieku i wziął z rąk blondyna walizkę, zanosząc ją do auta.

To już koniec, pomyślał Taehyung, a pewne śpiewane już kiedyś przez niego słowa, zaczęły krążyć mu po głowie.

-Taeś, kochanie...- usłyszał gdzieś obok łamiący się głos i zacisnął powieki, by samemu się nie rozpłakać.- M-musisz wyjeżdżać?

-Nie mam innego wyboru, proszę panią.

-Nie jestem Panią, Taehyung. Jestem twoją babcią- gdy blondyn otworzył załzawione oczy, kobieta podeszła do niego i mocno objęła.- Więc jeśli kiedykolwiek tu wrócisz, odwiedź swoją starą babkę. Będę czekać.

-T-tak zrobię- wyszlochał i niechętnie odkleił się od ciepłego, niższego ciała.

Poczuł na obydwu policzkach mokre pocałunki i usłyszał cichutki głos sąsiadki, że taksówkarz zaczyna się niecierpliwić.

Ostatni raz rozglądnął się po całej okolicy i wsiadł do samochodu.

Dał czas Jungkookowi, lecz on go nie wykorzystał.

****

Od kościelnych ścian, echem odbijała się spokojna muzyka, grana przez organy. Jungkook stojąc na środku, spojrzał na wszystkich zebranych. Czarny garnitur idealnie opinał się na jego umięśnionym ciele, a delikatny uśmiech tylko dodawał mu uroku. W prawej kieszeni spodni czuł ciężar złotego brzemia. Nikt nie zorientował się, że biżuteria wcale nie znajduje się na czerwonej poduszeczce, którą będzie niósł jeden z kuzynów Jeona.

Oczy bruneta spotkały się z tymi należącymi do pewnego mężczyzny, siedzącego w ostatniej ławce po stronie rodziny IU. Henry wydawał się przestraszony i zrozpaczony, a z jego tęczówek wręcz biło to zawiedzenie, któremu Jeon wcale się nie dziwił. W końcu, jaki ojciec nie marzy o odprowadzeniu w takim dniu córki do ołtarza?

Tak, Jungkook już wszystko wiedział. Po ochłonięciu, posłuchał nagrania jeszcze raz, dokładnie wsłuchując się w detale i połączył fakty. Do tego tuż przed samym rozpoczęciem ceremonii widział, jak rodzice szatynki żegnają się przed kościołem czułym pocałunkiem.

Brunet przeniósł wzrok na swojego ojca i szeroko się uśmiechnął, sprawiając, że kamienny wyraz biznesmena, trochę się rozpogodził.

Nagle grana muzyka, nabrała bardziej uroczystego charakteru, a głowy wszystkich odwróciły się do tyłu. W otwartych drzwiach stała Jieun. Długa, koronkowa suknia sięgała jej aż do ziemi. W ciemnych włosach upiętych w kok, miała wpięte kwiaty, a lekki makijaż podkreślał jej wszystkie atuty. W rękach trzymała przepiękny, ozdobny bukiecik. Powolnym, dumnym krokiem zaczęła iść w stronę ołtarza, wzrok mając wlepiony w narzeczonego.

Jungkook na jej widok nie mógł powstrzymać głupkowatego uśmiechu.

Wpuszczeni do środka fotografowie, zasypywali dwójkę fleszami, wymieniając pomiędzy sobą pojedyncze słowa. Gdy IU znalazła się prawie przy ołtarzu, brunet podszedł do niej i wziął pod ramię, prowadząc do samego końca. Kapłan posłał w ich stronę rozczulone spojrzenie i poczekał, aż organista przestanie grać.

-Zebraliśmy się tutaj, by przypieczętować miłość tej dwójki- zaczął ksiądz, przemawiając do rodzin.- Jeśli ktoś widzi jakiekolwiek przeciwwskazania, niech powie je teraz lub zamilknie na wieki.

Świątynia pozostała cicha.

-Dobrze, a więc. Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?

-Chcemy- odpowiedziała szatynka, a Jeon jedynie poruszył wargami.

-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?

-Chcemy- znów odpowiedziała sama kobieta.

Kiedy organy zaczęły grać kolejną pieśń, ksiądz lekko pochylił się w ich stronę.

-Wystawcie przed siebie dłonie- wyszeptał.

Gdy to zrobili, Jeon skupił swój wzrok na oczach kobiety. Nie zorientował się nawet, że mały Daehyun przyniósł już pierścionki, a ich ręce owinięte zostały stułą.

-Powtarzaj proszę za mną. Ja Jeon Jungkook.

-Ja Jeon Jungkook.

-Biorę ciebie Lee Jieun za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że...

Brunet nie wytrzymał i parsknął śmiechem, sięgając wolną dłonią do policzka zdezorientowanej kobiety i lekko go głaszcząc.

-Możesz tylko o tym pomarzyć skarbie- wyszeptał do niej i odchrząknął.- Ja Jeon Jungkook nie biorę Lee Jieun za żonę, nie ślubuję jej miłości, ani wierności czy uczciwości małżeńskiej. Nie widzę też większego sensu w tym wszystkim, skoro nie dość, że panna młoda jest fałszywa, to jeszcze obrączki.

Jungkook wziął do ręki jeden z pierścionków i przełamał go na pół, wkładając słodycz do ust. Z uśmiechem obserwował reakcję zebranych.

Pomysłowość współczesnego cukiernictwa nie znała granic.

»«

A więc jazda.

Nawet nie wiecie, jak mi ciężko na serduszku, czytając, że tak bardzo czekacie na następny, a więc z okazji świąt łapcie rozdział również dzisiaj.

I nie, to nie żart.

Smacznego jajka kochani! ❤

Because I love u | Taekook✔Место, где живут истории. Откройте их для себя