- Anno, zaczekaj! - Usłyszałam za sobą wołanie Sary. Nie mogłam udawać, że jej nie słyszę więc zwolniłam kroku i poczekałam, aż do mnie dołączy.
- Tak szybko nacieszyłaś się pięknem przyrody?
- Było pięknie, dopóki nie pojawił się troll górski.
- Słucham? Kto się pojawił? - Przyjaciółka nie bardzo wiedziała o czym mówię.
- Nieważne. Lepiej ty mi powiedz, dlaczego biegasz za mną po ogrodzie, zamiast spędzać miłe chwile w towarzystwie przystojniaka?
- Też się nad tym zastanawiam - westchnęła. - W zasadzie wyszło jak zawsze. Gdy poszłaś, zapadła niezręczna cisza, którą nieporadnie próbowaliśmy przerwać. W efekcie wymieniliśmy kilka wyświechtanych frazesów, po czym George stwierdził, że musi rano wcześnie wstać i czas na niego.
- Przykro mi. Wiesz, praca stajennego nie jest lekka.. - Próbowałam podnieść ją na duchu.
- Dziękuję ci Anno, ale nie musisz mnie pocieszać. Postanowiłam dać sobie z nim spokój. Nie jestem idiotką, widzę, że nie jest mną zainteresowany.
- Skoro nie widzi jaka jesteś wspaniała, to jego strata. Zasługujesz na faceta, który będzie za tobą latał i o ciebie zabiegał, a nie odwrotnie.
- Masz całkowitą rację. I tak za dużo czasu na niego zmarnowałam.
- Mądra dziewczyna! Skoro jeden problem mamy rozwiązany, czas się zastanowić co zrobić z resztą wieczoru, bo jakoś nie mam ochoty wracać na salę.
- Szczerze mówiąc, ja również - przytaknęła. - Mam pewien pomysł. Myślę, że ci się spodoba.
- Zamieniam się w słuch.
- Co ty na to, żebyśmy zakradły się do kuchni, wzięły butelkę wina i coś do jedzenia, a następnie ukryły się w miejscu, w którym nikt nas nie znajdzie?
- Brzmi idealnie! - Pisnęłam z zachwytu. - A co to za miejsce?
- Zobaczysz.
Po kilkunastu minutach obładowane koszami pełnymi pyszności i niezauważone przez nikogo, a przynajmniej taką miałyśmy nadzieję, znalazłyśmy się ponownie w ogrodzie.
- Nie chcę marudzić, ale tutaj widać nas jak na dłoni. Wystarczy tylko, aby ktoś wyszedł na zewnątrz i po nas.
- Nie dramatyzuj i wykaż trochę więcej wiary w swoją przyjaciółkę - wyszczerzyła się konspiracyjnie. - Widzisz tamten wielki dąb nieopodal altany? To jest nasz kierunek.
Kilka chwil później staliśmy pod lecimym drzewem.
- Miałaś rację, faktycznie nikt nas tutaj nie zauważy.
- Cieszę się, że ci się podoba, ale spójrz w górę kochana.
- Patrzę, jednak nie wiem co mam takiego zobaczyć - zaczęłam się niecierpliwić.
- Wysil się bardziej. Chyba, że wzrok masz tak ostry jak nasz Ben - odpowiedziała kąśliwie.
- O to martwić się nie musisz, widzę doskonale - burnkęłam.
Podwoiłam wysiłki i w końcu go zauważyłam. Między potężnymi konarami drzewa, doskonale ukryty w gęstym listowiu, znajdował się niewielki domek.
- Czy to jest to, o czym myślę? - W moim głosie nie dało się nie słyszeć ekscytacji.
- Cudowny, niepowtarzalny, a przede wszystkim zapomniany przez wszystkich domek na drzewie? Tak, to jest dokładnie to, o czym myślisz - prawie piszczała z zadowolenia.
- Skąd o nim wiesz? Bo nie podejrzewam Cię o zdolności stolarsko-budowlane. - Szturchnęłam ją lekko w bok.
- Jak sama widzisz w sezonie letnim jest on niewidoczny dla oka, jednak jesienią i zimą nietrudno go zauważyć.
- Czyli pewnego, zimowego dnia go odkryłaś?
- Niezupełnie. Pewnego zimowego dnia rzucił mi się w oczy i sobie o nim przypomniałam. Został zbudowany lata temu i służył Maxowi i jego kolegom za twierdzę jak byli mali.
- Czyli nie jest to jednak tak tajemnicze miejsce, jak mówiłaś - podsumowałam z lekkim rozczarowaniem.
- Ty i ten twój brak wiary! - Obruszyła się. - Po tym jak go zobaczyłam, zaczęłam obserwować czy ktoś nadal z niego korzysta. Trwało to kilka miesięcy zanim nabrałam pewności, że stoi nieużywany. Sukcesywnie i pod osłoną nocy zaczęłam go doprowadzać do dawnej świetności oraz wyposażać. Minęło kilka lat i nikt prócz mnie tam nie był, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- W takim razie zwracam honor - wyszczerzyłam się. - Będziemy tak tu kwitły, czy zaprosisz mniew końcu na górę?
- A poradzisz sobie z drabinką linową?
- Skoro ty sobie radzisz, to nie może to być takie trudne.
Zdążyłam odskoczyć zanim mała piąstka mojej przyjaciółki uderzyła mnie w żebra.
Drabinka była sprytnie ukryta. Żeby się do nie dostać, najpierw trzeba było długim patykiem odhaczyć ją z wysokiej gałęzi. Gdy już była na swoim miejscu, Sara pierwsza wspięła się na górę.
- Łap linę i przywiąż ją do koszyka, wciągnę go na górę.
Chwilę zajęło mi zrobienie na tyle mocnego węzła, by nie puścił pod ciężarem przyniesionego prowiantu. Gdy się z tym uporałam, nadszedł czas na wspinaczkę.
Nie była to czynność tak łatwa, jak myślałam. Drabinka kołysała się w przód i w tył, przez co ledwo utrzymywałam równowagę. Za to Sara niemal leżała na podłodze, śmiejąc się histerycznie. Gdy w głowie już układałam plan morderstwa, ta zlitowała się nade mną, dając przydatne wskazówki.
- Widać, że nigdy tego nie robiłaś. Przełóż stopę tak, by drabinka znalazła się między twoimi nogami. W ten sposób nie będzie się tak kołysać.
- Wcześniej nie mogłaś mi tego powiedzieć?
- Miałam pozbawić się takiego przedstawienia? Nigdy w życiu - rechotała.
Nie miałam siły tego komentować. Wreszcie, bez odrobiny godności, opadłam bez życia na heblowane deski.
- Przypomnij mi proszę, bym następnym razem nie zgadzała się na żaden z twoich pomysłów - wysapałam.
- Nim noc dobiegnie końca odszczekasz to.
- Nie sądzę.
- Może się założymy? - wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Bierz tę rękę ode mnie - fuknęłam. - Albo nie. Zrób z niej użytek i postaw mnie na nogi.
- Z uwagi na to, że jesteśmy kilka metrów nad ziemią, to ty może sobie tutaj jeszcze poleż, a ja wszystko przygotuję.
- To dzisiaj najlepszy pomysł na jaki wpadłaś - odparłam z ulgą.
- Ja zawsze mam dobra pomysły.
- Taa.
Słyszałam jak przyjaciółka przestawia w środku różne przedmioty. Dyskretnie to ona tego nie robiła, jednak w tym momencie było mi to obojętne. Musiałam przysnąć, ponieważ nie zauważyłam, kiedy dziewczyna znalazła się przy mnie. Zaczęła mną potrząsać, jednocześnie szepcząc gorączkowo:
- Ziemia do Anny, wstawaj!
- Co ty wyprawiasz? - Syknęłam.
- Ciii.
Gwałtownie przystawiła mi palec do ust. Chciałam się odsunąć ale nie pozwoliła mi na to. Wskazała głową ścieżkę i bezgłośnie powiedziała, że ktoś nadchodzi. Przestałam się szarpać i zajęłam wygodną pozycję. Głosy stawały się coraz bardziej wyraźne, a my z rosnącą ekscytacją czekałyśmy na rozwój wydarzeń. Może ten wieczór nie będzie jednak taki zły.
CZYTASZ
Destination
Tajemnica / ThrillerDwie zupełnie różne historie rozgrywające się w różnym czasie i dotyczące osób tak różnych od siebie, jak to tylko możliwe. Po jednej stronie czarownica, która za pomocą magii chce mieć wszystko, po drugiej zaś dziewczyna, która z powodu utraty pami...