IV Lata 30

43 4 11
                                    



Wszystko działo się, jak w zwolnionym tempie. Wraz z końcem dzwonka, oznajmiającego rozpoczęcie zajęć, ucichły wszelkie dźwięki. Wszyscy w milczącym przerażaniu wpatrywali się w nieruchome ciało Lucy, spoczywające na podłodze.

- Boże, czy ona nie żyje? - zapytał jeden głos.

- Niech ktoś zawoła profesor Margot! - wrzasnął inny.

Monika przyklękła przy przyjaciółce i sprawdziła jej puls.

- Oddycha! - wykrzyczała i zaczęła poklepywać ją po policzkach.

- Lucy! Słyszysz mnie? Lucy, ocknij się! Dlaczego ona nie reaguje?

W głosie Moniki słychać było przerażenie. Nagle zamilkła i spojrzała w moją stronę.

- Co jej zrobiłaś, wiedźmo?! - Wstała i ruszyła w moim kierunku. Strach zastąpiła wściekłość. - Pytam, co jej zrobiłaś odmieńcu!? Wszyscy słyszeli, jak szepczesz te swoje przeklęte zaklęcia!

Stałam jak zamurowana. Nie przypuszczałam, że urok zadziała. Okazało się, że jestem lepsza niż przypuszczałam. Z otępienia wyrwały mnie krzyki Moniki.

- Głucha jesteś? Odpowiadaj! - Jej krzyk odbił się echem w korytarzu.

- To, na co sobie zasłużyła - wycedziłam.

Monika stanęła zszokowana, tymczasem ja, odwróciłam się i wolnym krokiem zaczęłam zmierzać do wyjścia. Jeszcze zdążyłam usłyszeć, jak profesor Margot, kazała wezwać lekarza innemu nauczycielowi.

- Dlaczego jesteś tak wcześnie? - zapytała mama. - Odwołano zajęcia?

- Zdarzył się mały wypadek. - Nie miałam ochoty tłumaczyć jej co się stało, ale wiedziałam, że jest to nieuniknione.

- Mały wypadek? To znaczy?

Oczy mamy zwęziły się. Zaczęła się we mnie wpatrywać tym oskarżycielskim spojrzeniem. Już wiedziałam, że ona wie, a przynajmniej przypuszcza, że zrobiłam coś, czego od dawna się obawiała.

- Tylko mi nie mów, że...

Przerwałam jej w pół słowa.

- Tak, rzuciłam urok na jedną z dziewczyn!

- Coś ty powiedziała? Czy zdajesz sobie sprawę, jakie to może mieć konsekwencje?!

Jej głos drżał z wściekłości.

Szczerze mówiąc, nie myślałam o tym i niespecjalnie mnie to obchodziło. Miałam dość tych ciągłych wyzwisk i wyśmiewania się ze mnie. Zasłużyła na to, ostrzegałam ją przecież.

- Ostrzegałam ją, by przestała mi dokuczać, ale nie posłuchała - wypowiedziałam na głos swoje myśli.

- To żadne usprawiedliwienie! Od małego wpajam ci, że nie można wykorzystywać uroków przeciwko ludziom. Nigdy! Dlatego nie chciałam, byś zgłębiała ten rodzaj wiedzy i miałam rację.

Z głosu matki zniknęła wściekłość, za to pojawiło się rozczarowanie.

- To nigdy dobrze się nie kończy - skwitowała.

Spojrzała raz jeszcze na mnie smutnym wzrokiem i wyszła przed dom, oddając się na powrót zajęciom, które przerwał mój przedwczesny powrót ze szkoły.

Destinationحيث تعيش القصص. اكتشف الآن