- Harry? - w drzwiach stanął blondyn ze zdziwieniem spoglądając na swojego przyjaciela, który wzrok utkwiony miał w wycieraczce.

- Chyba zrobiłem coś głupiego. - odezwał się cicho, mijając go i wchodząc do salonu, gdzie usiadł na kanapie.

- Możesz jaśniej? - westchnął siadając obok niego.

Więc Harry opowiedział mu wszystko po kolei, z każdym choćby najmniejszym szczegółem. Po tym jak drżącym głosem zakończył swoją opowieść, blondyn przytulił go do siebie, ale zaraz potem wstał robiąc rundkę po salonie, aż w końcu zatrzymał się gwałtownie, dokładnie na przeciwko Harry'ego.

- Ty jesteś normalny?! - wrzasnął tak głośno, że Harry podskoczył na swoim miejscu. Przyciągnął do klatki piersiowej swoje kolana obejmując je ramionami. - Czy Ty się kurwa z kutasem na łby pozamieniałeś?! - krzyczał wymachując przy tym rękami na wszystkie strony świata. - Idiota! Jesteś idiotą! Popierdolonym kurwa kretynem! Dlaczego Bóg mnie pokarał takim bezmózgim przyjacielem? - jęknął wznosząc oczu ku niebu, a raczej ku sufitowi. W końcu kucnął przed brunetem. - A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzał. - powiedział już spokojniej unosząc jego podbródek, by patrzył mu prosto w oczy. - Jak tylko skończę mówić to, co mam do powiedzenia natychmiast ruszasz swój zgrabny tyłek prosto do mojego super bajeranckiego samochodu. Wstępujemy po Twoją ogromną walizkę i jedziemy prosto do Louisa, którego grzecznie przeprosisz za swoje debilne zachowanie, porządnie wypieprzysz na zgodę, a potem będziecie żyli długo i szczęśliwie. Kupicie sobie piękny domek, kota, dwa psy, szczura, boa dusiciela czy co tam będziecie chcieli, weźmiecie ślub i zaadoptujecie śliczną małą dziewczynkę o zielono-niebieskich patrzałkach, zrozumiano? - zakończył.

Harry jedyne co mógł zrobić w tym momencie to po prostu pokiwać głową.

- Więc na co czekasz?! - wydarł się podnosząc z podłogi. Po tych słowach Harry również zerwał się z kanapy od razu ruszając do wyjścia. - W te plany możesz również uwzględnić Nando's, jestem głodny. - oznajmił wsiadając do auta.

I cóż, dokładnie tak zrobili. Najpierw zajechali po walizkę chłopaka, potem do Nando's, a w końcu ruszyli autostradą do wioski. Harry trochę bał się o swoje życie. Niall zwykle prowadził jak rajdowiec, ale w tym momencie zdecydowanie przesadzał. Ale brunet nie chciał się odzywać, bo jego przyjaciel był naprawdę wściekły. I wcale nie miał mu tego za złe. Gdzieś między czternastym a siedemnastym wyzwaniem go od kompletnego idioty sam zdał sobie z tego sprawę. Miał tylko nadzieje, że Louis nie będzie tak zły jak jego jeszcze czerwony na twarzy przyjaciel. Trzy godziny zajęła im droga na miejsce i to był zdecydowanie rekord.

- Zaniosę Twoją walizkę do Isabelle, a Ty idź już. - mruknął. - I nawet nie pokazuj mi się bez niego na oczy! - zawołał za nim.

Harry wpadł - dosłownie wpadł - do domu babci szatyna. Było już po dwudziestej pierwszej, ale kobieta jeszcze nie spała. 

- Harry. - uśmiechnęła się na jego widok. Tego się nie spodziewał. Raczej myślał, że będzie na niego zła. Ba, był tego pewny. - Wiedziałam, że wrócisz. - poklepała go po ramieniu.

- Skąd? - zdziwił się.

- Intuicja. - mrugnęła do niego. - Jest u siebie. - kiwnęła głową w stronę drzwi od pokoju chłopaka.

Podziękował jej, ruszając w tamtą stronę.

- Myślę, że dziś prześpię się u Isabelle. - dodała jeszcze. Odwrócił się parskając śmiechem i w końcu nacisnął klamkę wchodząc do pokoju.

Szatyn leżał na brzuchu wciskając nos w poduszkę.

- Mówiłem, że chcę być sam. - wychrypiał.

What a Feeling.. | LarryWhere stories live. Discover now