Rozdział 27.

7.5K 382 60
                                    

Rozdział 27.

-Harry, proszę, spotkaj się z nią.- Mówię po raz kolejny, z każdym razem mając mniej nadziei na to, że chłopak zgodzi się na moją prośbę.

-Nie mam najmniejszej ochoty na nią patrzeć.

-Ale zrozum, to twoja szansa na dowiedzenie się o niej wielu rzeczy. Możesz zapytać o jej przeszłość, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej…

-Bo jej na mnie nie zależało.

-Nie możesz mieć tej pewności…- Chcę powiedzieć coś jeszcze, jednak milknę, kiedy Harry obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem. Jego ciało rozłożone jest na kanapie w moim domu, a ja krążę za jego plecami, starając się wymyślić kolejne argumenty. Chwytam zawieszki, zderzające się o siebie z każdym moim ruchem i wstrzymuję powietrze. Nerwowo bawię się literą "H", podczas gdy połowa tej, którą dałam również Harry'emu, zwisa z łańcuszka.

-Zoey, nie chce mieć z nią nic do czynienia. Zrozum to.- Jego głowa odwraca się z powrotem w stronę ekranu telewizora. Nie tak wyobrażałam sobie tę rozmowę.

-Ona tu będzie już jutro. I czy chcesz czy nie, z pewnością zrobi wszystko, aby się z tobą zobaczyć.- Jeśli jest równie uparta co ty, dodaję w myślach. Dziwnie czuję się z tym, że nie mogę poznać jego rodziców. Wydaje mi się to być naturalną koleją rzeczy, jeśli się z kimś wiąże. Z Harry'm jest jednak zupełnie inaczej. Jego wybuchowy charakter potrafi obrócić wszystko do góry nogami.

Słysząc moje słowa, chłopak gwałtownie podnosi się z miejsca i pewnym siebie krokiem idzie ku mnie. Odruchowo cofam się, a gdy moje plecy dotykają zimnej ściany, przełykam cicho ślinę. Brunet zatrzymuje się niecałe pół metra ode mnie i wpatruje się we mnie gniewnym spojrzeniem. Jego tęczówki niemal wypalają moje, a nie mogę zrobić niczego, aby odwrócić je od hipnotyzującej zieleni.

-Nigdy nie zrozumiesz jak się czułem przez całe swoje życie, kiedy nie mogłem poznać swojej matki. Nie zrozumiesz tego, że w pewnym momencie przestałem płakać wieczorami, a smutek zmieniłem na gniew, gdy tylko ktoś o niej wspomniał. Nie wiesz jak to, do chuja, jest, więc proszę, nie mów że po tym spotkaniu wszystko się ułoży.- Jego oddech jest ciężki i szybki, a nozdrza rozszerzają się z łapanym powietrzem.

-Niczego takiego nie powiedziałam…- Odzywam się cicho i przełykam gulę rosnącą w gardle.

-Po prostu daj mi spokój.- Wzdycha ciężko i przeczesuje włosy palcami.

-Robię to dla twojego dobra…

-Nie wiesz co jest dla mnie dobre.- Spluwa, zanim wychodzi, trzaskając drzwiami. Stoję w tej samej pozycji kilkanaście sekund, nie mogąc połapać się w myślach. Czy to ten sam mężczyzna, który wczoraj mówił mi, że nie wyobraża sobie dalszego życia beze mnie? Zagryzam mocno dolną wargę, aby się nie rozpłakać i kieruję się w stronę kuchni, gdzie czeka mnie pełny zlew do umycia. Staram się nie myśleć o wcześniejszej rozmowie, gdy kolejne czyste i suche naczynia lądują w szafkach. Postanawiam posprzątać w mieszkaniu, czego nie robiłam już dość długi czas. W pierwszej kolejności postanawiam zrobić pranie. Kilka minut siłuję się z koszem Liama, zanim udaje mi się wyciągnąć upchane na siłę brudne ubrania. To samo robię ze swoim i zaczynam segregować rzeczy względem koloru. Nastawiam jedno pranie i schodzę na parter, zaczynając ścierać kurze. W tej czynności zastaje mnie Liam. Biegnie do pokoju aby się przebrać i po chwili obydwoje sprzątamy, rozmawiając przy tym. Niechcący schodzę na temat Harry'ego, dlatego od razu opowiadam mu o sytuacji z chłopakiem, jaka miała miejsce.

-Cóż…- Kuzyn chwilę zastanawia się, zanim odpowiada.

-Myślę, że to dla niego nietypowa sytuacja i nie może sobie z nią poradzić.

-Sądzę, że trochę za bardzo naciskałam.- Liam nie sprzecza się, tylko w dalszej kolejności ściera blat kuchenny, co uznaję za zgodę.

***

Wieczorem, kiedy dom lśni czystością, jestem totalnie wykończona. Sprawdzam telefon, jednak nie zastaję żadnej wiadomości czy nieodebranego połączenia od Harry'ego. Zaciskam wargi w cienką linię i wciskam "zadzwoń". Rozczarowanie zalewa moje ciało, kiedy po drugiej stronie odzywa się automatyczna sekretarka.

Harry's POV

Wysokie, barowe krzesło jest dość niewygodne, jednak przez te wszystkie lata zdążyłem się przyzwyczaić. Telefon, leżący na długiej ladzie tuż obok mnie zaczyna wibrować. Moje oczy kleją się od ilości wypitego alkoholu, dlatego nie zaprzątam sobie głowy odebraniem go. Chwytam urządzenie w dłoń i wciskam przycisk, dzięki któremu ekran błyska, aby zaraz potem zalać się czernią. Wciskam go w tylną kieszeń swoich spodni i obracam się leniwie, opierając łokieć o blat. Wzrokiem lustruję pomieszczenie, wyłapując kolejne dziewczyny, z którymi mógłbym się przespać. Mógłbym zaliczyć jedną po drugiej, gdybym tylko chciał, ustawiałyby się w kolejne to pokoju, gdzie rżnąłbym jedną po drugiej. Jednak gdy tylko zamknę oczy, widzę twarz tej jedynej, której nie byłbym w stanie zranić. Nie celowo.

Z westchnieniem unoszę się i zaczynam przepychać do wyjścia. Czuję, że ktoś łapie mój łokieć, więc odwracam się, aby spojrzeć kto to. Przede mną stoi Emily, a jej smukłe ciało odziane jest niemal tylko w siateczkę. Moje spojrzenie spotyka się z jej, a dziewczyna przybiera uwodzącą maskę. Jej usta wyginają się w chytrym uśmieszku, na który patrzyłem zbyt długo w swoim życiu. Zagryza dolną wargę, a jej dłoń kieruje się na mój tors.

-Cześć, Harry.- Nie mówi głośno, jednak doskonale ją słyszę spośród głośnych dźwięków klubowej muzyki.

-Nie mam czasu, Emily.- Wzdycham niecierpliwie. Nie chce mi się z nią gadać. Jedyne co chce zrobić, to wrócić do domu i iść spać. Ilość alkoholu, którą wypiłem skutecznie odbiera mi trzeźwy umysł i rozsądek.

-Och, byłam tu wystarczająco długo i sądzę, że jednak masz czas. Coś cię gryzie, kochanie?

-Nie mów tak do mnie.- Odpycham jej dłoń, a ludzie bawiący się wokół nas nie mają pojęcia o sytuacji, w której się znajdujemy. Każdy przejmuje się tylko sobą. Dziewczyna nie daje za wygraną i obejmuje mój nadgarstek swoimi długimi palcami, po czym ciągnie mnie zdecydowanie w stronę wyjścia. Gdy jesteśmy już na świeżym powietrzu, dziewczyna robi krok ku mnie, a moje plecy dotykają betonowej ściany.

-Czyżby źle się działo w twoim związku?- Jej idealnie wydepilowana brew unosi się ku górze, a palec wskazujący kreśli nieznane kształty na mojej klatce piersiowej. Umysł zalewa mi się wspomnieniami nocy, które razem spędziliśmy.

-Nie chcę o tym gadać.- Zdecydowanie, nie jestem dzisiaj zbyt rozmowny, a wszystko ze względu na Zoey i jej pojebany pomysł mojego spotkania z matką. Na samą myśl o tym wszystko się we mnie gotuje.

-Skarbie, nie masz się czym przejmować. Wystarczy, że wsiądziesz ze mną teraz do tego samochodu.- Ruchem dłoni wskazuje na ciemny pojazd stojący po drugiej stronie ulicy. Przełykam ślinę i kręcę przecząco głową.

-N-nie mogę.- Krztuszę się. Nie mogę tego zrobić. Mam zobowiązania… Mam, prawda?

-Dlaczego nie?- Przekrzywia głowę na prawą stronę i wpatruje się we mnie. Jej wzrok przepełniony jest erotyzmem.

-Pozwolisz, aby ktoś mówił ci co masz robić? Co jest dla ciebie dobre? Kochanie, sam wiesz najlepiej co powinieneś uczynić.- Jej język przebiega po czerwonych ustach, a ja nie mogę oderwać od niego wzroku. Alkohol napędza moje nieprzemyślane decyzje co sprawia, że kiwam potakująco głową i wraz z Emily kieruję się w stronę czarnego auta.

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz