Rozdział 1.

11.7K 493 20
                                    

Rozdział 1.

Od jakiejś godziny bezczynnie wpatruję się w zmierzające ku poszczególnym liczbom wskazówkom na zegarze w sypialni. Moje ciało przykryte jest turkusowym kocem, a drżące dłonie bez przerwy wygładzają pomięty materiał spodenek od piżamy. Ze łzami w oczach przypominam sobie wydarzenia ostatnich dni. A właściwie to nie przypominam, tylko wyobrażam. Te sceny wciąż siedzą w moim umyśle, a ja nie potrafię się ich pozbyć. Są zbyt realne jak na wspomnienia. Zbyt bolesne.

Pukanie do drzwi wyrywa mnie z półprzytomnego stanu. Kieruję wzrok na Nialla, który właśnie przekracza próg mojego pokoju. Od momentu, w którym zabrakło Jego, blondyn nie odstępuje mnie na krok. Już Tamtego Dnia przyjechał do mnie niemal po kilku minutach, aby móc mnie pocieszyć.

-Jak się ma moje kochanie?- Pyta z lekkim uśmiechem i siada na skraju łóżka. Zagryzam mocno dolną wargę i zamykam oczy nie chcąc, aby widział moje łzy. Po chwili czuję mocno oplatające mnie ramiona i jego swoisty, śliczny zapach. Opieram czoło o jego klatkę piersiową, czując jego zainteresowanie moim bezpieczeństwem.

-Nie płacz, Zoey. Nie ma o co. Tak widocznie musiało być.- Szepcze prosto do mojego ucha, a ja staram się zapanować nad dreszczami obiegającymi moje ciało.

-Jadłaś coś dziś?- Zadaje kolejne pytanie, więc kręcę przecząco głową. Chłopak zachowuje się niemal jak mój ojciec, z tymże między nami istnieje minimalna różnica wieku. Wraz z Liamem tworzą mi rodzinę, której w tym momencie zabrakło.

-W takim razie chodź do kuchni, jesteś osłabiona. Liam przygotował ci śniadanie.- Blondyn unosi się i wyciąga ku mnie dłonie, abym mogła je chwycić i wstać. Gdy moje stopy dotykają drewnianej jasnej podłogi, na chwilę tracę równowagę. Refleks Nialla pomaga mi utrzymać się w pionowej pozycji. Ciągle trzyma jedną z moich dłoni, kiedy kierujemy się na parter. Wzdycham cicho, widząc krzątającego się po kuchni kuzyna. Moje nozdrza wypełnia znajomy zapach ulubionych babeczek, a gdy Horan pomaga mi usiąść przy wyspie kuchennej, toster krótkim sygnałem oświadcza nam, że chleb jest już wystarczająco przypieczony.

Nie jestem pewna, ale chyba żaden z dwójki mężczyzn w tym pomieszczeniu nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie mam zamiaru zjeść niczego, co właśnie jest przygotowywane. Mimo iż szanuję ich pracę i cieszę się że o mnie dbają, nie potrafię nic przełknąć. Ten ból rozsadzający moje ciało od środka wydaje się zapełniać wszystkie moje organy, mięśnie, tkanki i żyły, nie pozwalając na przyjmowanie czegokolwiek z zewnątrz.

Kiedy danie jest już gotowe, dziękuję Liamowi za przyrządzenie naszego specjału, który gości na naszych talerzach tylko w niedziele. Dzisiaj, pomimo zwykłego dnia kuzyn postanowił je dla mnie zrobić. W pobliżu serca majaczą mi się wyrzuty sumienia, jednak wiem, że jeśli tylko coś połknę, zaraz to zwrócę. Siedzę więc z łokciem opartym o blat i grzebię w talerzu, udając, że jem. Niall jest zbyt pochłonięty swoją porcją, aby zwrócić swoją niepodzielną uwagę na cokolwiek innego, natomiast Liam wychodzi na dwór, aby z skrzynki pocztowej wyciągnąć listy. Gdy wraca, powoli przekłada jeden nad drugi, szukając czegoś bardziej interesującego niż comiesięczne opłaty za rachunki. Nagle jego oczy stają się szersze, co udaje mi się zauważyć dzięki ciągłemu przyglądaniu się jego spokojnej dotychczas twarzy. Jego usta wyginają się w szeroki uśmiech, a wzrok ląduje na mnie, zdziwionej jego zachowaniem. Podchodzi ku mnie i mocno przytula, po czym podaje list z, jak się okazuje, King's College London. Staram się opanować rosnący wewnątrz strach, więc mocno przygryzam dolną wargę i nerwowo otwieram kopertę sprawiając, że rozdziera się znacznie w kilku miejscach. Moje dłonie nie mogą poradzić sobie z otwarciem złożonej na trzy części kartki w kolorze kości słoniowej, tak bardzo się trzęsą. Kiedy w końcu papier jest niemal idealnie rozłożony, moje zawzięte spojrzenie lustruje kolejne linijki pisma. Unoszę spojrzenie na wyczekujących Liama i Nialla. Blondyn przerywa nawet posiłek, aby zorientować się w sytuacji.

-Dostałam się…- Szepczę z trudem, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Względne szczęście. Będę się uczyć na wymarzonej uczelni. To do mnie nie dociera.

Liam natychmiast porywa mnie w objęcia, a ja przyciskam czoło do jego klatki piersiowej. Po raz pierwszy od niemal tygodnia na mojej twarzy widnieje niewymuszony, szczery uśmiech.

_________________________

Jest ! :) Przepraszam że taki krótki ;/ Wcisnęłam od razu to przyjęcie Zoey na uniersytet , bo będzie mi potrzebne w kolejnych rozdziałach , a w tym nie miałam czego opisać:D

WIECIE CO . Jak wyobraziłam sobie kolejne rozdziały to zaczęłam ryczeć . Mama patrzyła na mnie jakby mi piątej klepki brakowało . Serio . Moja wyobraźnia mnie przeraża . Was też ?

Następny postaram się napisać dłuższy :)

@myszkutropus i @looooolz - czytając wasze komentarze pod prologiem śmiałam się jak głupia XD jesteście takie kochane *-* aż chyba wam zadedykuję dwa pierwsze rozdziały:D

Kocham was mocno ! ♥

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz