Rozdział 49.

6.2K 384 10
                                    

Rozdział 49.

Reeva natychmiast zasypuje mnie pytaniami na temat mężczyzny, którego widziała w samochodzie. Ze spokojem odpowiadam jej, że to mój kuzyn. Wyczuwam zainteresowanie w jej głosie, dlatego w dość szybkim czasie dodaję, że ma dziewczynę, która aktualnie również studiuje. Cień zawiedzenia przemyka przez jej śliczną twarz, jednak nie jest mi z tego powodu przykro. Owszem, lubię ją, jednak znacznie ważniejsza jest dla mnie Danielle.

We dwie udajemy się na krótki spacer po budynku. Cieszę się, że Reeva już kiedyś tutaj była i wie, gdzie znajdują się poszczególne klasy. Gdyby nie ona, zginęłabym w pierwszym korytarzu. Odbieramy plan zajęć na ten semestr i czytamy go, siedząc na jednej z wolnych ławek. W tym czasie przychodzi do nas Vincent. Nie zgadza się na propozycję Reevy, aby usiąść obok nas. Stoi przed nami, co chwila zerkając to na mnie, to na dziewczynę obok. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale wygląda na niezadowolonego. Po paru minutach bezczynnego wgapiania się w nas, odchrząkuje cicho, co zwraca uwagę czerwonowłosej.

-Wybacz, Zoey, ale będziemy już iść. Muszę odprowadzić Vincenta na jego pierwszą lekcję.

-W której sali się odbywa?- Pytam, patrząc na niego. On jednak szybko odwraca wzrok. Zamiast niego odpowiada mi dziewczyna.

-Dwieście osiem, a twoja?

-Sto trzynaście.

-Och, w takim razie do zobaczenia na lunchu!- Macha mi, zanim Vincent całkowicie przyciąga ją do siebie, uniemożliwiając ruch. Ich relacja wygląda na dziwniejszą niż się spodziewałam, że będzie, ale nie chcę wtykać nos w nie swoje sprawy, dlatego jak na razie zostawiam ich temat. Chowam kartki do torby i wstaję, kierując się w stronę sali, w której mam lekcje. Zajmuję miejsce w tylnych rzędach, a jako że do dzwonka pozostało jeszcze dość dużo czasu, wyciągam telefon i uruchamiam Twittera. Przeglądam go przez chwilę, po czym wzdycham i z niewielkiej kieszonki wyjmuję splątane słuchawki. A przecież tak ładnie je zwinęłam, mówię do siebie w myślach. Bardziej poplątane nie mogły być.

***

Po pierwszej połowie zajęć jestem pozytywnie nastawiona na dalszy ciąg. Wszyscy nauczyciele wydają się mili, jednocześnie od razu dali nam do zrozumienia, że to nie przelewki. Parę osób wyszło w trakcie przemawiania profesorów, co nikogo nie zdziwiło. Kiedy kieruję się na hol główny, przechodzę obok pomieszczenia przeznaczonego dla sprzątaczek. Słyszę ciche szlochanie, dlatego mimowolnie przysuwam się bliżej drewnianej powłoki. Spowalniam oddech, chcąc usłyszeć jak najwięcej. Wiem, że jestem wścibska, ale komuś może się dziać krzywda, a ja później mogę być świadkiem w sądzie, w sprawie o morderstwo. Moment, co?

-Ile razy, do chuja, mam ci powtarzać, żebyś trzymała się od niej z daleka?- Syczy mężczyzna, którego głosu nie jestem w stanie rozpoznać. To mnie nie dziwi, ponieważ nie znam tutaj dziewięćdziesięciu dziewięciu procent uczniów.

-A... ale to...- Jąka się druga osoba, której kruchy głos wskazuje na to, że jesgo właścicielem jest dziewczyna. Marszczę brwi. Kto u licha prowadzi takie rozmowy? Nabiegają mnie nieprzyjemnie myśli.

Zanim ktokolwiek odzywa się po raz kolejny, słyszę głuchy łomot, a zaraz po nim urywany krzyk. Przykładam dłoń do ust, doskonale wiedząc co się właśnie stało. Cholera, on ją tam bije!

-Nie masz, kurwa, żadnego prawa, do niczego, rozumiesz?! Jesteś zwykłym ścierwem, które nie wiem jakim cudem się tutaj dostało! Ciesz się, że twój ojciec pozwolił ci na to wszystko!

-Nie masz o niczym pojęcia.- Znów ten sam, przykry odgłos. Mam coraz większą ochotę wejść do środka i zakończyć to wszystko. Tylko co dalej?

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz