Rozdział 11.

8.7K 387 16
                                    

Rozdział 11.

Jeden dzień do końca tygodnia, który dostałem od Louisa. Siedzę w samochodzie przed szpitalem psychiatrycznym, w którym mieszka teraz Zoey. Deszcz nieustannie wybija głośny rytm, zderzając się z pojazdem chroniącym mnie przed zamoczeniem. Moje oczy mimowolnie kierują się ku najwyższemu piętru budynku. Mrużę je, chcąc jeszcze raz dostrzec choćby sylwetkę osoby, którą kocham. Serce zaczyna mi szybciej bić, kiedy jej drobne ciało pojawia się w oknie. Nawet stąd mogę dostrzec, że jest potwornie wychudzona. Przełykam głośno ślinę i spuszczam głowę, nie mogąc dłużej wytrzymać bólu spowodowanego widokiem Zoey. Zaczynam nerwowo bawić się palcami, plącząc je ze sobą. Zastanawiam się nad wszystkim co chcę jej powiedzieć. Tekst "Hej, wróciłem. Chcę znowu z tobą być" rozśmiesza mnie samego. Jest tyle tematów, które chciałbym poruszyć. Tyle mam jej do powiedzenia, a wciąż nie wiem jak to ubrać w słowa. Po chwili deszcz przybiera na sile. W tym samym momencie obok mojego samochodu zatrzymuje się drugi, mniejszy. Od strony pasażera wysiada drobna postać, próbując za wszelką cenę zakryć głowę przed wodą. Szybkim ruchem naciąga kaptur i niemal biegnie w stronę drzwi wejściowych.

Zoey's POV

-Zoey, przyszła do ciebie jakaś dziewczyna.- Pani Annabel wchodzi do mojego pokoju, wcześniej informując mnie o tym cichym pukaniem do drzwi. Zdążam odsunąć się od okna i schować żyletkę, swobodnie leżącą na kołdrze. Barry mocniej zwija się w kłębek i pomrukuje cicho przez sen.

-Kto to?

-Nie wiem. Chce z tobą porozmawiać.

-Dobrze.- Myślę nad tym, kim może być osoba chcąca porozmawiać ze mną o tak późnej porze. Widziałam samochód i osobę biegnącą w stronę budynku, jednak nie spodziewałam się mieć żadnych gości. Gdzieś w głębi umysłu zastanawia mnie drugi pojazd, ślęczący na swoim miejscu od około dwóch godzin.

Pani Annabel wychodzi z pomieszczenia, a jej miejsce zajmuje młoda kobieta, mniej więcej w moim wieku. Ma czarne, długie włosy, a jej twarz jest znajoma. Wpatruję się w nią wiedząc, że robię to nieuprzejmie, jednak nie potrafię się powstrzymać.

-Hej, Zoey.- Jej głos powoduje ciarki na moich ramionach. W jednej chwili w mózgu burzy się kolejny mur, a wspomnienia wylewają się zza niego z prędkością światła. Przełykam ślinę i otwieram szerzej oczy, widząc przed sobą to wszystko, co przeżyłam wraz z… Jade.

-Wszystko dobrze?- Pyta, widząc moją przerażoną minę. Mimo niepewności w głosie, jej twarz pozostaje bez wyrazu. Miejsce teraźniejszego pobytu również się nie zmienia. Nerwowo przestępuje z nogi na nogę i marszczy brwi, chyba zastanawiając się nad tym co może mi powiedzieć.

-Dawno się nie widziałyśmy.- Kiwam twierdząco głową, mimo iż nie mam zielonego pojęcia o tej sprawie. Faktycznie, nie pamiętam ostatniego spotkania z nią, jednak nie wiem czy to z powodu mojego zaniku pamięci czy tak odległego czasu ostatniego spotkania z nią.

-Chciałam ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam.

-Dokąd?

-Wracam do Kalifornii.- Kolejna fala wydarzeń z poprzednich miesięcy życia zalewa moją podświadomość. Jade uciekła stamtąd… I teraz chce wracać?

-Dlaczego?

-Cóż, stwierdziłam że Londyn to nie miejsce dla mnie. Dodatkowo znów spotkałam byłego mojej siostry.- Wzrusza ramionami. Jej siostra… Sophia?

-Możesz wytłumaczyć mi o co chodzi?- Pytam, mając nadzieję, że mi odpowie. Jade patrzy na mnie przez chwilę zdziwionym wzrokiem, jednak chyba dochodzi do wniosku, że nie ma nic do stracenia.

-Ten twój kuzyn jest byłym chłopakiem Sophii. Przez to wszystko sprawy się trochę pokomplikowały i muszę stąd wyjechać.

Zamykam oczy, a pojawiający się pod powiekami obraz nie daje mi spokoju. Moja rozmowa. Rozmowa z Perrie? Tak, to na pewno ona. Mówi mi o tym, że spędziła noc z Zaynem… Tłumaczy się, dlaczego nie przyszła na czas… Bo musiała załatwić sprawę z byłą dziewczyną Liama… O Boże.

Gwałtownie łapię powietrze, gdy uświadamiam sobie to wszystko, a kolejne fragmenty układanki łączą się w całość. Z desperacją szukam za sobą podpory, a gdy jej nie odnajduję, moje ciało z głuchym trzaskiem ląduje na podłodze, a z ust wydobywa mi się głośny jęk. Czuję kości wbijające się w skórę, powodując nieprzyjemne uczucie.

-Zoey, wszystko w porządku? Zoey? O mój Boże, Zoey!- Jade wygląda na przerażoną, kiedy rzuca się, aby kucnąć obok mojego ciała. Moja sylwetka zaczyna nieprzerwanie drżeć, a płuca nie są w stanie całkowicie napełnić się powietrzem. W klatce piersiowej czuję dziwny, jednak doskonale znany ścisk, powodujący utratę przytomności. Łypię białkami, a tęczówki niemal całkowicie znikają z powierzchni mojego oka. Wiem to, ponieważ nie widzę niczego prócz czarnego koloru nad sobą. Powoli tracę czucie w kończynach.

-Chryste!- Rozpoznaję głos pani Annabel, kiedy drzwi otwierają się, wydając charakterystyczne skrzypnięcie.

-Leć po doktora, natychmiast!- Jestem niemal stuprocentowo pewna, że mówi do Jade. Czuję jej małe, jednak silne w uścisku dłonie, a jej krótkie palce mocno wciskają się w moją chłodną już skórę.

-Zoey, oddychaj!- Potrząsa mną lekko, a ja staram się wykonać jej polecenie. Okazuje się to być znacznie trudniejsze niż mi się wydawało.

Harry's POV

Coś się tam stało. Wiem o tym. Czuję to. Kiedy drobna postać wybiega z budynku, natychmiast wychodzę z samochodu i w ostatnim momencie łapię ją za ramię, gwałtownie odwracając w swoją stronę. W tej samej chwili kaptur opada na plecy postaci, którą okazuje się być Jade. Ja pierdole.

-Co ty tu kurwa robisz?- Syczę, a dziewczyna szybko mi się wyrywa. Jej spojrzenie ciska błyskawicami, jednak teraz mnie to nie obchodzi. Zasadniczo nigdy mnie to nie obchodziło.

-Chuj ci do tego.- Odpyskuje.

-Byłaś u Zoey?- Nie daję za wygraną.

-Przecież ją zostawiłeś.- Pluje mi pod nogi, a ja zwalczam chęć obicia jej rozkapryszonej mordy.

-Gówno cię to obchodzi. Ty teraz też uciekasz. Co się stało?- Kiedy odpowiada mi ciszą, moje dłonie zaczynają się trząść.

-Nie każ mi kurwa powtarzać!- Podnoszę głos, a Jade spuszcza wzrok.

-Ma atak. Kazano mi natychmiast opuścić budynek.- Wyrzuca z siebie, zagryza dolną wargę i po paru sekundach znika we wnętrzu pojazdu. Po chwili na podjeździe zostaję tylko ja i moje auto. Moje serce gwałtownie wyrywa się z klatki piersiowej, kiedy stawiam szybkie, pewne kroki przed siebie. Popycham duże drzwi, a zewsząd otacza mnie biały kolor. Muszę na moment przymknąć oczy, jednak pojedyncze krople łez zdążają wydostać się poza barierę powiek. Ocieram je szybko i rozglądam się wokół, szukając czegokolwiek, co może mi pomóc odnaleźć Zoey. Kieruję się na lewo, skąd dobiegają do mnie głośne głosy. Możliwe, że osoby, które słyszę kłócą się. Gdy moje spojrzenie odnajduje duże, szerokie schody bez zastanowienia ruszam przed siebie. Biorę po trzy stopnie, chcąc jak najszybciej znaleźć się na najwyższym piętrze. Wiem, że moja wyobraźnia może mnie zwodzić, jednak podświadomość nie daje przemówić sobie do rozsądku i na ślepo prowadzi mnie tam, gdzie nigdy nie miałem okazji przebywać. Zanim docieram do najdalszego pokoju na tym korytarzu, kątem oka dostrzegam poruszenie w jednej z wcześniejszych sal. Drewniana powłoka szybko ulega pod naciskiem mojej dużej dłoni.

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz