" Zmiana lokum"

22.8K 1.9K 446
                                    

- Będę miał syna - chwalę się z nutką dumy w głosie.

- I jak go nazwiesz? - śmieje się Joel. - William King drugi Collins?

- Nie! - nabija się Milo. - William małpa drugi Collins!

- Ewentualnie William cymbał drugi Collins - dopowiada Ryan.

- Blake - odpowiadam spokojnie i upijam łyk soku pomarańczowego. Nadia uznała, że to jest zdrowsze od piwa, ale czy lepiej się trawi? NIE! Zimne piwo idealne na upalne dni, no ale chyba muszę się przyzwyczaić do zdrowej żywności. Przez cały czas muszę udowadniać Nadii, że chcę z nią być na dobre i na złe.

- Blake? - powtarza Milo.

- Głuchy jesteś ? - pytam cierpko. - Tak, Blake Collins. Najlepsze dziecko świata. - spoglądam na Ryana. - Megan się do tego grona nie zalicza. Ciągle beczy!

- Bo twoje dziecko będzie grzeczniutkie! - oburza się.

- Po tatusiu - szczerzę zęby w uśmiechu. Wpadłem totalnie, ale jakoś mnie to nie przeraża. Dziecko to dziecko i tyle. Myślałem, że ojcostwo będzie mnie przerażać, ale tak nie jest. Chyba seksapil Nadii dobrze na mnie wpływa. Zwłaszcza na dolną partię mojego ciała. Moją największą dumę.

- Jeśli to dziecko wda się w ciebie, to chyba wolę, żeby spełniła się Apokalipsa. - bełkocze Milo.

- Dokładnie! - wtrąca Ryan. - Dwa gnojki o tym samym charakterze? NIGDY

- W ŻYCIU! - przerywa Milo. Wywracam oczami i moją uwagę przykuwa ruch przy furtce na działce pana Morrisa.

- Błagam, tylko nie one - kręcę z niedowierzaniem głową. - Trzy idiotki.

- Hej, panowie - mówi Joy. - Dawno się nie widzieliśmy. - jej entuzjazm wywołuje u mnie mdłości. Jak puszczę pawia na jej bluzę to będzie tylko i wyłącznie jej wina. Jej perfumy aż drażnią moje nozdrza.

- I jak cudownie nam się egzystowało - stwierdzam z przekąsem.

- Och, Willy - niemal mruczy. Kurwa. Od mruczenia jest ten mały rudzielec mojej sąsiadki. Codziennie o tej samej godzinie sobie śpiewa. Miau i miau i miau. Nienawidzę tych demonów z postacią kotów. Mają w sobie coś takiego przerażającego. Jakby chciały człowieka zabić.

- Och - udaję jej ton. - Spierdalaj.

- Działka nie jest tylko wasza! - gani Samanta. Na nią nawet nie mam ochoty patrzeć. Przyjaciółka od siedmiu boleści, knująca intrygi za moimi plecami.

- Twoja też nie - upijam sok. - Należy do Morrisa, a z tego co mi wiadomo to my.. - wskazuję na chłopaków - mu płacimy za alkohol.

- Pff - kwituje Sam. - trudno. Mamy ochotę tutaj dzisiaj z wami posiedzieć. - wstaję z krzesła i spoglądam na trzech debili.

- Spadamy - mówię. - Znajdziemy sobie inną miejscówkę.

- Ale tu jest zajebiście.. - jęczy Milo, ale wstaje ze swojego miejsca. - Ale nie będę siedział z paszczurami.

- Podzielam twoje zdanie, przyjacielu - nabija się Joel.

- Dlaczego nas tak traktujecie? - pyta niewinnie Joy.

- No nie wiem - udaję, że myślę. - Może dlatego, że jesteście KŁAMLIWYMI sukami! Chciałyście zataić, że będę miał dziecko. Straszyłyście Nadię, ale nie wiedziałyście, że to właśnie ona jest kobietą w moim guście. Seksowna mamuśka I HAAA!

- To na końcu nie było konieczne - mówi z rozbawieniem Ryan.

- Ale Nadia jest seksowną mamuśką - wzruszam ramionami. - Cycki jej urosły! A ja kocham te dwie cudowne fałdki! Są boskie!

- Możesz dotknąć moich - oferuje Sara.

- Żeby mi ręka uschła ? - pytam zjadliwie. - Z resztą nie zdradzam swoich ideałów.

- Ale Nadia zdradza!

- Twój brat się nie liczy - spoglądam na Sam. - Allan to zwykła oferma i tyle w temacie. Nadia jest moja. M O J A! - literuję. - I łapy precz od niej i dziecka!

- Wzorowy tatuś się znalazł. - prycha Sam. - Będziesz chujowym ojcem, bo się do niczego nie nadajesz. Zgrywasz teraz takiego ważniaka, a tak naprawdę gardzisz Nadią i dzieckiem. Najchętniej spieprzyłbyś na Antarktydę, Bambo szukać, niż zająłbyś się swoją nową rodziną. Znam cię za dobrze i wiem, że twój syn będzie wychowywał się bez ojca. Nie udawaj, że jesteś honorowy i święty, bo oboje wiemy, że to nie prawda!

- Posłuchaj mnie teraz uważnie - spoglądam na nią z mordem w oczach. Nie ma prawa mówić takich rzeczy, kurwa! - Nie zostawię Nadii ani mojego syna. Jestem z nich odpowiedzialny i zrobię wszystko, żeby mieli godne życie. Zapewnię im wszystko, co będą chcieli i obdarzę ich miłością. Nie mam zamiaru uciekać od odpowiedzialności. Biorę życie we własne ręce i tobie nic do tego. Moja Nadia, moje dziecko i moje życie, a tobie nic do tego ty mała kłamliwa pijawko! Odpierdol się ode mnie i mojego życia. Daję ci ostatnie ostrzeżenie. Kolejnego nie będzie i radzę ci się nie zbliżać.

- Wiem, że kłamiesz - prycha.

- Powiedz mi to za dwadzieścia lat - kwituję. - Zobaczymy, kto miał rację. - odwracam się i podchodzę do chłopaków, czekających przy furtce.

- Stary to,gdzie idziemy?

- Na tor wyścigowy - odpowiadam z nutką rozdrażnienia. Samanta to niezłe ziółko. Potrafi mnie nieźle wyprowadzić z równowagi.

- Nie możemy! - oburza się Ryan. - To jest teren Stewarda dzieci! Oni nas zabiją.

- Nie dramatyzuj - kwituję.

- Stary! - wtrąca Milo. - Przecież nie możemy się tam włamać.

- Kurwa - przystaję. - Nikt nam nic nie zrobi.

- Skąd pewność?

- Bo jestem pieprzonym właścicielem, ciemnoto!

------
Hej misie ❤️
Dziękuję za cierpliwość 😘 Mój tydzień zawsze jest zawalony, więc zwyczajnie nie mam czasu na pisanie tak często w okresie szkolnym. Nauka, siłownia, wolontariat dają mi w kość i po prostu po powrocie do domu nie mam już siły na nic!! Rozdziały będą pojawić się w weekendy.
Buziole ❤️

Uroczy łobuz Where stories live. Discover now