" Chcesz tego dziecka?"

23K 1.9K 292
                                    

Ustawiam się na linii startu i nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł ruszyć z miejsca. Kurwa. Zostanę ojcem.

Ja?

To kurwa jakiś kiepski żart!

- Ja pierdole! - uderzam w kierownicę z wściekłością. Z tego wszystkiego nawet nie skupiam się na założonym planie wyścigu. Chcę tylko zapomnieć chociaż na moment, że zrobiłem dzieciaka. Kurwa. - Będę tatą - prycham. - Wpadłem po same jaja! - światła zmieniają się na żółte, a po kilku sekundach na zielone. Wciskam gaz do dechy i od razu wychodzę na prowadzenie. Zostanę ojcem! To jest nierealne. Przecież nie jestem przygotowany na takie zobowiązania. Z każdą sekundą samochód nabiera większej prędkości, zostawiając konkurencję w tyle. Zaciskam ręce mocniej na kierownicy i skupiam wzrok na asfalcie przed sobą. Jestem wściekły na siebie za tą pieprzoną sytuację.

- KURWA! - krzyczę. Wchodzę w zakręt, a potem kończę pierwsze okrążenie. Moje myśli ciągle krążą przy dziecku i Nadii. Powinienem o tym wiedzieć od samego pieprzonego początku! Dlaczego wszyscy przede mną to zataili? Dlaczego Sam straszy Nadię? O co w tym wszystkim chodzi do cholery? Z jednej strony czuję pieprzoną złość, a z drugiej smutek i żal. Sam siebie już nie ogarniam. Spoglądam w lusterko wsteczne. Jeden z przeciwników siedzi mi na ogonie. Chyba cię pojebało chłopczyku, że Collins pozwoli ci wygrać. To, że ma teraz życiowy kryzys nie znaczy, że przegra. Nie splamię swojego honoru i nazwiska. I właśnie dlatego muszę zachować się jak mężczyzna i zaakceptować dziecko. Mogę się wściekać i mieć pretensje do całego świata, a tak naprawdę sam się o to prosiłem. Mój rywal wysuwa się na drugi pas, żeby mnie wyprzedzić. Jedziemy obok siebie z tą samą prędkością. On jeszcze nie wie, na co stać moją bryczkę. Wciskam gaz niemal do samej podłogi, a samochód błyskawicznie wychodzi na prowadzenie. Wyjeżdżam na środek toru, bo w ten sposób, żaden skurwiel nie ma szans mnie wyprzedzić. Ani z prawej, ani z lewej strony.

****

Nadia

- POWIEDZIAŁAŚ MU, WYWŁOKO ? - krzyczy Sara, zwracając na nas uwagę widowni. Specjalnie czekała, aż rozpocznie się wyścig, żeby przypadkiem William jej nie usłyszał. Tak naprawdę nie wiem, skąd o tym wie. Przecież na pewno Sam mu nie powiedziała.

- Nie - bronię się. - gdybym to zrobiła, nie pytałby się, czy to jego dziecko.

- Mogłaś skłamać - oburza się Joy. - Zjebałaś mu życie.

- Zamknij jadaczkę - wtrąca jakiś chłopak, który przyszedł tutaj za Willem. - To ja mu powiedziałem.

- Ryan? Skąd o tym wiedziałeś? - pyta Samanta z dziwnym wyrazem twarzy.

- Same się wkopałyście - prycha. - Na waszym miejscu mówiłbym ciszej w miejscach publicznych. Nie chcę być w waszej skórze, gdy Will zakończy wyścig. - nabija się. - Ona was zabije.

- Nie wyglądał na szczęśliwego faktem o ojcostwie - Joy spogląda na mnie wymownie. - Pewnie nawet nie zaakceptuje dziecka. - spoglądam na toczący się wyścig. William jest na prowadzeniu i najpewniej tak zostanie. Konkurencje zostawił dawno w tyle.

- Po prostu musi się do tej myśli przyzwyczaić - odpowiada Ryan ze spokojem. - Will nie jestem sukinsynem, mimo że w takim świetle go stawiacie. Zwłaszcza ty, Sam! Byłaś jego przyjaciółką, a tak go zdradziłaś.

- Podziękuje mi - odpowiada z pewnością siebie. - Nie chciałam, żeby zmarnował sobie życie na pieluchy. - nagle chłopak chwyta mnie za rękę i zmusza mnie do wstania z miejsca.

- Usiądziesz z nami - oznajmia i prowadzi mnie do zupełnie innego rzędu. Jestem mu wdzięczna, że zamiera mnie od tych idiotek. Mam dość słuchania komentarzy o moim brzuchu i dziecku, którego nikt nie chce. Nie zmuszę Willa do zajęcia się dzieckiem. To zależy tylko i wyłącznie od niego. Jeśli wyprze się ojcostwa, to w porządku. Nie mogę go do niczego przymusić.

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz