36

5.7K 396 25
                                    

-Przechodziłam korytarzem w akademii i usłyszałam krzyki na dziedzińcu, więc stwierdziłam, że sprawdzę co się dzieje -zauważam, że chce się już wtrącić, jednak nie dam mu dojść do słowa i ciągnę dalej- przykro mi, że coś takiego musiało spotkać twoją siostrę. Naprawdę nie wyobrażam sobie co ja bym zrobiła na twoim miejscu.

- Na pewno to samo- stwierdza. Jednak ja nie jestem co do tego pewna. Nie rozumiem po co chce zabijać niewinnych ludzi, skoro wina należy tylko do jednego z nich- podniosłaś rękę, czyli idziesz z nami, tak?- dopytywał, a ja miałam w głowie coraz większy mętlik. Nie mogę pozwolić, aby skrzywdzili kogoś mi bardzo bliskiego, ale z drugiej strony muszę ostrzec Ashtona o nadchodzącym zamachu. Naprawdę, coraz mniej zaczyna mi się to podobać, jednak dla dobra nas wszystkich powinnam iść. Nie dlatego, żeby zabijać, lecz, żeby ich ostrzec. Muszę wiedzieć co planują, żeby móc działać. A, żeby się czegokolwiek dowiedzieć muszę do nich dołączyć.

- Pewnie, że tak- słowa same wyleciały z moich ust. Jednak pomimo kłamstwa były na tyle wiarygodne, że zaczęłam się martwić, iż tak łatwo mi to wychodzi.

- Świetnie- jednak ja nie byłam co do tego taka pewna, lecz sądząc po uśmiechu, który przecinał ból na twarzy chłopaka sądzę, że się naprawdę cieszy- do której klasy chodzisz, dam głowę, że cię wcześniej nie widziałem- stwierdził mierząc mnie od góry do dołu, co mi się w ogóle nie spodobało.

- Pierwszej- mimo, że była to prawda i nie skłamałam, poczułam w środku ból. Zamiast jakiejkolwiek słowem pocieszyć chłopaka, to ja mu ciągle przypominałam o stracie siostry, nawet głupim numerem klasy.

- To może dlatego- westchnął, naprawdę brawa Lynn, potrafisz pocieszać ludzi- nie za bardzo mieszałem się w życie Abby, ona tego nie chciała, co było mi na rękę- przyznał, przez co skarciłam się w duchu, że takim może i dla niektórych bezsensownym słowem rozpętałam lawinę wspomnień, jednak w gruncie rzeczy chciałam go wysłuchać, może i będzie mu lżej.

- Może usiądziemy- przerywam wskazując palcem na pobliską ławkę.

- Pewnie- przytaknął, wysyłając mi szczery, słaby usmiech, który odwzajemniłam podwójnie. Chciałam w ten sposób dać mu znak, że może kontynuować swoją historię- wolałem przesiedzieć ten czas z kumplami niż przesiadywać z nią. Powinienem więcej naciskać, jednak od razu jej przytakiwałem- nie mogę dłużej patrzeć jak cierpi opowiadając to czego żałuję, prawda jest taka, że jej nie cofnie.

-Nie zmienisz przeszłości- mówię, mając nadzieję, że do niego to dotrze- nic byś nie zrobił, skoro Abby nie chciała, żebyś krzątał sobie nią głowę, to na pewno nie odpuściła by. Ja na jej miejscu tak bym postąpiła- może i nie znałam jej za dobrze, ale jestem w tym samym wieku co ona to pewnie myślimy podobnie. Gdyby tylko była tu Tris, to od razu postawiła by go na nogi. Jednak w tej chwili wolę o niej nie wspominać, ani o Ashtonie, nie jestem pewna jakby zareagował na ich temat. Jak na razie mogę stwierdzić, że nie koi zbytnio sympatią do panujących nad czym innym niż powietrze i woda.

- Pewnie masz rację- westchnął cicho, po czym podniósł się- masz ochotę na mały spacer?- zapytał spoglądając na mnie. Nie zbyt jestem co do tego pomysłu przekonana, jednak powinnam się zgodzić, żeby jakkolwiek poprawić mu humor.

- Zgoda- przytaknęłam z uśmiechem, który z resztą był szczery, tylko skrywał nutkę niepokoju.

- Do lasu?- zapytał po raz kolejny, a mój wzrok spoczął niepewnie na rzędzie drzew rozsypanych przede mną.

- Czemu nie?- raz kozi śmierć, bynajmniej mam nadzieję, że nie moja. Z resztą o czym ja myślę, przecież nie może mnie skrzywdzić, chociaż nie jestem co do tego taka pewna. Mimo to weszłam z nim w głąb lasu, z nadzieją, że, gdyby się coś działo kobieta pojawi się w pobliżu.

**

W drodze powrotnej panowała cisza, jednak nie była ona nie komfortowa. Rozumiałam, że potrzebował jej zarówno tak jak i ja do poukładania swoich spraw. Tomas zastanawiał się zapewne nad nadchodzącą wojną, jednak moje myśli krążyły wokół całej trójki. Muszę ostrzec ich jak najszybciej, dopóki nie jest za późno. Nie jestem pewna kiedy będą chcieli wyruszyć, ale skoro już za dwa miesiące kończy się szkoła, to sprawa musiała być na tyle poważna, że mimo to postanowili rozdzielić akademię. A mogę się założyć, że Tomas tak łatwo nie odpuści. Moje walające się myśli przyporządkował głos niebieskowłosego.

- A tak właściwie jak się nazywasz?- drapie się po karku- jakoś kompletnie wypadło mi z głowy, żeby się przestawić. Nazywam się Tomas- przedstawia się- a ty?- pyta z uśmiechem.

- Lynn- mówię, odwzajemniając uśmiech.

- Ładne imię- twierdzi zamyślając się.

- Dzięki.

Po raz kolejny zapada cisza, której nie mam zamiaru przerywać. Tomas na do niej prawo, sama nie wiem jak bym postąpiła na jego miejscu, chociaż pewnie nigdy się tego nie dowiem. Przechodzimy przez dziedziniec rozglądając się w poszukiwaniu żywej duszy, jednak nie wiem czego mogę się spodziewać po nadejściu zmroku. Wszyscy uczniowie na pewno są już w pokojach, tylko zapewne my się jeszcze szwędamy po dworze. Zauważam ukradkiem, że Tomas chce się już odezwać, kiedy nagle z akademii wybiega zdyszany Sean.

- Lynn, wszędzie cię szukałem- mówi przystając, żeby złapać dech- chodź, jest już ciemno, a na dworze jest już niebezpiecznie- prycham.

- Właśnie miałam wracać- przyznaję.

- Odprowadzę cię- mówi.

- Nie dzięki- zaprzeczam od razu- Tomas mnie odprowadzi.

- Z chęcią- mówi, wciągając się w rozmowę.

- Nie musisz się martwić Sean, dam sobie radę- twierdzę i wymijam go jak najszybciej.

Tomas bez słowa idzie za mną na trzecie piętro, a ja kieruję się od razu w stronę swojego pokoju. Jednak kiedy chcę wyminąć go bez słowa on mnie zatrzymuje.

- Masz chłopaka?- pyta, a ja jestem całkowicie zaskoczona.

- Sean?- pytam wymijająco- to zwykły kolega- odpowiadam nie do końca mówiąc prawdę. Pominęłam fakt, o który tak naprawdę mnie pytał. Mam chłopaka, ale przecież mu tego nie powiem. Zacznie coraz bardziej wypytywać o niego, a ja nie mogę mu nic powiedzieć o Ashtonie, nie, gdy wiem, że nie przepada za ludźmi panującymi nad ziemią. Patrzę na niego wyczekująco, czy pozwoli mi odejść i czy, aby na pewno mi uwierzył. Kiedy zaczynam myśleć, że zaczyna się czegoś domyślać, wysyła mi promienny uśmiech i macha mi na pożegnanie. Otwieram drzwi, po czym od razu je zamykam i opieram się o nie. Było naprawdę blisko.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Dużo tego jest, ale postaram się streścić.
1- rozdziały będą pojawiać się co dwa dni ;)
2- dziękuję za wasze motywujące komentarze i gwiazdki <3
3- poszukuję dobrego grafika, który chciałby zrobić mi okładkę.
4- zaczęłam pisać, w nieco innym stylu, jak się podoba?

To tyle, dzięki i do następnego❤

~🦄

Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now