12

9K 493 59
                                    

Przez kolejne kilka tygodni starałam się unikać Ashtona, co mi się udawało. Wtedy kiedy do nas przychodził Tris starała się go pozbyć. Rebecka z tego co zauważyłem coraz częściej spotykała się z brunetem, patrzyłam na to smutno, ale co innego mogłam zrobić?

Przejdźmy może teraz do milszej części. Moja nauka nad żywiołem ziemi szła mi coraz lepiej. Beatrice uczyła mnie codziennie czegoś innego, kilka dni temu powiedziała mi, z już niedługo będę w takim samym stopniu władać nad tym żywiołem tak jak ona. Na jej słowa się ucieszyłam, ale też przyszły mi do głowy moje lekcje z Ashtonem.

Wstałam powolnie z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki, żeby się odświeżyć, ale moją próbę wejścia do ubikacji zatrzymała zielonowłosa.

- Co?- spytałam poirytowana.

- Słuchaj - uśmiechnęła się wesoło - dzisiaj jest święto ognia. - Popatrzyłam na nią niezrozumiale.

- Co jest?

- Gówno - odpowiedziała i przewróciła oczami - święto ognia, dlatego nie mamy dzisiaj lekcji! Będzie festyn, a na koniec uczniowie z mocą żywiołu ognia wystrzelą w powietrze kilkaset palących się małych kłębków, które pod koniec zamienią się w fajerwerki. A jutro będzie z tej okazji bal i właśnie dlatego do naszej szkoły na cały weekend przyjadą uczniowie z pobliskiej akademii...- zamurowało mnie i przestałam słuchać.

Że niby uczniowie przyjdą do nas z pobliskiej akademii? Przecież tam chodzi Zayn, nie dość, że będę musiała jego unikać jego to jeszcze będę musiała chować się przed brunetem. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Beatrice.

- Hallo!!?- pomachała mi przed twarzą. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz.

- Tak, przez cały czas.

- Yhym. - przewróciła oczami- jednak wolę to powtórzyć. Vivan mnie już zaprosił, a ciebie ktoś zaprosił?

- Nie i raczej nie pójdę na bal.

- Nie będziesz mi się wykręcać- fuknęła na mnie- na pewno ktoś cię jeszcze zaprosi, z resztą - machnęła ręką - nikt nie powiedział, że nie możesz iść z chłopakiem innej akademii - puściła mi oczko i weszła do łazienki, do której ja miałam wejść.

Ubrałam się w błękitną sukienkę, która sięgała mi do połowy ud. Odkąd tu jestem mój styl się zmienił, nie nosiłam już więcej, takich krótkich sukienek. Starałam się w ogóle ich unikać, bo nie miałam w swoim wyposażeniu innej sukienki niż do ud, ale na bal, o ile ktoś mnie zaprosi, pożyczkę sukienkę od Tris. Powiedziała mi, że rodzice kazali jej nie brać tej sukienki, ale ona pod pretekstem, że może jej się przydać lub będzie mogła komuś pożyczyć i tak ją wzięła. Bo niby po co dziewczynie panującej nad ziemią błękitna sukienka?

*

Wieczorem, kiedy już wszyscy się zeszli zaczęła grać muzyka. Zaczęłam się rozglądać za znajomą twarzą, a raczej za twarzą Beatrice, ale zamiast niej zauważyłam Ashtona. Obok niego stała Rebecka, przytulała się do niego, co chłopak odwzajemniał. Po chwili chłopak odwrócił się i uchwycił mój wzrok, uśmiechnęłam się smutno i zaczęłam się wycofywać. Za sobą słyszałam stukot butów, które należały pewnie do bruneta, bo mało prawdopodobne byłoby to, żeby ktoś inny biegł, a jeszcze z tyłu było słychać wołania Rebecki. Nie zdążyłam dojść za daleko, bo już kilka kroków dalej poczułam szarpnięcie za nadgarstek.

- Lynn. - na dźwięk swojego imienia odwróciłam się w kierunku chłopaka.
- Co?- spytałam bez emocji.
- Co się z tobą dzieję? - spytał ze smutkiem.
- Nic, a co ma się dziać?
- Myślałem, że coś między nami jest.
- Pewnie to było powietrze.- prychnęłam, wiedząc, że zaboli go to tak samo jak mnie.
-Ehh..- westchnął.-  musiałam wziąć dużo odwagi, żeby powiedzieć kolejne zdanie, bo wiedziałam, że zaboli go to co teraz powiem i, że będę musiała skłamać. Tylko, że to nie tylko jego zaboli.
- Nic między nami nie było - zaczęłam się rozglądać wokół i zauważyłam, że kilka osób się nam przygląda w tym Rebecka - pomogłeś mi w kilku sprawach, spotkaliśmy się raz na pikniku, siedziałam z tobą w szpitalu, żebyś nie czuł się samotny i to wszystko.- kiedy skończyłam musiałam się mocno trzymać, żeby nie wybuchnąć płaczem.

Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now