35

5.8K 375 32
                                    

Bawiąc dziecko podeszła powoli do kojca, w ogóle mnie nie zauważając. Ułożyła śpiącą dziewczynkę w łóżeczku i ze zmęczeniem opadła na kanapę. Mój ojciec poszedł w ślad za nią i już po chwili oboje spali. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę, jednak nie mogli przewidzieć, że ich szczęście skończy się szybciej niż się zaczęło. Nagle cały obraz zamazał się i stałam w czarnej otchłani. Po chwili ciemne tło zaczęło się lekko rozjaśniać. A wokół było widać coraz więcej kształtów, po chwili coraz wyraźniej było widać budynki przed peronem. Zaczęłam rozglądać się po okolicy i zobaczyłam młodą kobietę zakrwawioną na pobliskich schodach. Oszołomiona pobiegłam do niej i dopiero wtedy dotarło do mnie, że jest nią moja matka. Z daleka dobiegały krzyki i odgłosy walki walczących ludzi. Ignorując hałas wokół mnie chciałam zatamować krwawienie cierpiącej kobiecie, jednak moje dłonie przeszły po prostu przez nią napotykając zimne, brudne, pęknięte schody. W tamtym momencie z budynku, u którego progu leżała moja matka, przez drzwi wyszła tajemnicza kobieta, trzymając na rękach niemowle. Moje zagubienie zmieniło się we wściekłość, jak ona mogła zabrać mnie tak po prostu i nie pomóc rodzicom. Wtedy czarna szata kobiety zatrzymała się przy samym ramieniu mojej umierającej matki. Nieznajoma kucnęła przy mojej rodzicielce, która resztkami sił wypowiedziała słowa "kocham cię Lynn", właśnie w tamtym momencie jej powieki zamknęły się na zawsze. W kącikach moich oczu zebrały się łzy, starałam się nie płakać, jednak kiedy kobieta w czarnej szacie zeszła ze schodów odsłaniając wnętrze domu, rozpłakałam się na dobre. Na podłodze umazanej we krwi leżał mój ojciec. Jego czerwone jak ogień włosy komponowały się idealnie z czerwienią rozlanej krwi, a jego twarz była odwrócona w stronę wyjścia, ukazując czarne jak heban oczy wpatrujące się prosto we mnie. Nagle poczułam się jak w horrorze, z którego nie ma wyjścia. Początkowe pojedyncze łzy zaczęły zmieniać się w wodospad rozpaczy. Nie mogłam tak stać i po prostu patrzeć na zamordowanych rodziców, jednak nie miałam innego wyjścia. Kiedy się odwróciłam ujrzałam na ulicy więcej zmasakrowanych ciał, przez co moje gardło wydało głuchy krzyk.

Podniosłam się gwałtownie otwierając i zamykając oczy, na zmianę. Nie mogła uwierzyć, że musiałam mieć taki sen. Jednak czy, aby na pewno to był sen, a nie kolejno wspomnienie? Ile mogę mieć pewności? Z westchnięciem i ciągle nie miarowym oddechem spojrzałam na zegarek, który wskazywał równo szóstą, o dziwo budzik nie zadzwonił jak co rano. Ignorując ten fakt po prostu wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica, który wczorajszego wieczoru wolałam przespać. Nie spiesząc się weszłam powoli pod prysznic z zamiarem spłukania z siebie okropnego koszmaru, który jest rzeczywistością. Obmyłam dokładnie każdy centymetr mojego ciała i z zamyśleniem wyszłam z łazienki. Dopiero w pokoju zauważyłam, że przesiedziałam pod prysznicem całe czterdzieści minut. W pośpiechu rozczesałam różowe włosy, które rzuciłam bezwładnie na ramiona, nie mając chęci do układania ich przez następne dwadzieścia minut. Zrobiłam lekki makijaż, który najwyraźniej stał się moim nawykiem i wsunęłam na nogę swoje niebieskie tenisówki, po czym z pośpiechem wyszłam z pokoju zamykając go na klucz.

Lekcje minęły mi w spokoju, może dlatego, że nie zostałam na nich Seana. Jednak ciekawiło mnie jakie miał ciekawsze zajęcia od pojawienia się na lekcji. Może nie powinno mnie to ciekawić, nie powinno, lecz ciekawiło. Wychodząc z ostatnich zajęć usłyszałam krzyki dochodzące z łąki obok akademii, bez namysłu ruszyłam prosto ich śladem. Jak zwykle nie zwracając uwagi na otaczający mnie świat. Mimo, ze ten świat był pustym ciągnącym się przez kilka metrów korytarzem. Kiedy znalazłam się już na dworze od razu zauważyłam sprawcę tego zamieszania. Zastanawiając się o co może chodzić ruszyłam biegiem w stronę przekrzykującego się tłumu.

- Cisza!- krzyknął chłopak o niebieskich włosach, który o ile się nie mylę chodzi do trzeciej klasy- znalazłem ją w lesie- powiedział trzęsąc się.

- Ale co się stało Tomas?- zapytał inny chłopak z tłumu.

- Zabili ją!- wykrzyknął przez co nastała cisza- nie mogłem nic zrobić! Była sama na pewno się bała, a te skurwiele ją zabili! Nie odpuszczę im- powiedział stanowczo- nie ma takiej możliwości. Była moją siostrą, chodziła dopiero do pierwszej klasy, nie dam się zlekceważyć. Nie będę udawał, że nic się nie stało, myślą, że mogą zabijać bezbronnych, żeby zgarnąć ich moc- westchnął- ale ja na to nie pozwolę- zaprzeczył- chcieli wojny, to będą ją mieć. Kto idzie ze mną!- wykrzyknął, jednak ku mojemu zdziwieniu wszyscy obecni podnieśli ręce w górę, nie chcąc zostać w centrum uwagi również ja podniosłam rękę- cieszę się!- powiedział ucieszony, jednak mimo, że na jego twarzy widniał uśmiech, w oczach można było ujrzeć ból i tęsknotę za siostrą- spotkajmy się tutaj jutro rano, w czasie lekcji. Spróbujcie namówić też innych- wykrzyknął odchodząc od grupki.

Nie chcąc stać dłużej w miejscu również ruszyłam jak najdalej od tłumu. Nie sądziłam, że to wszystko zacznie się tak szybko, wczoraj się dopiero tego dowiedziałam. Jednak ciekawi mnie to gdzie Sean podziewał się podczas tego morderstwa. Nie mógł zostać mordercą, w sumie nie znałam go za bardzo. Jednak tej dziewczyny nie mógł zabić, panowała nad wodą, po co byłaby nu moc, nad którą panuje? Przez zamyślenie nawet nie zauważyłam chłopaka, który stał obok mnie od dłuższej chwili.

- Znamy się?- zapytał, a po jego tonie głosu mogłam stwierdzić, że nie po raz pierwszy.

- Raczej nie- odpowiedziałam, przyglądając się niebieskowłosemu Tomowi.

- W takim razie co robiłaś na tym apelu?- zapytał spoglądając na mnie, przepełnionym bólu i żalu wzrokiem.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Jest kolejny! Chciałam wam obwieścić, że przewiduję dla tej książki jeszcze około dziesięć rozdziałów, jednak nie wiadomo! Wszystko może się zmienić❤ Dziękuję za 140 follow, jak i 3 miejsce w kategorii fantasy!⭐

~🦄

Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now