3

13.7K 801 228
                                    

Całą podróż przespałam, obudziła mnie jakaś dziewczyna, która siedziała obok mnie.

- No nareszcie wstałaś!

- Gdzie jesteśmy?- zapytałam zdezorientowana.

- W akademii. Chodź jeżeli nie chcesz się spóźnić na rozpoczęcie.- dziewczyna wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.

Dopiero wtedy mogłam się jej dobrze przyjrzeć miała czarno-zieloną, zwiewną sukienkę sięgającą jej przed kolana i zielone włosy. Oczywiście, to mnie ani trochę nie zdziwiło, bo ja od dzieciństwa miałam różowe. Pamiętam jak mama próbowała się ich pozbyć, farbując je na czarno, ale jedynie co się zafarbowało, to odrosty. Kiedy dochodziłyśmy już do drzwi, przypomniałam sobie, że nie zabrałam walizek z pociągu. Chciałam puścić dziewczyny rękę za którą ciągle ją trzymałam, ale zamiast tego stanęłam w miejscu. Zielonowłosa się odwróciła i popatrzyła na mnie niezrozumiale.

- Co ty robisz?

- Bagaże zostały w pociągu.- zaczęłam się tłumaczyć.

- Przyniosą je nam do pokoju. Chodź wreszcie.

- W porządku.

Dziewczyna pociągnęła mnie w stronę głównego holu. Przez który wbiegłyśmy do wielkiej sali i stanęliśmy na początku grupy pierwszoklasistów.

- Przyszłyśmy w samą porę- uśmiechnęła się do mnie zielonowłosa- właśnie się zaczyna.

Popatrzyłam na środek sali, na którym stały dwie kobiety jedna starsza, której włosy miały kolor siwy, ubrana była w cztery kolory: białą koszulę, niebieskie spodnie, czerwony szal i zielone buty. Miała przyjazny wyraz twarzy, czego nie mogłabym powiedzieć o tej młodszej kobiecie. Miała błękitne włosy sięgające jej do bioder, a ubrana była w niebieską sukienkę i biały szal. Wyraz jej twarzy nie był miły, przyjazny czy uprzejmy od jej ciała dominowała złość, zniecierpliwienie i obojętność. Po chwilowej ciczy starsza kobieta zabrała głos.

- Witamy was w akademii. Ja jestem dyrektorką tego budynku, nazywam się Tamara McKartney.- kiedy miała mówić dalej przerwało jej chrząknięcie błękitnowłosej - ahh.. jak mogłam zapomnieć? To jest moja wnuczka Rebecka, która w tym roku zaczyna naukę w naszej akademii.- uczniowie zaczęli bić brawo, a dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i zrobiła ukłon. Prychnęłam. Czego na szczęście nikt nie zauważył. McKartney zaczęła kontynuować- W tym roku do naszej akademii dołączyło 56 uczniów. Pokoje dziewcząt są na trzecim piętrze, a chłopców na drugim. W tamtym roku wybieraliście z kim chcecie mieć pokoje, ale jak wie większość z was to to nie wyszło, więc w tym roku wybraliśmy za was. Lista wisi w głównym holu. Od dzisiaj ubieracie się w takim kolorze nad jakim żywiołem panujecie, czyli.. ogień to czerwień, powietrze biel, ziemia zieleń, a woda to niebieski oczywiście nie musicie być w całości na wybrany kolor, ale też nie możecie ubrać się w niewłaściwy, czyli na przykład jak panujecie nad ziemią to nie możecie ubrać niebieskiego, białego czy czerwonego. Możecie natomiast nosić wszystkie inne kolory. Tylko, żeby był w nim kawałek waszego żywiołu.- odleciała wzrokiem wszystkich dookoła, po czym jej wzrok na chwilę stanął na mnie, przyglądała mi się kilka sekund, po chwili zaczęła kontynuować- dzisiaj nie będziecie mieć zajęć, bo przypuszczam, że jesteście zmęczeni po podróży, ale zaczną się one wam jutro równo o 7. Plan zajęć również znajdziecie w swoich pokojach na łóżku, oraz o której godzinie jest śniadanie, obiad i kolacja. To chyba na tyle. A więc witamy nowych uczniów w Akademii.- wszyscy zaczęli klaskać w dłonie, a ja zaczęłam się przyglądać ludziom. Nikt nie miał różowych włosów, nawet żadna osoba nie miała ich w innym kolorze niż niebieski, biały (nie siwy), czerwony czy brąz. Oprócz jednej osoby Rebecki.
Kiedy wszyscy zaczęli wychodzić z sali zielonowłosa pociągnęła mnie po raz kolejny za rękę w stronę holu.

Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin