5. "Nigdy mnie nie opuścisz prawda?"

572 12 2
                                    

Igor uśmiechnął się  niewinnie po dumnym przedstawieniu mojej osoby. Spojrzałam w jego stronę, a na mojej twarzy malowało się przerażenie połączone ze zdziwieniem. Modliłam się, żeby goście nie zauważyli mojej dziwnej reakcji.

Przecież jak oni zauważą, że coś jest nie tak, to ten psychol mnie chyba zabije.

Szybko odwróciłam się w stronę przybyłych i posłałam im zakłopotany uśmiech.

- Witaj Lena! - kobieta miała tak przyjemny i miły głos, że aż pomyślałam, że w jej towarzystwie mogę poczuć się tu bezpieczna - Tak się cieszę, że w końcu Cię poznałam. Igor ciągle o Tobie mówi. Młodziutko wyglądasz, ile masz lat?

- Dwadzieścia trzy - wtrącił Igor zanim zdążyłam otworzyć usta - mówiłem Ci mamo, że jest dużo młodsza.

Momencik. Dwadzieścia trzy lata? Mamo? Co tu się kurwa dzieje?

- Sebastian - z osłupienia wyrwał mnie głos mężczyzny w garniturze, który właśnie podawał mi rękę - jestem starszym bratem Igora.

Ponownie mnie zamurowało. Jak to starszym? Byłam pewna, że jest odwrotnie.

Widząc uśmiechy na twarzach gości uświadomiłam sobie, że oni nie mają pojęcia w jaki sposób się tu znalazłam. Są pewni, że jestem jego dziewczyną, że go kocham i chcę ułożyć sobie z nim życie.

- Chodźmy do pokoju - zaproponowałam z uśmiechem. Pamietaj Lena uśmiech i naturalne zachowanie jest teraz najważniejsze.

Zarówno goście jak i sam Igor ochoczo przystali na moją propozycję kierując się w strone salonu.
Pokój był malutki przez co zostałam zmuszona do zajęcia miejsca obok mojego porywacza na małej wąskiej kanapie okrytej czerwoną kapą, a rodzina mężczyzny usiadła po drugiej stronie stołu.
Igor wyszedł na chwilę do kuchni aby przynieść wszystkim posiłek dzięki czemu chociaż na chwilę mogłam się rozluźnić. Jednak wiedziałam, że nie potrwa to długo i już za chwilę znowu będę czuła jego nogę przyklejoną do mojej.
- Masz bardzo dobry wpływ na mojego syna - powiedziała nagle kobieta.
- Ja? - odwróciłam się za siebie jakby te słowa miały być skierowane do kogoś innego, a mama Igora wesoło zachichotała
- Tak kochana, ty - zaczęła się śmiać jeszcze bardziej - zanim się pojawiłaś w tym mieszkaniu panował niesamowity nieporządek, a teraz przynajmniej jest czysto.
- Aahh... - spuściłam głowę nabijając na widelec następny kawałek mięsa.
Czułam zażenowanie, a nawet wyrzuty sumienia. Tak, to były wyrzuty sumienia. Czułam się źle z faktem, że zbieram pochwały, na które w żaden sposób nie zasłużyłam. - To w takim razie dobrze, że sprawy tak się potoczyły.

- Chodzisz na studia Lena? - spytał Sebastian, a ja niepewnie pokiwałam głową - o a jaki kierunek?
- Kryminologię - wtrącił Igor nie wykazując przy tym żadnych emocji.

No tak, czyli moje plany na studia też znał.

- Jest to tak ciekawe jak wszystkim się wydaje? - dopytała kobieta.
- Nawet ciekawsze - posłałam jej delikatny uśmiech.

Kłamstwa i uśmiechy przychodziły mi z łatwością. Nie wiedziałam tylko czy była to zasługa kółka teatralnego czy strachu przed osobnikiem siedzącym obok mnie.

- Macie już jakieś plany na przyszłość? - Mama Igora wręcz wyprostowała się na krześle po wypowiedzeniu pytania. W odpowiedzi ja zakrzytusiłam się jedzeniem, a Igor delikatnie położył rękę na moim udzie dumnie uśmiechając się do mamy. Gwałtownie strząsnęłam jego dłoń co widocznie bardzo mu się nie spodobało. Ponownie skierował ją na moją nogę i agresywnie wbił paznokcie w moją skórę. Starałam się ukryć grymas bólu i łzy, które właśnie teraz napłynęły mi do oczu.
Chciałam rzucić się na kolana przed mamą Igora i wykrzyczeć jej całą prawdę błagając, żeby zabrała mnie do domu.
Zamiast tego nadal siedziałam na swoim miejscu, siedziałam i wciąż udawałam, że facet u mojego boku jest miłością mojego życia. Mimo miłego głosu kobiety nie wiedziałam czy mogę jej zaufać.
Jaką miałam gwarancję, że w odpowiedzi na moje wyznanie nie dostanę od niej w twarz, a piekło dopiero się zacznie?

- Jeszcze nie myślimy tak w przyszłość mamo - odpowiedź Igora uświadomiła mi, że natłok myśli w mojej głowie, i poprzednie wydarzenia trwały kilka sekund. W mojej głowie trwało to wieki. - Lena jest jeszcze młoda, muszę dać jej trochę czasu.

Doskonale wiedziałam, co ma na myśli. Wciąż miał nadzieję, że się przyzwyczaję, że zaakceptuję moje nowe przeznaczenie. Mimo wszystkich wyzwisk, które skierowałam w jego stronę, on nadal wierzył w nasze słodkie, wspólne życie.

- Ale jednego jestem pewien - mężczyzna dumnie uniósł moją dłoń nad stół i delikatnie ją ucałował - Nigdy mnie nie opuścisz prawda?
Roześmiałam się i wesoło przytaknęłam. Wesoło... zbyt wesoło jak na uczucie goryczy, które właśnie poczułam.

***

Reszta wieczoru przebiegła spokojniej. Mało się już odzywałam tłumacząc się bólem głowy.
Mama Igora ucałowała mnie na pożegnanie oznajmiając, że dla niej należę już do rodziny. Brat potwierdził słowa kobiety zachwalając "miły wieczór".

Pożegnaliśmy gości z uśmiechem na ustach, ale po zamknięciu drzwi wszystko wróciło "do normy". Szczerze mówiąc zdziwiło mnie moje zachowanie i ta ogromna wściekłość, która właśnie mnie ogarnęła.

- Słuchaj - syknęłam przez zaciśnięte zęby - w dupie mam czy dasz mi w twarz, skopiesz mnie czy cholera wie co ze mną zrobisz gdy będę według Ciebie nieposłuszna. Nie masz prawa mnie dotykać, więc łapy przy sobie rozumiesz!?

Mężczyzna się uśmiechnął cały czas patrząc mi się w oczy. Prychnęłam, po czym odwróciłam się tyłem do niego w celu zebrania naczyń ze stołu. Poczułam ostry ból na kręgosłupie i wylądowałam na kolanach w salonie. Igor przewrócił mnie na plecy, usiadł na moim brzuchu i zagroził w powietrzu otwartą dłonią.

- Śmiało, już ci powiedziałam, że nie obchodzi mnie jak mnie będziesz karał.

Uśmiechnęłam sie. Tym razem szczerze. Czułam satysfakcję widząc jak kłóci się sam ze sobą. Uciekał się do przemocy, bo wiedział, że tak naprawdę nie ma nade mną żadnej kontroli i w ten sposób chciał zatuszować swoją bezsilność.
Opuścił rękę, a ja z uśmiechem na ustach odwróciłam głowę. Tym razem to ja wygrałam.

Marta:

- Więc mówi Pani, że Pani córka zaginęła tak? - Policjant siedzący naprzeciwko mnie wyraźnie sygnalizował, że nie traktuje mnie poważnie.
- Tak, zniknęła na swoim przyjęciu urodzinowym i do teraz nie ma z nią żadnego kontaktu - powtórzyłam to zdanie po raz setny mając nadzieję, że funkcjonariusz w końcu podejmie jakieś działania w związku z Leną.
- Wiem, że się Pani martwi, ale od zniknięcia Leny nie minęła nawet cała doba. Może nic jej nie jest i korzysta z pierwszego dnia pełnoletności.
- Pan żartuje prawda? - syknęłam, a moje dłonie zacisnęły się w pięść - Usiłuje Pan zrobić idiotkę ze mnie czy z mojego dziecka?
- Spokojnie, nie ma powodu do nerwów. Nastolatki są różne, czasami nieodpowiedzialne.
- Przepraszam z góry za moje słowa ale niech pan przestanie pierdolić farmazony o różnych typach nastolatków. Znam moją córkę i dobrze wiem na ile jest odpowiedzialna, wiem, że nie wyszłaby podkreślam ze SWOICH urodzin nie mówiąc nikomu ani słowa i wiem, że nigdy by nie pobiegła "korzystać z pierwszego dnia pełnoletności" mając wszystko w dupie. Nie wiem gdzie jest, nie wiem co się z nią dzieje, a obowiązkiem policji jest pomóc mi ją odnaleźć. Więc byłabym wdzięczna gdyby zaczął Pan wypełniać swoje obowiązki zamiast snuć profil psychologiczny Leny. - powiedziałam wszystko na jednym wdechu. Trochę za ostro, wiem. Ale nikt nie będzie obrażał mojego dziecka, zwłaszcza gdy nie wiem czy jeszcze żyje.
- Niech Pani wroci jutro. Jeśli córka do tego czasu się z Panią nie skontaktuje, rozpoczniemy poszukiwania. - pisał coś w swoim notesiku wyraźnie mnie zbywając.
Wstałam szybko z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak nagle się zatrzymałam.
- Wie pan co? - mój głos był cichy, niestabilny - życzę panu z całego serca, aby znalazł sie pan w podobnej sytuacji jak ja teraz.

Kłamałam... nikomu tego nie życzyłam, ale nie odwołałam swoich słów. Po prostu wyszłam na korytarz i dając upust emocjom zaniosłam się histerycznym płaczem. Poczułam jak oplatają mnie silne ramiona próbujące mnie podtrzymać.

- Nic teraz nie zrobią prawda? - usłyszałam głos Dawida, który jak się okazało był właścicielem wspierających mnie ramion. Pokręciłam w odpowiedzi głową, a on objął mnie mocniej
Wiedziałam, że on też cierpiał. Nie zapomnę jego twarzy gdy oznajmiał mi, że Lena zniknęła. Tego jak klnął sam na siebie obwiniając się, że jej nie upilnował. To nie była jego wina, chociaż przyznam, że sama trochę go obwiniałam. Wiem, że nie powinnam, ale zrozpaczona matka nie myśli trzeźwo. Ja nie myślę trzeźwo.

"ON"Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ