Rozdział XXVII

518 59 18
                                    

Proszę was z całego serduszka, przeczytajcie notkę na końcu rozdziału 🎀
____________________

Końcówka maja

-To wyjdź, droga wolna!-Krzyknęłam na Jade i odwróciłam się ponownie w stronę pianina. W odpowiedzi uzyskałam jedynie prychnięcie i trzaśnięcie drzwiami. Byłam do tego przyzwyczajona, bo właśnie tak kończyła się większość naszych spotkań od początku marca. Praca nad projektami ruszyła pełną parą i naprawdę kończył nam się czas, a obie byłyśmy w tyle. Ja ciągle myliłam nuty, Jade natomiast zalała farbą jeden z obrazów i musiała malować go ponownie. Jesy i Leigh tonęły w książkach, ponieważ uczyły się do egzaminów końcowych, które miały za tydzień, i generalnie atmosfera między wszystkimi była napięta. Jedyne co mnie pocieszało to fakt, że wszystko to powinno się zaraz skończyć.

Ponownie dotknęłam palcami pianina. To mnie zawsze uspokajało, jednak tym razem nic mi nie pomagało. Uderzałam bezwiednie w klawisze, aż w końcu zrobiło mi się żal niewinnego instrumentu. Westchnęłam i zebrałam rozrzucone kartki z nutami. Byłam kłębkiem nerwów i wiedziałam że kłótnie z moją dziewczyną jedynie wszystko pogarszają. Chciałam z nią porozmawiać od serca, bez wspominania o tych projektach.

Spakowałam zapiski do torby i skierowałam się do wyjścia. Kiedy wchodziłam do budynku z żeńskimi pokojami, minęłam w drzwiach Danielle.

-Jade siedzi w pokoju i macha pędzlem na prawo i lewo. Jest wścieła i nie wiem czy powinnaś tam wchodzić.-Uśmiechnęła się sztucznie, na co przewróciłam oczami.

Od tego całego incydentu, starałyśmy się nie wchodzić sobie w drogę, jednak nie zawsze było to możliwe.

-A Ty gdzie idziesz? Nie powinnaś uczyć się do egzaminów?

-Nie przejmuj się tym, lepiej martw się o swój związek, który ginie na moich oczach.-Założyła na nos okulary przeciwsłoneczne i wyminęła mnie. Tak, nasze relacje nie były idealne.

Zapukałam do drzwi brunetki, jednak nikt mi nie otworzył. Wnioskując że jest w łazience i nie słyszy, postanowiłam wejść do środka. Moim oczom ukazała się Thirlwall, leżąca nieruchomo na podłodze.

-Jade, co Ci jest?-Szybko przy niej ukucnęłam i zaczęłam nią lekko potrząsać, klepać ją po policzku. Nie reagowała, jednak czułam że oddycha. Wyjęłam z kieszeni telefon, żeby zadzwonić na pogotowie, jednak zatrzymała mnie jej dłoń, która lekko oplotła moją.

-Spokojnie Pezz, wszystko w porządku. Po prostu zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.-Uniosła się lekko na łokciach i posłała mi słaby uśmiech.-Mogłabyś mi pomóc dojść do łóżka?

-Oczywiście.-Pomogłam jej wstać, a następnie podprowadziłam do mebla, na którym obie się położyłyśmy. Leżałam bokiem, aby móc na nią patrzeć, ona natomiast wpatrywała się w sufit.

-Jadey, coś Cię boli?

-Nie, naprawdę jest okej. To wina tego stresu i przemęczenia. Tak właściwie, po co przyszłaś?-Uniosła pytająco brew i odwróciła głowę, aby móc spojrzeć mi w oczy.

-Bo mam dość tego co się między nami dzieje. Ciągle się kłócimy, bo jesteśmy zbyt poddenerwowane. Nie chcę żeby te głupie projekty odbiły się na naszym związku.

-Ja też tego nie chcę. Ale nie martw się, niedługo koniec.

-I wtedy porządnie się za Ciebie weźmiemy. Czy Ty się widziałaś w lustrze? Pobladłaś, schudłaś, masz gorsze samopoczucie. To Cię powoli wykańcza.-Spojrzałam na Jade z troską w oczach. Ona jedynie uniosła moją dłoń i złożyła na niej lekki pocałunek.

Summertime Sadness // JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz