Rozdział VIII

878 111 19
                                    

-Wszystko słyszałem. Nie sądziłem, że jest tak okropna.

Wysunęłam się z objęć chłopaka.

-Wiesz Andre, nie wszystko jest takie jak nam się wydaje.

-Chyba masz rację.-Zdjął bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.

Chciałam mu ją oddać, jednak złapał mnie za rękę.

-I tak jesteś już przemarznięta, nie ma sensu żebyś rozchorowała się na dzień przed pierwszymi zajęciami.

Pokiwałam z wdzięcznością głową.

-Możesz mnie odprowadzić? Nie chcę być sama.

-Jasne.-Uśmiechnął się i przygarnął mnie ramieniem do siebie.

Szliśmy w ciszy, dzięki której mogłam poukładać swoje myśli. A przynajmniej próbowałam. Wiedziałam, że Jade zmieniła się przez jedną, konkretną rzecz. Ale jaką? Czułam, że mam tą informację na wyciągnięcie ręki, jednak widocznie byłam zbyt głupia, żeby sobie z tym poradzić.

Z rozmyślań wyrwało mnie lekkie światło rzucane przez lampkę. Byliśmy przed drzwiami budynku żeńskiego. Zerknęłam w bok i zauważyłam moje współlokatorki patrzące na nas przez okno. Chciały pozostać niezauważone, ale szło im to dość marnie.

Chłopak się roześmiał.

-Czy one naprawdę myślą, że ich nie widzę?-Podniósł rękę po czym pomachał w ich stronę.

Próbowałam się uśmiechnąć, jednak osiągnęłam bardzo żałosny efekt.

Spojrzał na mnie poważnie.

-Posłuchaj mnie. Jade to idiotka, gdybym miał taką przyjaciółkę jak Ty to nigdy bym jej nie zranił.-Złapał mnie za rękę.-Jesteś wyjątkowa, nie pozwól innym tego zniszczyć.

Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.

-Już masz taką przyjaciółkę.

Usłyszałam uderzenie w szybę. Spojrzałam z powrotem w stronę okna gdzie spostrzegłam jak Jordan próbuje odsunąć Jesy i Leigh w głąb pokoju. Jake po prostu głupio się uśmiechał.

Odsunęłam się szybko od Andre.

Zdjęłam bluzę i mu ją oddałam.

-Dzięki za wszystko.

Otworzyłam drzwi po czym weszłam do środka. Nim je zamknęłam spojrzałam po raz ostatni na chłopaka.

-Dobrej nocy.

-Dobranoc Piękna.

Ruszył w stronę męskiego budynku, a ja od razu posmutniałam. Nie chciałam się przed nim rozkleić, więc po prostu udawałam, że mi przechodzi. Rzeczywistość była zupełnie inna. Tak naprawdę chciałam krzyczeć ze smutku, wściekłości, a przede wszystkim z bezsilności.

Weszłam do pokoju gdzie zobaczyłam całą czwórkę.

Jake spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.

-Chcieliśmy je powstrzymać, ale z babami nie wygrasz.-Wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy poza mną.

Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.

Jesy zeszła z łóżka i podeszła do drzwi.

-Panowie, myślę że już nas was pora. Zaraz cisza nocna.

-To nie będzie pierwszy raz kiedy zrobimy coś wbrew regułom.-Nachylił się aby ją pocałować, a ja odwróciłam wzrok. Dlaczego nie zasłużyłam na szczęście?

Leigh odciągnęła Roche'a od jego dziewczyny i wystawiła go na korytarz. Po chwili to samo zrobiła z Jordanem.

-Nie dzisiaj.-Zamknęła im drzwi przed nosem po czym spojrzała na mnie.-Więc...Ty i Andre?

-Co niby?

Jesy poruszyła brwiami.

-Spotykacie się?

Pokręciłam przecząca głową i otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku.

-Hej, nie załamuj się. Znacie się dopiero trzy dni, wszystko się rozwinie.

-Nie o to chodzi. Nie on jest moim problemem.

Lee westchnęła.

-Rozmawiałaś z Jade, prawda?

-Nie nazwałabym tego rozmową.

-Co Ci powiedziała?

Zrelacjonowałam im wszystko, postanowiłam odnieść się też do próby gwałtu, chciałam, żeby wiedziały jak bardzo dziewczyna się zmieniła.

Obie wyglądały na wściekłe.

-Jak ona mogła Cię o to obwiniać!?

-Zachowała się jak suka.-Leigh-Anne zszokowana pokręciła głową.

-Bo nią jest!-Jesy rzuciła poduszką w ścianę.

Nie przerywałam ich wymiany zdań na temat tego jak podle Thirlwall się zachowała. Miały rację, jednak miłość nie wybiera, prawda?

-Nie potrzebujesz jej, my będziemy Twoimi przyjaciółkami.

-Dziękuję.-Wzięłam pidżamę i weszłam do łazienki. Zdążyłam tylko zobaczyć jak obie mi się przypatrują. Jakbym była eksponatem w muzeum.

Gdy opuściłam pomieszczenie dziewczyny już spały. Wdrapałam się na swoje łóżko i próbowałam zasnąć. W końcu czekały mnie pierwsze zajęcia.

---------------

-WSTAWAJ!-Ktoś pociągnął mnie za rękę.

Momentalnie otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Leigh-Anne.

-Macie mnie zamiar budzić na zmianę?

-Nie nastawiłaś budzika. O której masz zajęcia?

Ziewnęłam.

-Na dziewiątą, czemu pytasz?

-Ponieważ jest ósma dwadzieścia.

Natychmiast wykopałam się z pod kołdry, zgarnęłam ubrania i poszłam się przygotować. Nienawidzę się spóźniać, a gdyby nie Pinnock to zrobiłabym to podczas pierwszego dnia na studiach. Ubrałam się w długie, różowe spodnie, biały crop top, na który zarzuciłam koszulę w biało-niebieskie paski, a na nogi wciągnęłam jasne, kwieciste trampki na platformie. Włosy związałam w wysokiego kucyka, makijaż zrobiłam naprawdę lekki.

Wróciłam do pokoju, sięgnęłam po plan zajęć i zaczęłam pakować książki oraz śniadanie, sałatkę w pudełku.

-Gdybyś wstała wcześniej to zrobiłabyś sobie coś o wiele zdrowszego. Sama chemia.-Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatom.

-Nawet nie wiesz jaka jestem Ci wdzięczna za to, że mnie obudziłaś. A gdzie Jessica?

-Zaczęła o ósmej. Zbieraj się, pokażę Ci gdzie masz pierwsze zajęcia.

Zamknęłyśmy pokój i ruszyłyśmy w stronę budynku, w którym znajdowały się klasy.

Podprowadziła mnie pod same drzwi.

-Zapoznaj się z kimś i skup się na lekcjach.

-Dobrze mamo.

Odwróciła się i zaczęła iść w stronę własnej sali.

-Zobaczymy się na stołówce.

Wciągnęłam powietrze i weszłam do środka.


_____________________________

Wiem, że na razie jest trochę nudno, ale niedługo Jerrie będą widywały się częściej (jakieś pomysły dlaczego?), więc zrobi się ciekawiej 😁

W każdym razie, jak wam się podoba rozdział? 😽

Jeśli już przeczytałeś/aś to zostaw komentarz i głos, wasze opinie są dla mnie bardzo ważne 👌

Summertime Sadness // JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz