5.Return to life || Larry

Start from the beginning
                                    

~ Harry Styles"

Wypełniły mnie mieszane uczucia. Czy chciałem się spotkać z Harrym? Cholera, pewnie że tak. Tylko, jak miałbym się zachować? Jakby nas nigdy nic nie łączyło? Czy jak przyjaciele? Ugh... tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi.

Jednak jedno jest pewne; moje serce rwie się do właściciela najpiękniejszych oczu na Ziemi.

Dlatego pierwszy raz postąpię zgodnie z narządem pompującym krew; pojadę do tego Londynu, choćby się waliło i paliło. Byleby zobaczyć powód, dla którego żyję.

Wypadałoby dać Harry'emu odpowiedź na zaproszenie. Listu pisać nie będę, bowiem wiem, że raczej nie będzie w najbliższym czasie w Holmes Chapel, tylko w rozjazdach. Dlatego zadzwonię. Nie wiem, czy jestem na to gotowy. Lepiej to zrobić teraz, zanim się rozmyślę.

Ręce dalej mi się trzęsą, no bo halo, zaraz usłyszę ten przepiękny, lekko ochrypły głos, którego w ostatnim czasie mogłem słuchać tylko na płycie. Teraz miałem z nim porozmawiać.

"Raz kozie śmierć." - pomyślałem i klikąłem zieloną słuchawkę przy imieniu bruneta i jego zdjęciu z przed przerwy. Niepewnie przyłożyłem telefon do ucha, słysząc narazie dźwięk łączenia. Nagle włączyła się poczta głosowa:

"Cześć, tutaj Harry, oddzwonię jak będę miał chwilkę." - na końcu słychać nasze śmiechy. Nie zmienił jej od trzech lat. Pamiętam, jak zielonooki ją nagrywał. Był wtedy ze mną. Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku, jednak szybko ją starłem rękawem. Odchrząknąłem i zacząłem mówić:

"Cześć, Harry. Tutaj Louis. Dostałem twoje zaproszenie. Z chęcią przyjadę na premierę. Wiem, że to dla ciebie ważne. Tylko jest jedna informacja: przyjdę bez osoby towarzyszącej. Mam nadzieję, że to nie problem. To ten... do zobaczenia." - jeszcze chwilę czekałem, jakby z nadzieją, że nagle Harry się odezwie. (Tak, Louis. Na pewno. Przez pocztę głosową). Potem odłożyłem telefon na stolik i głęboko odetchnąłem.  "Too much in one day, too much." - pomyślałem o memie z Harrym i od razu się uśmiechnąłem. Każda myśl o zielonookim sprawiała, że albo się uśmiechałem, albo płakałem. Nigdy nie pozostaję obojętny. I chyba nigdy to się nie zmieni.

***
Dzisiaj jest ten dzień. Dzisiaj mam zobaczyć Harry'ego. Harry'ego w najpiękniejszej wersji, bo z dummym uśmiechem ze swojej pracy.

 Mało tego, oprócz zielonookiego, zobaczę jeszcze resztę naszego zespołu. Mamy się spotkać u Stylesa o jedenastej rano, żeby spędzić razem ten dzień, a potem pojechać na premierę. Od samego rana cieszę się jak głupi. Nawet stres nie jest większy od tej radości.

Teraz siedzę w aucie, gdzie mój szofer wiezie mnie do apartamentu Stylesa. Oczywiście, nie obyłoby się bez żadnych akcji. Szofer musi mnie wysadzić kilka przecznic dalej, a ja sam muszę wejść od strony podziemnego parkingu. To jest naprawdę męczące.

Zrobiłem tak, jak mi kazano i właśnie stoję przed drzwiami Harry'ego z numerem... dwadzieścia osiem. Przełknąłem ślinę na ten widok. Pewnie za dużo sobie wyobrażam.

Niepewnie zadzwoniłem. Serce waliło mi jak oszalałe. Ręce się trzęsły i pociły. Wreszcie drzwi się otwarły. Za nimi stał mój kochany Harry. Wstrzymałem oddech. Był jeszcze piękniejszy. (jak to możliwe?!) Patrzyliśmy się na siebie jakiś czas. Na naszych twarzach igrały uśmieszki. W końcu wpadliśmy sobie w ramiona. Zapomniałem, jak dobrze mi jest w jego objęciach. Mocno trzymałem koszulkę na jego plecach, kiedy on ciasno obejmował mnie w talii. Nadal byłem niższy. Pierwszy raz, od półtora roku, poczułem, że naprawdę żyję. Staliśmy tak, lekko kołysząc się na boki. Twarz miałem wtuloną w jego klatkę piersiową, a on schował ją w zagięcie mojej szyi. Według mnie, moglibyśmy tak stać wieczność. W pewnym momencie, zdawało mi się, że Harry złożył delikatny, niemal niewyczuwalny pocałunek w zagięciu mojej szyi. Był niepewny, jakby zielonooki bał się, że ucieknę. Nic z tych rzeczy. Pewnie mi się wydawało - pomyślałem, ale mimo to, zadrżałem, a w miejscu domniemanego pocałunku była napewno już gęsia skórka. Przytuliłem Harry'ego jeszcze mocnej. Kiedy myślałem, że zaraz uduszę Stylesa, powoli się odsunąłem i popatrzyłem mu w oczy. Nadal są takie piękne. Teraz na naszych twarzach widniały szerokie uśmiechy.

One shotsWhere stories live. Discover now