3.Konflikt na dwa serca || Larry

Start from the beginning
                                    

- Cholernie mnie dzisiaj wkurwiłeś, Louis. Jednak tak samo, jak mnie wkurwiłeś, tak mam ochotę cię pieprzyć do nieprzytomności. - na końcu przygryzł płatek ucha szatyna, a ten westchnął. Nic nie mógł poradzić na to, że czuł to samo.

- Ską... Skąd znasz moje imię? - zająknął się, bowiem brunet wręcz atakował szyję Louisa pocałunkami, jednocześnie ją podgryzając.

- Mam swoje sposoby. Jestem Harry. - powiedział, zanim zaczął robić malinkę na żuchwie Tomlinsona. Louis jęknął, a Harrego to jeszcze bardziej podnieciło. Dmuchnął w swoje dzieło, uśmiechając się zadziornie. Następnie spojrzał szatynowi w oczy. I teraz Harry pomyślał, że mógłby pisać poematy na temat jego karmelowych włosów, lekko kobiecych kształtów, nieziemsko niebieskich oczu i tego jak wkurwił Stylesa, że zabrał mu sprzed nosa jego zdobycz. Z tymi myślami gwałtownie naparł na usta Louisa, od razu przelewając w ten pocałunek całą złość i pożądanie. Chciał pokazać mu, że on tu żądzi. Całowali się żarliwie i niechlujnie, włączając w to podgryzanie nawzajem warg. Harry włączył w ten pocałunek język, nawet nie pytając o pozwolenie. A Louisowi pasowała taka kolej rzeczy. Pokochał Stylesa w takim władczym wydaniu. Całkowicie się temu oddał. Kiedy poczuł dłonie Harrego na pośladkach, podskoczył, żeby owinąć nogi wokół jego pasa. Brunet jeszcze bardziej przyparł niebieskookiego do drzwi, niwelując w ten sposób przestrzeń pomiędzy nimi. Cały czas się całowali, brakowało im tchu, ale nie przejmowali się tym. Byli zbyt zajęci sobą.

Styles przeniósł ich teraz na łóżko, które znajdowało się w tym pokoju. Położył Louisa na materacu, a sam opierając się na rękach po obu stronach głowy Tomlinsona. Nie przerywał ich bardzo namiętnego, nadal przepełnionego złością, pocałunku. Raz po raz z gardła Harry'ego wydobywały się władcze warknięcia.

- Jesteś tak cholernie niegrzeczny... Wkurwiający... Seksowny... Kuszący... - pomiędzy kolejnymi słowami, podgryzał trochę za mocno szyję Louisa, ale to jeszcze bardziej nakręcało szatyna.

W pewnym momencie Harry zaprzestał swoich działań, ale tylko po to, żeby ściągnąć (a właściwie zedrzeć) Tomlinsonowi koszulę. I o kurwa. Louis miał tatuaże. Zaczął robić ścieżkę z malinek wzdłuż torsu szatyna, który płonął pod jego dotykiem. W końcu Louis obrócił ich tak, że teraz był na górze. Siadł Stylesowi na biodrach i pochylił się, aby zębami zacząć odpinać guziki koszuli, jednak po jakichś trzech, po prostu ją rozdarł tak, że guziki się rozsypały po całym pokoju. Rzucił ją gdzieś w kąt, nie przejmując się tym, że to pewnie Gucci, Channel czy Dolce&Gabana. Tomlinson zarabiał tyle co 10 sekund. Louis zaczął wyznaczać mokrą drogę z pocałunków, zaczynając od dłoni, sunąc coraz wyżej, do barku, po szyji, aż do twarzy. Styles cały czas mu się przyglądał z zaciekawieniem i... Czułością? Zachwycał się tym, jak Tomlinson skupia się na tym, co robi, jak jest cholernie uroczy, ale też potrafi nieźle zgasić nie jednego.

- Sztylet i róża. - dopiero teraz Harry spostrzegł, że Louis jest dosłownie kilka centymetrów od jego twarzy i patrzy mu głęboko w oczy.

- Co? - brawo Styles za kompetencję.

- Sztylet i róża, statek i kompas, serce i strzała. Tatuaże. Mamy dopasowane. - Louis wytłumaczył.

- To chyba dobrze co nie? - Styles, ty chyba serio straciłeś mózg w pogoni za promocją w Biedronce.

- To chyba dobrze co nie? - Styles, ty chyba serio straciłeś mózg w pogoni za promocją w Biedronce

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(A/n sry, musiałam. Znalazłam to gdzieś kiedyś i zawsze z tego mam polewkę. Tak, wiem zjebałam tym atmosferę, ale cóż...)

- No chyba... dobra skończmy pierdolić bo jestem napalony. - Tomlinson złączył swoje wargi z tymi od Harry'ego, ale tym razem nie było w tym pocałunku agresji i nienawiści. Całowali się powoli, delektując się tą chwilą. To może przez to, że poczuli jakąś więź? Przez te tatuaże? No bo to chyba nie przypadek, tak myślę.

I tej nocy zamiast się pieprzyć do nieprzytomności, długo się kochali.

A następnego dnia, Louis oprócz Golden Shore, na swoim pokładzie miał też Harrego.

Nie będę tutaj pierdoliła w stylu "pomiędzy nienawiścią, a miłością jest cienka granica", ponieważ nienawiść po prostu podjudza pożądanie jak już. A oni po prostu byli i są sobie przeznaczeni, tylko pierwszy kryzys mieli jeszcze zanim się poznali.

LARloveRY69

One shotsWhere stories live. Discover now