47. "Nie puszczę cię, ośle."

2K 91 7
                                    

Usiedliśmy w trójkę w pobliskiej kawiarni. Ja, Vanessa i Marcel.

- Macie pięć sekund na wyjaśnienia, dlaczego ze mną pogrywaliście jak z gównem. - powiedziałam.

- Miałem tajną misję, musiałem być nieżywy, żeby nic wam się nie stało i ogólnie dla dobra misji. Niedawno wróciłem, ale nie do Bradford, a do Paryża. Spotkałem Vanessę, powspominaliśmy dawne czasy... - wzruszył ramionami.

- Aurelle, nie chcieliśmy ci mówić, ale byliśmy razem już wcześniej. Teraz po prostu założyłam pierścionek zaręczynowy... - odezwała się Vanessa.

 - Jesteście gnojkami. - wywróciłam oczami. - Szkoda mi na was czasu.

Wstałam. Taksówka zawiozła mnie pod dom Zayna. Niestety przekazano mi, że Zayn pojechał już na lotnisko. Nosz kurwa mać... Znów jechałam, tym razem na LAX. Jakaś pani z punktu obsługi pokierowała mnie gdzie odbywała się odprawa lecących do Londynu. No ale jak w Los Angeles - ludzi od chuja. Nigdzie nie widziałam Zayna. Chwyciłam od kolejnej pani pracującej na lotnisku mikrofon i zaczęłam mówić.

- Zaynie Maliku, nie wiem gdzie się ukrywasz, ale radzę ci wyjść. -  powiedziałam. - Wiem, że mnie słuchasz, gnojku. Nie puszczę cię do tego Londynu. Nie puszczę cię, ośle. Słyszysz? Już raz dałam ci odejść i teraz nie zrobię tego znowu. Schrzaniłam wszystko, tak? Masz rację, jestem tchórzem. Boję się jak jasna cholera. Przerażają mnie moje uczucia. Ewidentnie sobie z nimi nie radzę, a gdy jesteś blisko mnie... To już w ogóle tracę głowę. No ale cóż mogę... Miłość taka jest... Nigdy nie lubiłam być twoją przyjaciółką, wiesz? Szczególnie, kiedy zwierzałeś mi się na temat swoich dziewczyn. Jeny jak mnie to denerwowało... Tak strasznie im zazdrościłam... Mieć cię na wyłączność to jak mieć namiastkę nieba... Tak mówiły. A ja mówię, że mieć cię na wyłączność to mieć całe niebo i kosmos... Bo cię kocham do cholery. Najmocniej na świecie, niebie, piekle i kosmosie. - prychnęłam. - Nikt nie umie kochać cię tak jak ja. Żartować z ciebie, tak jak ja. Ochrzaniać o nieistotne rzeczy, tak jak ja. Albo robić cokolwiek... Ty to wiesz, Zayn. Hej, kiedyś mówiłeś, że straciłam głos przez wiedźmę, żeby wyjść do księcia na ląd. Pamiętasz to, Zayn? Twierdziłam, że to guzik prawda, ale ty uparcie mówiłeś co innego. Dzisiaj mówię, że tak. To co mówiłeś to prawda. Od zawsze nic nie było ważniejsze od ciebie, idioto. Doceń to w końcu. Kocham cię, palancie. - zakończyłam i zeszłam z blatu. - Dzięki Margaret. Pójdę już... Tak bywa. Starałam się.

- Znów uciekniesz? - usłyszałam znajomy mi głos.

- Jeśli mnie nie chcesz, to czemu nie? - wzruszyłam ramionami.

- A jeśli cię chwycę i powiem, że nie puszczę cię samej nawet do toalety? - spytał uśmiechając się jak idiota.

- To powiem, że jesteś głupi, ale i tak cię kocham, bo miłość jest porąbana i już nie mogę tego zmienić. - zrobiłam krok bliżej niego. - W ogóle kto powiedział, że będę chciała, żebyś mnie puścił? Lepiej martw się o siebie, bo jeśli ja cię chwycę, to na sto procent cię nie puszczę. Nawet sam palcem nie kiwniesz. - powiedziałam.

- Jak dla mnie pasuje. - rzucił torbę na ziemię i mocno mnie objął. - Teraz cię nie puszczę. Będę z tobą zawsze.

- Od zmierzchu do świtu... - spojrzałam mu w oczy i pocałowałam go, a wiara biła brawa i wiwatowała.

- Czy znów założysz pierścionek i zgodzisz się wziąć ze mną ślub? - spytał wyciągając z kieszeni pierścionek.

- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Ty mi powiedz...

- Nie masz wyjścia. Nawet jeśli się nie zgodzisz to i tak cię zmuszę. - wzruszył ramionami i założył mi biżuterię na odpowiedni palec. - Kocham cię, Aurelle.

- Ja ciebie też, Zayn. - znów go pocałowałam.


__________________________________________________________________

Ta... W końcu, nie? #zaurelleisbackbitches! 

nie myślcie sobie, że to koniec opowieści... co to to nie. Mam jeszcze parę rozdziałów w zanadrzu ;p nie wiem ile, ale coś na pewno się wymyśli xd

_mxxq_

dusk till down #zaynmalikff  ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora