5. "Już jest..."

4.4K 209 16
                                    

Aurelle odmówiła mi jakichkolwiek spotkań aż do rodzinnej kolacji. Stwierdziła, że chce podsycić moją ciekawość. No i brawo, udało jej się. Nie wiedziałem co dla mnie szykuje i to mnie zabijało. Ja i moja rodzina mięliśmy przyjść na 19, ale ja już przyszedłem dwie godziny wcześniej. Leżałem sobie na łóżku Aurelle, kiedy ona krzątała się z pokoju do łazienki, z łazienki do pokoju, szykując się na rodzinną kolację. Pokazała mi dwie kreacje, czarną, dość luźną sukienkę z trzy czwartym rękawem i jedną bordową, obciślejszą od swojej poprzedniczki. Wskazałem na czarną a ona wyszczerzyła się jak głupia i wyciągnęła z szafy swój najnowszy nabytek - buty od Dr.Martensa! Cieszyło mnie to, że bez krępacji zaczęła się przebierać w sukienkę. Bieliznę też miała całkiem, więc BARDZO ciężko było mi powstrzymać się przed rzuceniem się na nią. Ah, ta czarna koronka... Z włosami nic nie robiła, zostawiła je naturalnie rozpuszczone, a makijaż na oczy był zrobiony subtelnie, w sumie nie musiała się dużo męczyć, bo rzęsy ma ona długie i gęste i wyglądają na sztuczne a nie są (sprawdzałem). Jedyne na poliki i nos nałożyła troszkę kremu nawilżającego, później chyba fluidu i pudru i na koniec bordowa szminka. 

Akurat tak stanęła, że zrobiłem jej zdjęcie, ale ucięło twarz. Ja i moja nieumiejętność robienia zdjęć. Jednak Aurelle bardzo się spodobało i od razu z mojego telefonu wrzuciła na swojego insta. Typowe, ekhem.

- Ładnie wyglądasz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ładnie wyglądasz. - powiedziałem a ona uśmiechnęła się i pocałowała mój policzek. - Co za zwrot akcji...

Wtuliła się we mnie, ale szybko chwyciła za telefon i napisała SMS'a, że nadal ma te swoje koszmary.

- Kiedy powiesz mi czego one dotyczą? - spytałem, a ona napisała, że nie wie, ale na pewno nie dziś. - Dobra, rozumiem, ale pamiętaj, że im dłużej zwlekasz tym ciężej będzie mi ci pomóc... Ale mimo wszystko. Zawsze jestem przy tobie, pamiętaj, dobrze?

Brunetka pokiwała głową. Moja mama zawołała nas już na kolację.

- Nie poczekamy? - spytałem cicho w kierunku ojca Aurelle.

- Nie wiadomo, czy przyjedzie. - mruknął jedynie.

Nie wdawałem się już w dyskusję. Aurelle nerwowo stukała paznokciami w stół i co chwila patrzała ukradkiem na zegarek.

- Jak ci minął dzień? - spytałem w kierunku mojej przyjaciółki.

A ona rozchmurzyła się i wcisnęła mi w usta swój kawałek pomidora z sałatki jaki miała na talerzu.

- Naprawdę chciałabym zobaczyć kiedyś wasz ślub... - westchnęła smutno Flora, a jej córka spojrzała na nią wymownie.

- Może już niedługo, prawda Syrenko? - dźgnąłem ją lekko palcem w bok.

A ona zwyczajnie wywróciła na mnie oczami. No, jeszcze zobaczymy czy to samo zrobi na ślubnym kobiercu. W końcu drzwi od domu uchyliło się.

- Wróciłem! - głos Marcela rozniósł się po korytarzu.

Spojrzałem na Aurelle z ogromnym uśmiechem, a ona... Zamarła. Dosłownie kolory odpłynęły jej z twarzy. 

- Aurelle... - szepnąłem, a ona powoli wstała i skierowała się do brata.

Poszedłem w jej ślady i szybko zobaczyłem jak tuli się do swojego brata, jak bada, czy to rzeczywiście on... Od razu Flora i Ross się dorzucili z uściskami.

- Dobrze cię widzieć, Marcel. - odezwałem się i schowałem dłonie w kieszenie.

- No proszę, proszę... Zayn Malik wpadł do domu... - zaśmiał się radośnie i wyswobodził się z rodzinnego uścisku. - Jak się masz? Jak praca?

- Idzie małymi kroczkami na szczyt. Jak nasi? - zmarszczyłem brwi.

- Nie jest idealnie, ale chwilowo panuje cisza, dlatego pozwolili mi wrócić. - wyjaśnił.

Przeszliśmy z powrotem do jadalni. Wydawałoby się, że przed przyjazdem Marcela rozmowa była bardzo żywa, ale teraz, była żywsza.

- Moja siostrzyczka nadal cię zbywa? - zażartował. - Liczyłem, że jak wrócę to na ślub.

- I widzisz Aurelle? Wszyscy chcą naszego ślubu, tylko nie ty. - sapnąłem teatralnie, a potem odwróciłem się do jej starszego brata. - Niestety, nie zawsze możesz dostać to czego chcesz. Ale pracuję nad tym.

- Kiedyś ulegnie. - powiedział Marcel, a Aurelle posłała mu ostre spojrzenie. - A nie?

Aurelle spojrzała na mnie i pokręciła głową.

- Jeszcze zobaczymy. - pocałowałem ją w policzek.

- Kiedy możemy rozpakować prezenty? - spytała Safaa.

- W sumie moglibyśmy już teraz. - powiedziałem. - Jestem ciekaw, co dostałem od Arielki.

A Arielka prychnęła. Chwyciła mnie za rękę i rozsiedliśmy się razem z moimi młodszymi siostrami na podłodze, a pozostali pozajmowali miejsca na kanapie i fotelach. Aurelle napisała mi w SMS-ie, że swój prezent dostanę na końcu. Dlatego i ja poczekałem z wręczeniem jej prezentu. Najpierw moje siostry. Każda była zachwycona podarunkiem i ja i Aurelle zostaliśmy wyściskani. Później nasi rodzice. I ci nas wyściskali. Następny był Marcel. Dosłownie miał łzy w oczach. Spojrzałem na Aurelle, a ona na mnie. Miała wyszczerz i uparła się, że to ja mam dostać jako ostatni. Dobra, spoko. Dałem jej ogromne różowe pudło. Ha! Niech ma zabawę. Prawie 30 pieprzonych warstw. W sensie jakieś 20 razy owinąłem to ogromne pudło w papier ozdobny, a w środku jest jeszcze parę mniejszych pudełek. Rozpakowywanie zajęło jej jakieś pół godziny. Po tym oberwałem z łokcia w brzuch, jako że siedziałem za nią, w sumie przytulony do niej. Aurelle rozszerzyła swój uśmiech do granic możliwości, ale nie na wisiorek i nie na upragniony perfum, a na misia, którego odbiłem tamtej małej dziewczynce w zabawkowym. Aurelle zaczęła go całować i tulić i szczerze? Poczułem się cholernie zazdrosny o tego pluszaka. Moje siostry oprócz Doniyi były zdziwione.

- Zayn kiedyś zniszczył jej identycznego pluszaka. Aurelle miesiącami go opłakiwała. - wyjaśniła Don.

- Dostała go jak była jeszcze malusia. Była dosłownie taka mała. - jej ojciec wyciągnął przed siebie obie dłonie.

No i niespodziewanie dostałem swojego upragnionego buziaka. Ale nie w policzek, nie w nos, nie w brodę, brew czy czoło. ZOSTAŁEM POCAŁOWANY W KĄCIK UST.

- Już nie jesteś na mnie zła o tamtego pluszaka? - spytałem z nadzieją, a ona pokręciła głową.

Jednak szybko wstała i zabrała swojego brata do jej pokoju, a ja miałem zaczekać. Okay. Czas na mój prezent. Co to będzie? Zacząłem nerwowo stukać palcami w oparcie fotela, o którego bok się opierałem. No i został zniesiony ogromny prostokąt. Marcel przytrzymał go, kiedy ja wstałem i szarpnąłem za papier ozdobny, który swoją drogą był w postacie z Marvela. No co jak co, ale ona zawsze wiedziała jak się za coś zabrać. Widząc swój prezent, nie byłem w stanie wydusić z siebie niż...

- Ja pierdolę, kurwa mać...

dusk till down #zaynmalikff  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz