Rozdział 23

3.1K 181 7
                                    

Następnego dnia wstałam z samego rana w kiepskim humorze. To już dziś. Dzisiaj się okaże, czy będziemy górą, czy dołem. Nie marnując więcej czasu na przemyślenia ubrałam się i poszłam na śniadanie. No tak zapomniałabym o jednej ważnej rzeczy, którą miałam do zrobienia przed walką. Nie wiedziałam, czy wyjdę z niej cała, a chciałam mieć czyste sumienie, chociaż możliwe, że wynikną z tego inne problemy, lecz już nie dla mnie.

Na dole przed stołówką, jak zwykle zastałam Aarona otoczonego wianuszkiem kobiet. A miałam nadzieję, że choć w małym stopniu się zmienił. No cóż nie to nie. Niech się nimi zajmie, nie będę mu przeszkadzać. Na moment jego i moje oczy się spotkały. Niech zobaczy w moich ból. Wszystko jego wina.

Wzięłam jedzenie, usiadłam przy stoliku i zaczęłam je z apetytem wcinać, kiedy przerwał mi nie kto inny jak Sonia.

-Hej i jak tam rozmawiałaś z Aaronem?

- Nie, nie będę się dobijać do niego. Ma wystarczająco dużo kobiecego towarzystwa i bez mojej osoby.

- Jak to nie rozumiem?

- Tak to. Chciałam z nim pogadać, jednak tłum jego adoratorek skutecznie mi to z głowy wybił. Niech sobie żarty robi z kogo innego. Ja pasuje. Jest większym bawidamkiem niż Tris. Sorry Soniu, wiem, że to twój brat, ale wczoraj mi takie wyznania prawi, a dziś jak gdyby wczorajszy dzień nie miał miejsca flirtuje z innymi?

- Moja kochana, że też zawsze ciebie się czepiają takie dupki. A mojego brata spotka kara. Juz mnie popamięta.

- Dobra jedzmy, bo nie wiadomo ile czasu nam zostało.

W spokoju dokończyłyśmy posiłek. Jako, że lekcje zostały odwołane, nie miałam zbytnio co robić, więc poszłam do swojego pokoju. Tam czekałam na to, co ma się stać. Na moje nieszczęście długo czekać nie musiałam. Szybko wyszłam z pokoju, kierując się w stronę wyjścia. Ledwo znalazłam się na zewnątrz, jak usłyszałam dobrze mi znany, przerażający głos Króla Demonów:

- Wybranko czekam na ciebie, jeżeli masz odwagę to wyjdź!

Poszukałam wzrokiem mojej przyjaciółki, gdy ją odnalazłam podeszłam do niej szybko:

- Soniu dziękuję ci, za ten wspólnie spędzony czas. Pamiętaj, że cię kocham jak siostrę.

- Alex to brzmi, jak pożegnanie nawet tak nie mów- powiedziała ze łzami w oczach. Damy radę wszyscy, słyszysz?

- Nie wszyscy, właśnie w tym problem. Muszę już iść, do zobaczenia.

Odeszłam od niej szybkim krokiem, przechodząc przez moją bańkę. Odwróciłam się jeszcze, aby zobaczyć szok i niedowierzanie na twarzach moich przyjaciół, gdy spotkali się z barierą dla nich nie do przejścia. W tym momencie do nich dotarło, że ta walka to moja walka. Tylko MOJA. Nie chcąc widzieć więcej bólu na ich twarzach, odwróciłam się plecami do nich i ruszyłam w kierunku tego stwora, co śmiał zaatakować moja planetę. Tak teraz byłam gotowa. Gniew rozpalał mnie od środka. Wyciągnęłam z kieszeni scyzoryk, a następnie wyciągając ostrze czekałam. Ja i moja armia duchów kontra te maszkary. Kto wygra tego nie wie nikt. Za to jednego jestem pewna. Tak łatwo mu się nie dam. Najważniejsze, że moi przyjaciele są bezpieczni. A teraz niech się dzieje, co chce...

Cztery żywiołyWhere stories live. Discover now