Rozdział 17

3.7K 199 7
                                    


Miesiąc później

Mija dzień za dniem. Moje umiejętności, dzięki codziennym treningom polepszają się. Z każdym upływającym dniem zwiększa się presja, którą odczuwam wraz ze zbliżającą się walką. No tak nie powiedziałam jeszcze, że teraz oprócz duchowego nauczyciela, którym jest Vic trenuje z nauczycielami specjalizującymi się w konkretnych żywiołach. Każdy, kto jest wtajemniczony przykłada sporo uwagi, abym była lepiej niż świetnie przygotowana do czekającej mnie walki. Z tego wszystkiego nie mam nawet czasu na oglądnięcie głupiego filmu. 

Wiecie, czasem zazdroszczę normalnym nastolatkom, którzy niczego nieświadomi spotykają się z przyjaciółmi, imprezują, czy po prostu spotykają się ze swoimi sympatiami. Ja nie mam tego luksusu. Ciężkie treningi pochłaniają mnie w zupełności. Wracając wieczorem do swego azylu padam na łóżko wyczerpana, nie mając siły na podstawowe czynności. 

Mając nauczkę ze swojego jedynego wybuchu wiem, że muszę trenować, zwiększając przy tym zasób energetyczny, jednak czuję jak z dnia na dzień siły mnie opuszczają. Nie wiem czy to sprawa zbyt zaawansowanych treningów, czy tez ich intensywności. Wiem jedno, jak tak dalej pójdzie, to nie będę miała siły nawet stanąć przeciwko królowi demonów, nie mówiąc już o jakiejkolwiek walce. 

Presja zwiększa się każdego dnia, kiedy idąc z samego rana na stołówkę widać coraz bardziej zbliżające się czarne, upiorne chmury, nie zwiastujące niczego dobrego.

Podchodząc do swojego stolika, trzymając w ręku tacę ze śniadaniem ku swemu niezadowoleniu dostrzegłam mojego byłego ze swą najnowszą dziunią. Widocznie nauczka, którą mu dałam nie wystarczyła. Zamiast tradycyjnie usiąść obok Sonii zdecydowałam się zmienić stolik. Już wystarczająco jestem "wyprana" bez widoku tego gnojka. Wiedziałam, że na treningi potrzebuje dużo siły, więc nie zwlekając wzięłam się za jedzenie bardzo apetycznie wyglądającego śniadania. Po kilku kęsach poczułam, że nie jestem sama. Obok mnie zauważyłam blond czuprynę mojej przyjaciółki.

- Alex, dlaczego z nami nie usiadłaś?

- Popatrz się na wasz stolik i zadaj sobie sama to pytanie.

- Nie nasza wina, że się wpieprzył, gdzie go nie chcą.

- No nie, ale to też nie oznacza, że muszę siedzieć tam gdzie on. Wybacz Soniu, ale nie zamierzam tolerować tego zdradliwego sukinsyna. Obiecałam mu co kiedyś, a że na razie nie mam siły, aby tą obietnice spełnić, więc wolę usunąć się na bok. 

- Widzę właśnie. Kochanie te wory pod oczami mówią same za siebie. Czy oni muszą cię tak nadmiernie wykorzystywać?

- Cóż mówią, że tak. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że On się zbliża.

- Skąd to niby możesz wiedzieć?

- Widziałaś te czarne chmury, będące z każdym dniem coraz bliżej?

- No tak, a co one mają do rzeczy?

-Nie wiem skąd, ale czuję, że gdy będą nad nami wszystko się zmieni. Wtedy będzie miała miejsce bitwa ostateczna.

Żadna z nas nic więcej nie powiedziała. Po skończonym śniadaniu udałam się na lekcje. Mimo zajmujących dużo czasu treningów nie miałam taryfy ulgowej, jeżeli idzie o normalne przedmioty. I tak właśnie muszę siedzieć i słuchać nudnego wykładu nauczyciela.

Po skończonych lekcjach i zjedzonym obiedzie, udałam się na salę treningową. Tam czekał już na mnie Vic:

- Alex myślę, że skoro zostało tak mało czasu musisz nauczyć się jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy.

- O nie. Miałam nadzieję, że wszystko już umiem, a teraz wystarczy tylko szlifować te umiejętności.

- Umiejętności przydatne w walce owszem. Teraz pora na naukę tego, jak obronić resztę.

- Nie bardzo rozumiem co masz na myśli.

- Wiesz dobrze, że aby pokonać Króla Demonów musisz mieć sporo energii, dlatego też ćwiczysz posługiwanie się żywiołami, aby rozwinąć swą wytrzymałość. Drugą sprawą jest umiejętność znajomości jak największej liczby zaklęć przydatnych w walce. Zarówno punkt pierwszy jak i drugi za bardzo ci się nie przyda, jeżeli będziesz się martwić o bliskich twemu sercu. Musisz skutecznie zablokować im wyjście ze szkoły, dając im tym samym ochronę przed największym wrogiem. Chcę przez to powiedzieć, że nauczymy się dzisiaj tworzyć bańkę ochronną, która obejmie obszar całej szkoły, przez co będziesz mogła walczyć w spokoju bez martwienia się o najbliższych.

Jak powiedział tak zrobiliśmy. Przez 3 godziny nie ćwiczyłam nic innego. Moja bańka z każdą minutą wychodziła coraz lepiej. Aż wstyd się przyznać, ale wcześniej jakoś nie zastanawiałam się nad tym, co się stanie z uczniami i nauczycielami Akademii podczas, gdy ja stoczę najważniejszą walkę w moim krótkim życiu.

Ledwo żywa, opierając się na ścianie doszłam do swojego pokoju. Nie siląc się nawet na zdejmowanie butów rzuciłam się na łóżko, a w chwili gdy moja głowa dotknęła poduszki momentalnie zasnęłam...


Cztery żywiołyWhere stories live. Discover now