Czy hogwardzkie Wróżki mają ogony?

118 10 0
                                    

Widziałam ciemność.

Minęło kilka minut nim wreszcie zdecydowałam się otworzyć oczy. Nie czułam zmęczenia.

Dziwne. Miejsce, w którym się znajdowałam nie było moim pokojem.

Po chwili jednak dotarło do mnie wszystko co działo się... Przed chwilą? Poprzedniego dnia? Właściwie to nie miałam pojęcia ile czasu byłam nieprzytomna.

Nie komentowałam groteskowości tego miejsca. Samo określenie "brzuch Pride'a" wystarczało. No bo skoro mnie pożarł to musi być jego homonkulusowy brzuch, prawda?

Ale odłożyłam te rozmyślania na bok, by zając się ważniejszym problemem. Może żyłam, ale nadal nie wiedziałam za bardzo jakim cudem mam się stąd wydostać.

Wokoło mnie latały zapewne dusze innych ludzi zjedzonych przez Selima. No normalnie można było zwariować od tego! Idziesz sobie spokojnie, a tu nagle zaczynają ci szeptać na ucho ciś dziwnego i zastanawiasz się nad słusznością swojej egzystencji.

Dobra, akurat jeśli o to chodzi, nie potrzebuje głosów, które przypominają mi by się nad tym zastanawiać.

Łaziłam po tym miejscu bez wyraźnego celu. Nie było tutaj nic ciekawego.

Po jakimś czasie to błądzenie zaczęło mnie coraz bardziej denerwować. Zaczęłam się martwić, że nigdy się nie wydostane z brzucha Pride'a.

W końcu usłyszałam czyjeś kroki. Oczywiście zdawałam sobie sprawę kim jest mężczyzna, który zbliżał się w moją stronę.

Ubrany był w biały garnitur i tego samego koloru spodnie. Miał na sobie także fioletowy krawat i (cóż za niespodzianka, nikt nie pomyślał o tym kolorze) biały kapelusz. Skórę miał bladą, czarne oczy wyglądały na podkrążone. Jego twarz zdobił wyraz zmęczenia i znudzenia. Przebywanie w tym miejscu widać daje się we znaki. Czarne włosy miał związane w koński ogon. Z czasem niektóre niesforne kosmyki musiały powyłazić po prostu "zakrywając jego twarz". Ponieważ były to pojedyncze kosmyki nadal mogłam się napatrzeć na jego twarz tak długo jak będę chciała.

Odkaszlnął by móc normalnie mówić. Zapewne nie miał się to za bardzo do kogo odezwać przez cały ten czas.

-Jesteś nową ofiarą?-rozpoczął rozmowę.

-Wygląda na to, że tak-odparłam.

-Nareszcie będę miał jakiegoś towarzysza. Jego ofiarom trudno jest zachować swoją personalność. W końcu prościej jest być porwanym przez tłum. Wcześniej było tu jeszcze kilka osób, zdolnych do zachowania jasności umysłu jednak w końcu dali za wygraną i poddali się "rozkładowi". Tak to nazwałem. Mam nadzieję że ty nie chcesz się rozkładać bo będzie tu nudno.

-Eeee no raczej nie zamierzam umierać. Skoro mnie uratowałeś...

-Hm? Nie przypominam sobie bym kogoś ratował.

-Jak to? Ktoś musiał podać mi kamień, bo inaczej skąd wziąłby się w moim organizmie?

-Logicznym byłoby sądzić że zrobiła to któraś z dusz. Twierdzę tak ponieważ mój kamień jakiś czas temu zniknął.

-Możliwe że to dwa różne kamienie?

-Nie sądzę-odpowiedział mężczyzna.

Czyli tak to wygląda... Tylko kto mógł to zrobić i dlaczego?

"A jak myślisz?" odezwał się w moim umyśle Greed.

"Masz na myśli siebie?"

"Tak."

Zboczone Trio | PrzygodyWhere stories live. Discover now