Ostatni rozdział. (wcale nie)

287 28 6
                                    

W chwili kiedy Ace szła razem z podejrzanym, starym typem do kryjówki węża, ja i Flołek podążaliśmy za moim summonem, Królem w kierunku Konohy.

Jak tylko odpoczęliśmy po walce udaliśmy się w drogę.

Do Wioski Ukrytej W Liściach przybyliśmy wczesnym rankiem. Bylibyśmy wcześniej, ale jednak musieliśmy pójść na chwilę spać.

Mój przyzwaniec doprowadził nas aż pod wieżę Hokage. Udaliśmy się tam.

-Witaj Hokage-sama-powiedziałam gdy weszliśmy.

Musieliśmy znów wytłumaczyć kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Miała ona mniej wątpliwości niż Gaara, pewnie dzięki naszym ochraniaczom, przez co rozmowa trwała krócej. Tsunade poleciła nam poczekać, a także powiedziała że niedługo powinien przyjść ktoś kto nas oprowadzi po Konosze.

Osobą tą okazał się, nie kto inny jak, Naruto.

Podczas gdy nas oprowadzał nie nawiązywaliśmy z nim rozmowy o Sasuke, bo to wydawało się lekko nie na miejscu. Oczywiście polubiliśmy się. Blondyn był może trochę głośny, ale mi to nie przeszkadzało.

W pewnym momencie napisał do mnie mój brat. Tak tylko przypomnę, że miał odpisać za minutę, co musi oznaczać, że jeden dzień tutaj to mniej-więcej minuta w realnym świecie.

Kiedy było już po osiemnastej (sprawdzałam na telefonie, stopera nie miałam) Naruto zaprosił nas na ramen. Na dodatek na jego koszt. Zgodziliśmy się, ale uzgodniliśmy, że jednak będziemy za siebie płacić. I tak mieliśmy jeszcze sporo kasy.

Po tym blondyn zaprosił nas jeszcze do siebie na herbatę. To był idealny moment by z nim porozmawiać.

Na początku gadaliśmy na różne tematy, aż w końcu jakoś udało nam się skierować rozmowę na właściwe tory.

-Słyszałam, że ten cały Itach miał też brata. Jest w wiosce?-spytałam

-Niestety nie-odparł chłopak lekko spuszczając głowę.

-Jest na misji?

-Nie. Już jakiś czas temu opuścił Konohę. Próbuje go jakoś sprowadzić, ale nie wiem czy mi się uda.

-Skoro nadal nie tracisz chęci do tego, to zapewne byliście dobrymi przyjaciółmi w przeszłości.

-Albo kimś więcej-dodał Flołek.

-Hę? Aż tak widać, że za bardzo mi zależy?-spytał.

-Inni raczej tego nie zauważają, ale powiedzmy, że jesteśmy na prawdę dobrymi obserwatorami.

-Ugh... Mam nadzieję-mruknął.

-Wyglądasz na smutnego. Ale przecież to, że go kochasz nie jest złe. No wiesz, zawsze możesz mieć nadzieję, że odwzajemnia twoje uczucia-próbowałam go pocieszyć.

-Eh, nie o to chodzi... Kiedyś, na egzaminie na chuunina walczyłem z takim chłopakiem. Miał na imię Neji. Mówił, że nie jesteśmy w stanie pokonać przeznaczenia. Przekonałem go do zmiany zdania. Siłowo. Ale teraz nie jestem wcale pewny czy miałem rację. Widzę uczucia Hinaty, naprawdę nie jestem ślepy, ale...

-Nie chcesz jej robić krzywdy, masz też nadzieje, że znajdzie sobie kogoś innego. Jednak gdzieś z tyłu głowy masz świadomość, że tak się nie stanie. Że ludzie nie zaakceptują ciebie i Sasuke, i wasze życie nie będzie zbyt przyjemne.

-Dokładnie tak! Po prostu nie chciałbym by był nieszczęśliwy. W sumie ze mną tak czy siak nikt nie będzie szczęśliwy, bo Hinata po jakimś czasie się domyśli, tego jestem pewien. Pewnie będzie mnie wspierać mimo wszystko, ale to będzie zarówno ją jak i mnie bolało.

-Uh... Trochę nie fajnie się zrobiło.

-Ta. Zmieńmy może temat.

-Dobra-uśmiech wrócił na jego twarz-wiecie co ostatnio znalazłem?

-Raczej nie-wtedy pokazał nam dwa kamienie. Zielony i niebieski, takie jak na naszych bransoletach.

-Jeśli chcecie mogę wam je dać-powiedział.

Przyjęliśmy dar i jeszcze chwilę z nim pogadaliśmy, aż wreszcie zdecydowaliśmy że pójdziemy już do hotelu, gdzie odprowadził nas niebieskooki.

Wtedy też napisała do nas Ace:

i'm gayyyy: znalazłam kamień.

катя: ok. Nic na razie z nim nie rób. Jak coś to my też mamy już swoje.

катя: A jak z twoją misją? Spotkałaś wgl Sasuke?

i'm gayyyy: tak, i on kocha Naruto, ale gadał coś o niszczeniu więzi

катя: z Naruto jest podobnie. Raczej nic nie uda nam się zmienić. Przynajmniej upewniliśmy co do ich uczuć. Ale no curz*

катя: dobra to spotkajmy się za dwa dni. Ty wyślesz swojego summona, a ja swojego i tam gdzie się spotkają my się spotkamy, k?

i'm gayyyy: ok

Wtedy wysłałam Króla i pozostało nam tylko czekać.

~•~

Dwa dni później wymeldowaliśmy się u Hokage i po tym jak pożegnaliśmy się z blondynem podążaliśmy z Flołkiem za moim summonem.

W końcu udało nam się spotkać z Ace.

-I co teraz?-spytała.

-Chyba musimy jakoś zamocować te kamienie na bransoletach-powiedział Flołek.

Tak też zrobiliśmy. I rzeczywiście zadziałało.

Było mega dziwnie podróżować między wymiarami będąc przytomnym i mając świadomość, co się dzieje. No i na dodatek nie widzieliśmy się na wzajem. Przez chwilę zastanawiałam się czy trafimy prosto do domu czy może gdzieś indziej. To też byłby problem.

Na całe szczęście po chwili moje wątpliwości zostały rozwiane. Cała nasza trójka siedziała w moim pokoju. Znów wyglądaliśmy normalnie i mieliśmy zwykłe ubrania. I odzyskałam swoje okulary. Jedyne co pozostało po naszej podróży to bransolety. Były w nich oba kamienie. Książka od japońskiego zniknęła.

~•~

Po jakimś czasie postanowiliśmy schować bransolety w bezpiecznym miejscu (to jest, najwyższa półka w szafie) i raczej się nimi nie bawić.

Chcieliśmy zwyczajnie powrócić do spokojnej normalności. Bo było ciekawie i w ogóle, ale trzeba też niestety żyć w realu. No i na dodatek ta przygoda była mimo wszystko trochę męcząca.

W sumie to nie wiedzieliśmy czy chcieliśmy się tam jeszcze kiedykolwiek wybierać, bo to było jednak niebezpieczne.

Pewnie wiele osób na naszym miejscu miało by inne zdanie, ale my postanowiliśmy, że porozmawiamy o tych podróżach dopiero za jakiś czas i wtedy jeszcze zdecydujemy się czy tam wrócimy. Chociaż właściwie nie za bardzo mieliśmy po co, bo przecież SasuNaru nie zrobimy, w fabule też mącić nie zamierzaliśmy.

Dlatego raczej nie myśleliśmy o powrocie. To znaczy przynajmniej ja. Nie wiem jak inni. Dlatego nie wyrzucaliśmy czy niszczyliśmy, tych bransolet. By mieć jednak nadal otwarte drzwi.

Denerwowało mnie też, że nie znam odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące działanie tego wszystkiego, no ale cóż.

Trzeba żyć dalej.

Trochę szkoda że to już koniec i to wszystko nie do końca mnie satysfakcjonowało, ale czy każda historia kończy się happy end'em? Raczej nie.

Chyba tyle.

---

*tak jakby coś to to "curz" to błąd celowy.

No to już chyba koniec.

To teraz idę sprawdzić czy nikt nie włamie mi się do domu...

Zboczone Trio | PrzygodyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt