I tak codziennie, ale nie jeździłem już po żadnych barach, przynosiłem sobie wódę do domu. Starałem się wyrzucić z głowy tamto zdarzenie jakby go nie było, ale nie wiele to dawało. Co najmniej jak dziwkarz... Powinienem kazać tej pannie spadać. Gdyby Janet się o tym dowiedziała, chyba by mnie własnoręcznie wykastrowała. I może dobrze.Tak bardzo chciałem JĄ przytulić... ale czułem się po tym wszystkim taki brudny. To uczucie nie dawało mi spokoju i nawet leżenie godzinami w wannie nic nie pomagało. To siedziało w mojej głowie. Rzygać mi się chciało, gdy patrzyłem na siebie w lustrze.Nikomu o tym nie powiedziałem. Trzymałem to w sobie, zresztą w ogóle mało z kimkolwiek rozmawiałem. Może nie powinienem mieć do siebie o to wszystko pretensji. W końcu to ONA mnie zostawiła i mogłem robić co tylko chciałem, nawet przelecieć tą pannę we własnym aucie. Ale co z tego? Co z tego skoro czułem się po tym jak gówno. Nie wiem, może chciałem w tamtej chwili zrobić jej na złość... Nie wiem co myślałem. Może chciałem, by rzeczywiście miała powód, by mnie zostawić, którego tak naprawdę nie miała? To teraz rzeczywiście go ma. Ktoś na pewno by powiedział, że jej nie zdradziłem. Mogłem zamoczyć w kogo tylko chciałem tamtej nocy, ale ja czułem inaczej. Zdradziłem może nie tyle ją w tej sytuacji co samego siebie i swoje własne uczucie do niej. Zacząłem nawet myślec w pewnej chwili, że może mi się to wszystko nalezy... Za coś, co zrobiłem, a już tego nie pamiętam. Ale co takiego mogłem zrobić?W mediach nie było nic słychać by Król Popu miał jakąs przygodę, więc wnioskowałem, że ta panna jednak nie zorientowała się z kim poszła. Nic nie pisali, więc chyba nawet jeszcze nie wiedzieli, że się rozstaliśmy. Że mnie zostawiła.Nie zniósłbym chyba tych pytań. A zadawaliby ich niechybnie mnóstwo. Może jeszcze chcieliby jakieś wywiady... Nie wychodziłem prawie z łóżka od tygodnia, od dnia w którym mi to powiedziała, a miałbym iść na jakiś zasrany wywiad opowiadać o tym? Nie... Nigdy w życiu... Za dużo mnie to kosztuje, nawet myślenie o tym, a nie potrafię nie myślec. Nie potrafię nie wracać pamięcią do przeszłości.Wciąż wałkowałem to w kółko, dzień w którym się poznaliśmy, pocałunki, seks, dosłownie każdy, bo niby taki sam, ale jednak każdy inny... Pół roku... i nic to dla niej nie znaczy? Za pewne wielu by się teraz znalazło 'przyjaciół', którzy powiedzieliby mi... 'Nie przejmuj się, zapomnij. Wiesz kim jesteś. Możesz mieć takich na pęczki, każdą na inną noc.' I co z tego, skoro ja chcę tylko tej jedynej?Nie miałem pojęcia jak się pozbierać, a teraz jeszcze sam sobie dowaliłem. Gdybym siedział tam trzeźwy jak świnia do niczego by nie doszło. Nie pozwoliłbym sobie na coś takiego, choćby była jej klonem. Nie była. Nie dorastała jej do piet. Cycki może i miała całkiem fajne i tak dalej, ale co z tego? Jeśli ja tego nie czułem? Co z tego, że było mi dobrze, skoro nic z tego nie miałem? Dona dawała mi o wiele więcej. To było tylko pieprzenie, z nią się po prostu kochałem. I to było piękne. A tu? Równie dobrze mogłem iść do burdelu.Starałem się jej unikać, by nie musieć patrzeć jej w oczy po tamtej nocy. Ale zacząłem się zastanawiać... Czy gdyby wiedziała... coś by to dało? Ruszyłoby ją to jakoś? Może po jej reakcji coś bym wywnioskował... Nie. Nadzieja matką głupich... Powiedziała wyraźnie. Nic do mnie nie czuje, więc to tym bardziej by jej nie obleciało. Zaśmiałem się pod nosem. Łudzę się każdego dnia, że coś się zmieni. Że przyjdzie i powie, że nie wiem... Że jej odbiło? Że się pogubiła? Cokolwiek, byleby tylko powiedziąła, że naprawdę mnie kocha, a to co powiedziała wtedy w kuchni było tylko kłamstwem. Śniłem o tym prawie każdej nocy.Czułem się jakby ktoś zawiązał mi pętlę na szyi i z każdą chwilą coraz mocniej mi ją zacieśniał. Czułem, że się duszę. Nie miało to nic wspólnego z oddechem. Nie takiego powietrza potrzebowałem by żyć. Potrzebowałem jej. A jej nie było...Janet od kilku dni do mnie wydzwaniała. Zdziwiłem się, bo przecież wrzeszczala na mnie, że jestem skończonym debilem... ale nie odbierałem. Nie chciałem z nią rozmawiać, bo od razu by coś zauważyła i wszystko ze mnie wydusiła. Nie wiedziałem czy rozmawia z Doną, ale pewnie tak. Ciekawe czy wie...Nagle otworzyły się drzwi...- Mike, do kurwy nędzy, dzwonię i dzwonię, co ty żeś zrobił z tym telefonem...! - usłyszałem i spojrzałem na tego kto przyszedł. Moja siostra. Oczywiście. A ja z gołym fiutem na wierzchu. Zakryła sobie oczy ręką. - Boże, Michael...! - wsunąlem się pod kołdrę zasłaniając się.- Już możesz patrzeć. - burknąłem. Zerknęła na mnie jednym okiem.- Możesz mi powiedzieć co się z toba dzieje?- A co ma się dziać?- nie patrzyłem na nią.- Nie ma z tobą żadnego kontaktu!- Nie chciałem rozmawiać.- Aha. - warknęła. - Czyli masz w dupie, że siostra się o ciebie martwi?! - milczałem. - Będziesz teraz tak siedział cicho?!- Tak.- Co się z tobą dzieje, co cholery! Co tak siedzisz z tą gołą dupą?! - westchnąłem chowając twarz w dłonie. - Może byś sie wziął wreszcie za siebie! I ZA DONĘ! Siedzi tu już tydzień i nic! - zacząłem się śmiać. Spojrzała na mnie jakby widziała wariata. Pewnie tak wyglądałem.- No co tak na mnie patrzysz?- Bo mnie przerażasz.- Ja? Nie chciałem, przepraszam. - mruknąłem znów wlepiając oczy w swoje ręce.- Możesz mi powiedzieć... co się dzieje?? - podeszła do mojego łóżka.- Nic się nie dzieje.- Jak to nic...- Poza tym, że nie mam po co żyć. - dodałem pół głosem i znów parsknąłem śmiechem. Wytrzeszczyła na mnie oczy.- Co ty za pierdoły...- To nie są pierdoły. Ona mnie nie chce. Po prostu.- Jak nic nie zrobiśz to do usranej śmierci nie będzie cię chciała!- Nie o to chodzi. Nie mam co robić, bo ona mnie nie... nie kocha mnie.- Coś ty znowu wymyślił?- Nie ja. Powiedziała mi to, jak tylko tu się pojawiła.- CO CI POWIEDZIAŁA???- Cytuję... - mruknąłem ze smutnym uśmiechem. - Jesteś mi obojętny, Mike... Nie kocham cię. Nic do ciebie nie czuję... I tak dalej... Aha i jeszcze... Nie ważne co zrobiłeś a czego nie, ważne, że ja nic do ciebie nie czuję. I poszła sobie.Nastała cisza. Nie musiałem patrzeć na Janet by wiedzieć, że oczy ma wielkie jak spodki.Chwilę trwało zanim sie odezwała.- A to małpa... - szepnęła. Wzruszyłem ramionami. - To dlatego nie chciała, żebym tu z nią wtedy weszła... - podniosłem na nią oczy.- Co?- Powiedziała, że jak będzie musiała to chce sama z tobą porozmawiać, że mam wracać do domu. Ja jej nogi z dupy powyrywam!- I co w związku z tym? - jakoś nie rozumiałem o co jej chodzi.- Jak to CO?! Wymyśliła to sobie, rozumiesz?! Metoda na trzymanie cie od siebie z daleka! - popatrzyła na mnie i wskazała. - Jak widać skuteczna! Skoro zamiast coś robić, siedzisz z kutasem w łozku.Patrzyłem na nią zdezorientowany. O czym ona mówi...- Ocknij się, Mike! Nie rozumiesz co do ciebie mówię?- Nie, szczerze powiedziawszy...- Kurwa! Chciała się wynieść ode mnie, ale nie miała gdzie. Powiedziałam jej ,ze może wrócić tu ale za cholere nie chciała! Bo wiedziała, że będziesz ją namawiał, przekonywał... a potem ni z tego ni z owego przyszła do mnie i powiedziała, że to jednak dobry pomysł przynajmniej na razie. I pojechałyśmy. Chciałam wejść z nią, ale mi nie pozwoliła. Rozumiesz? Ja od razu zauważyłam, że coś knuje, ale w życiu bym się nie domyśliła... - prychnęła. - Czego to baba nie zrobi, żeby wyszło na jej.- Czyli kłamała? - popatrzyłem na nią i poczułem jak moje oczy znów robią się mokre.- TAK, KŁAMAŁA! Co jest z tobą?! - złapałem się za głowę. - Co ci jest?- Janet... ja jej w życiu nie odzyskam.- No przecież nic nie zrobiłeś...!- Zrobiłem. - powiedziałem wciąż trzymając się za głowę.- CO zrobiłeś??- Po tym jak mi to powiedziała... w barze... - i opowiedziałem jej wszystko. Tak jak myślałem, miałem wrażenie, że nagle zamieniła się w rozjuszonego nosorożca.- TY... KUTAFONIE JEDEN, TYLKO FIUTEM MYŚLISZ!!! - wydarła się na mnie.- Nie krzycz na mnie. I tak już...- A gówno mnie to obchodzi! Nie trzeba było ładować w pierwszą lepszą! I co teraz? Będziesz tak beczeć?!- A co mam zrobić?- Zachowac się jak facet, a nie jak bachor!- Niby co mam zrobić twoim zdaniem jako facet?! - spojrzałem w końcu na nią.- Nie wiem! Nie wiem, i gówno mnie to obchodzi. Zamoczyłeś to teraz cierp. - wywarczała zakładając ręce na piersi. - Dobra. - mruknęła po chwili. - Nic się nie stało... kurwa mać. - spojrzałem znów na nią. - Nie musi o tym wiedzieć. Nie byliście w tym momencie razem, nieważne co robiłeś.- Jak to nieważne...- Nieważne! I przestan się w końcu mazać. Ja mam to za ciebie załatwiac?!Miała rację. Powinienem wziąć się w garść. Moze nawet dam rade sobie wmówić, że nie zrobiłem nic aż tak strasznego. W gruncie rzeczy właśnie było tak jak mówiła. Nie byliśmy razem, więc... ale cokolwiek ktokolwiek by powiedział, to nie zmieni tego jak się czułem. Pragnąłem już tylko jednej rzeczy. Wziąć Donę w ramiona i usłyszeć tylko dwa słowa z jej ust: kocham cię.


Nie płacz, kiedy odejdę... bo to będzie tylko jeden wielki żart.Where stories live. Discover now