W czasie obiadu cały czas program nadawał rewelacje o mnie. Momentami rzygać mi się chciało. Przynajmniej tyle w tym dobrego było, że gadali o koncercie, nie o bzdurach i to, że obok mnie siedziała Dona. To już było najlepsze w tym wszystkim. Błyskawicznie wróciłem myślami do tego co się działo w jej pokoju. Był mały ale przytulnie urządzony. Miękka pościel na łóżku i jej usta...Zamrugałem, by nieco odegnać od siebie te obrazy, miałem wrażenie, że jej ojciec wwierca mi się do mózgu. Gdyby tylko wiedział... Ale nie do końca byłem w stanie uwolnić się o tych miłych wspomnień.Po jakimś czasie w końcu w telewizji pokazało się coś innego. I tak nie rozumiałem z tego co mówili ani słowa, ale można było się domyśleć tego i owego. Niestety spokój nie trwał długo. Po jakimś czasie znów zaczęły się wyświetlać fragmenty koncertów i nie tylko z trasy 'Bad', ale i wcześniejszych. Ktoś coś komentował, oczywiście, ja nie wiedziałem co, pokazywano moje występy. W pewnym momencie dostrzegłem lekki uśmiech na twarzy ojca Dony.- Tak właśnie wygląda człowiek, który wpadł w mrowisko. - powiedział po polsku, czego nie zrozumiałem, więc gapiłem się tylko na niego, a on na mnie uśmiechając się wciąż złośliwie. Dona zakryła twarz dłońmi i już wiedziałem, że pije do mnie.Co miałem powiedzieć? "Panie, przetłumacz mi to pan, bo nie zrozumiałem?' Ale Dona po chwili przyszła mi z pomocą. Rzeczywiście...Po obiedzie pani Leszczyńska zajęła się sprzątaniem tego wszystkiego. Zaoferowałem sie, że pomoge, ale wygnała mnie z kuchni. Pan Leszczyński za to poszedł gdzieś by przynieść jakieś desery. Powiedziałem, że nie trzeba przecież takich rzeczy, ale odpowiedział, że mimo wszystko chce być kulturalny ze względu na swoją córkę i mam siedzieć cicho. No cóz...- Nie przeżywaj tego tak, Mike. Przecież mama cię lubi. Zresztą podejrzewam, że polubiłaby cię nawet wtedy gdybyś miał trzecie oko. - zaśmiałem się cicho pod nosem, ale mimo wszystko nie było mi zbyt latwo.- Wolałbym mieć przychylność obojga twoich rodziców.- Najważniejsze jest moje zdanie, a nie żadnego z moich rodziców. - powiedziała poważnym tonem patrząc na mnie.Staliśmy w małym korytarzyku tuż przy drzwiach wejściowych, blisko siebie obejmując się. Patrzyłem jej w oczy. Gładziła lekko palcami mój kark czym wywoływała lekkie dreszcze na moich plecach. Przymknąłem lekko oczy uśmiechając się. Przywarła do mnie swoimi ustami na co westchnąłem. Uwielbiałem jej subtelne pocałunki, takie jak ten. Pogłębiłem go i przycisnąłem ją mocniej do siebie by się przypadkiem ode mnie nie oddaliła. Była słodka...Kiedy nadszedł wieczór mimo wszystko odetchnąłem z ulgą. Mogłem w końcu zabrać ją do siebie, znaczy do pokoju w hotelu, i spędzić czas tylko i wyłącznie z nią nie czując przy okazji palącego wzroku jej ojca na swoich plecach. Jechaliśmy w absolutnej ciszy chyba oboje dobrze wiedząc, jak ta noc będzie wyglądać. Ta i następna przed koncertem. Byłem spragniony co najmniej jakbym nie miał jej sto lat. Miałem szczerą nadzieję, że ona czuje się tak samo.- Oo... - mruknęła kiedy wpuściłem ją pierwszą do mojego apartamentu w hotelu. - No, dali ci całkiem przyjemne lokum. Nie wybijesz tu sobie o nic zębów. Chyba. - zaśmiałem się.- Aż tak źle w innych hotelach? - zapytałem podchodząc do niej i obejmując od tyłu. Parsknęła śmiechem.- Tutaj wygląda całkiem dobrze. Ale daję sobie głowę uciąć, że gdybyś wylądował w jakimś mniejszym hotelu, nie tak renomowanym jak ten, w pokoju zamiast chodzić musiałbyś fruwać, żeby ocalić swoje ząbki. - znów się roześmiałem.- To chyba nie jest aż tak ważne, co? - szepnąłem owiewając jej szyję ciepłym oddechem. Wyraźnie poczułem jak zadrżała. - Ważne, żeby było wygodne łóżko... - mruknąłem znów popychając ją w stronę własnie takiego. Uśmiechnęła się lekko zerkając na mnie przez ramię.Odgarnąłem jej włosy z szyi i zacząłem ją czule całować, lekko kąsać, na co westchnęła dźwięcznie. Kochałem ją słuchać w takich chwilach. Myśl, że to ja jestem powodem tych cichych westchnień i jęków była niesłychanie pobudzająca. Wręcz oszałamiająca.Powoli odwróciłem ją przodem do siebie widząc jednocześnie, że lekko się zarumieniła. Zagryzłem lekko wargę. Wyglądała z tym tak niewinnie... A wcale taka niewinna nie była. Potrafiła pokazać jakie ma pazurki. Momentami bardzo ostre. Imponowała mi tym, sprawiała, że chciałem tego coraz wiecej, nie każda kobieta preferuje dzikość... Chociaż my nie posuwaliśmy się do nie wiadomo czego, to z własnego doświadczenia wiem, że większość kobiet i to bez względu na wiek, preferuje raczej czułe i delikatne posunięcia niż... Niż to co preferuje Dona, w wyniku czego łóżko uderza o ścianę czasami odłupując z niej farbę. Ale nie narzekałem, wręcz przeciwnie. Byłem jak najbardziej za.Spoglądała na mnie spod rzęs uśmiechając się nieśmiało. Pozornie nieśmiało, bo ja już dobrze wiedziałem do czego jest zdolna, i wątpiłem by było jej z tego powodu wstyd. Czasami lubiła być nawet nieco wyuzdana... Uwodzić mnie, doprowadzać do szewskiej pasji... Nikt tak nie potrafił doprowadzić mnie w łóżku do wrzenia jak ona. Potrafiła prezentować mi całe swoje ciało jednocześnie kategorycznie zakazując mi się dotykać w jakikolwiek nawet najmniejszy sposób. Który facet zniósł by to na dłuższą metę? W końcu musiałem przy każdej takiej okazji po prostu przyszpilić ją do łóżka i pokazać, że czasami siła jej wdzięków może obrócić się przeciwko niej.Nawiasem mówiąc, kary jakie dostawała za takie poczynania bardzo przypadły jej do gustu...Usiadła na łóżku, zsunęła buciki ze swoich stópek i przemieściła się na sam środek łózka. Ja zrobiłem to samo, po czym ulokowałem się nad nią, okrakiem, przeczesałem jej włosy palcami. Dużo uwagi pochłaniała jej szyja. Całowałem ją czule, długo, przeciągałem powoli językiem wzdłuż całości aż do ucha. Nie wytrzymała i objęła mnie w pasie przyciskając do siebie. Spodobało mi się to. Wiedziałem, że zaczyna się już powoli rozgrzewać... A nic tak nie podnosi temperatury, przynajmniej w moim przypadku, jak... Powolne rozpinanie bluzeczki, guziczek po guziczku...- Lubię, kiedy nosisz takie ciuszki... - szepnąłem dobierając się do pierwszego guziczka jej koszulki. Zachichotała cicho patrząc jak powoli rozpiąłem pierwszy guzik...- Tak? A dlaczego? - zapytała przyciągając mnie do siebie i tym samym muskając lekko moje wargi swoimi... Przymknąłem oczy.- Bo wtedy mogę powoli i stopniowo odkrywać twoje piękne ciałko... - wyszeptałem znów tuż przy jej uchu i zagryzłem lekko płatek. Odpinałem powoli kolejne guziczki przyglądając się jak powoli ukazuje mi się jej sylwetka. Najpierw dekolt a potem piersi, jeszcze w staniku. Westchnąłem kręcąc głową.- Co...? - zapytała widząc to. Uśmiechnąłem się spoglądając jej w oczy.- Nie podoba mi się to... - stwierdziłem udając, że cięzko nad czymś myślę.- Co?? - zapytała podnosząc się na łokciach i patrząc po sobie. Zagryzłem wargę by się nie roześmiać na widok jej miny. Ale... przynajmniej miałem teraz dostęp...- Te... - szepnąłem jej sprośne słówko na ucho. Otworzyła szerzej oczy -... nie powinny się przede mną chować... - dokończyłem sięgając za jej plecki i rozpinając stanik. - No... - mruknąłem zadowolony ściągając go i podziwiając ją w całej okazałości. Patrzyła mi prosto w oczy.- Mike.- Tak?- Mówił ci już ktoś, że jesteś zboczuchem?? - zaśmiałem się kręcać głową. - No to teraz ja ci to mówię. Mike, jesteś zboczuchem! I to największym na świecie! - oboje się zaśmialiśmy.- Ale kochasz mnie. - szepnąłem w jej usta zaczynając drażnić jej piersi. Zawsze wyraźnie na to reagowała. Teraz nie było inaczej. Wciągnęła powietrze gwałtownie do płuc i pokiwała głową wlepiając oczy w moje palce, które się nią zajmowały. Po chwili zastąpiłem je ustami.Z cichym jękiem odchyliła do tyłu głowę, położyła się płasko i wplotła palce dłoni w moje włosy. Bardzo to lubiła... Musiała to lubić, skoro prosiła bym nie przestawał, że czuje się cudownie... Ani myślałem przerywać. Mnie też się to podobało. Tak, jestem świnia.Powoli, stopniowo zaczynałem robić to bardziej intensywnie, a ona wiła się pode mną pięknie, jej dłonie błądziły po moim ciele i pościeli. Starając sie za wiele nie odsuwać, powoli zdjąłem z niej resztę garderoby odrzucając rzeczy gdzieś na bok nawet na to nie patrząc. Oczy wciąż miałem przyklejone do niej.- Mmm... - zamruczałem, kiedy już mogłem zobaczyć ją całą. Uśmiechała się do mnie zalotnie patrząc mi w oczy. Próbowała mi uciec, kiedy zaczałem się do niej na poważnie dobierać, ale nie pozwoliłem jej. - Nie ma... Skarbeńku, nie ma ucieczek... Jesteś moja... I zaraz dogłębnie to poczujesz... - wymruczałem jej do ucha na co zagryzła wargę patrząc na mnie z napięciem w oczekiwaniu.Pozbyłem się sam wszystkich swoich ubrań, szczególnie wolno zdejmując z siebie bieliznę. Patrzyła na to z zapartym tchem zagryzajac wargę i zaciskając uda... Była podniecona... Widziałem to wyraźnie, kiedy podniosła na mnie oczy.Zaopiekowałem sie troskliwie jej kobiecością, co zaowocowało potokiem słodkich jęków i westchnień. Czułem jej rozkosz dosłownie na języku, kiedy doszła. Ale nie zamierzałem na tym poprzestawać. Błyskawicznie wbiłem się w nia wypełniając calutką na co wydała z siebie zaskoczony i pełen seksu okrzyk. Przywarłem do niej ustami odbierając jej na moment dech, ale po chwili odnalazła ze mną wspólny rytm. Następne kilka godzin było wspaniałym przeżyciem...- Strasznie za tobą tęskniłam. - szepnęla spoglądając na mnie i gładząc palcem jedną z plam na mojej klatce piersiowej. Uśmiechnąłem się zadowolony.- Jeszcze trochę i będę tylko twój przez cały czas. Jak wrócimy do Stanów przez miesiąc nie będziemy wychodzić z łózka. - roześmiała się ładnie. Sam się szeroko wyszczerzyłem. Wyglądała teraz tak pięknie. Pozostawiłem jej na piersi kilka ładnych malinek...- Naprawdę? - podpytała patrząc na mnie spod rzęs zagryzając warge. Wyglądała wtedy naprawdę uwodzicielsko i szczególnie podobały mi się wtedy jej usta.- Naprawdę - potwierdziłem tuż przy jej twarzy patrząc jej w oczy.Wkrótce pokój wypełniły jej chichoty, kiedy zaczałem znów się do niej śmiało dobierać, a ona próbowała mi uciec. Ostatecznie oczywiście nie dała rady mi uciec.Rano następnego dnia odwiozłem ją do domu jej rodziców. Nie dałem się zaciągnąc do środka, nie chciałem nadużywac niczyjej cierpliwości. Powiedziałem, że mam jeszcze wiele ważnych rzeczy do pozałatwiania związanych ze zbliżającym się koncertem. Nie kłamałem. Wolałem, żeby spędziła ten czas w domu z rodziną lub z przyjaciółką niż siedziała sama, bo ja i tak będę zajęty. Czy mi się to podobało czy się. Ale i tak byłem w wyśmienitym nastroju po minionej nocy.Pocałowałem ją namiętnie jeszcze zanim wysiadła. Patrzyłem jak wysiada z wozu i idzie do drzwi a potem za nimi znika. Dopiero wtedy odjechałem spokojnie. Obiecała mi, że jak zawsze będzie mnie oglądać w telewizji. Tym razem pewnie z koleżanką, która zaoferowała się jej potowarzyszyć. Śmiałem się, bo pamiętałem tą dziewczynę jak mierzyła mnie wzrokiem. Nie należała do moich fanek. Zdecydowanie. I to chyba nawet dobrze. Za pewne w okolicy jest dość takich, które zemdlałby na mój widok, dobrze jest wiedzieć, że jest choć ktoś kto dosłownie ma mnie w dupie. To pokrzepiające biorąc pod uwagę to w czym żyję od lat.Zajechałem na miejsce i nie wiedzieć czemu byłem lekko zdyszany. Przecież nie robiłem nic, kompletnie nic przez co mógłbym się czuć zmęczony. Ale tak było przez moment miałem taką zadyszkę, jakbym przebiegł kilometr. Jeden z operatorów świateł chyba to zauważył, bo podszedł do drugiego i za chwilę zjawił się jakiś inny i zapytał czy aby na pewno dobrze się czuję.- Tak, tak... nic mi nie jest. - odpowiedziałem.- Na pewno? Nie potrzebuje pan czegoś? Nie chcemy, żeby nam pan tu padł. Biegał pan, co pan robił?- Nie, nie biegałem... Przyjechałem samochodem... gdybym mógł prosić o wodę... - powiedziałem w końcu. Przyniesiono mi buteleczkę mineralnej. Wypiłem od razu połowę i wtedy poczułem się trochę lepiej. Nie miałem pojęcia od czego to. Ale ważne, że przeszło, szybko o tym zapomniałem. Zostałem oprowadzony po całości. Próbę przewidywałem tylko jedną, tuż przed koncertem, a więc jutro, chciałem jeszcze zobaczyć się z Doną wieczorem.Arena była całkiem duża, ale i tak o wiele mniejsza niż ta choćby w Nowym Jorku. Tu wszystko było mniejsze. Może z racji tego, że w ogóle kraj taki malutki? Takiej wielkości jak cała Polska są u nas miasta. No może trochę przesadziłem, ale prawie. Mimo wszystko, nawet tego co mówiła mi Dona i tak mi się tu podobało. Nie podchodziłem jednak też już do tego aż tak... euforycznie. Jednak zdołała nieco otworzyć mi oczy.Jedyne czego pragnąłem to końca tej trasy i powrotu do Stanów razem z ukochaną dziewczyną. Byłem pewny, że zalegalizują jej ten pobyt. Wtedy już nie będzie żadnych problemów. Gdyby tego nie zrobili, zbankrutowałbym chyba na dojazdach do niej. Chyba bym tu zamieszkał... Raczej na pewno. Nie zdobyłbym się na rozłąkę. Nie potrafię wytrzymać bez niej kilku dni a co dopiero gdyby miała wrócić na drugi koniec świata.


Nie płacz, kiedy odejdę... bo to będzie tylko jeden wielki żart.Where stories live. Discover now