XIX

742 36 3
                                    

- Mogę już wysiąść?- zapytałam kiedy wylądowaliśmy. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Nic innego się nie liczyło, nawet to że na dworze jest -10 stopni.
- Możesz. - oznajmił Cristiano i wysiedliśmy z jego odrzutowca. Było na minusie, a ja miałam na sobie spodnie z dziurami, koszulkę z krótkim rękawem oraz białe conversy.. Śnieg padał, ale nie interesowało mnie to.
- Nie jest Ci zimno? - zapytał Carles przytulając mnie na powitanie.
- Nie czuję zimna. - oznajmiłam. - Jedźmy już. - poprosiłam.
- Masz kurtkę Sergio. - podał mi, a mi wręcz stanęły łzy w oczach. Była w niej dziurka na sercu. To znaczy, że w tej kurtce był kiedy go postrzelili.. Włożyłam ją i na chwilę zamknęłam oczy.
- Brawo debilu. - Cristiano podsumował zachowanie Carlesa. - Mówiem jej kurtkę.. - dodał.
- Cris, jest w porządku. - wtrąciłam się. - Jedźmy już. - westchnęłam zajmując miejsce z przodu.
- Co z nim? - zapytał Portugalczyk.
- Nadal jest operowany. - oznajmił nam. - O Guns N' Roses tak jak na twojej koszulce. - stwierdził kiedy leciały ich piosenki.
- Sergio jechał tym samochodem, prawda? - zapytałam.
- Tak, on prowadził a ja siedziałem na twoim miejscu. - odpowiedział mi.
- Tak myślałam, bo on w każdym momencie słucha Guns N' Roses. - uśmiechnęłam się mimo wszystko kiedy leciała piosenka "Catcher In The Rye".
- Co się tam właściwie stało? Co wy robiliście przez ten cały czas gdy się nas pozbyliście? - zaczął dopytywać Cristiano.
- Lepiej jeśli wszystko wyjaśni Sergi. - stwierdził.
- Co on ma z tym wspólnego? - zaniepokoiłam się.
- To samo co wszyscy tylko oberwał najbardziej. - westchnął.
- Co? On też jest ranny? - łzy stanęły mi w oczach.
- Nie, z nim wszystko okej. Po prostu załamał się. - odpowiedział. - Będzie potrzebował teraz waszego wsparcia.
- Jasne. - odpowiedziałam. Hiszpan zaparkował pod szpitalem. Nie zastanawiając się nawet wysiadłam z samochodu, przebiegłam przed ledwo zatrzymującym się samochodem, w którym kierowca na pewno mnie sklął i weszłam na teren szpitala.
- Celia poczekaj na nas. - Carles złapał mnie po czym odwrócił w swoją stronę. - Nie zobaczysz go teraz. Jest na sali operacyjnej. - oznajmił mi, ale do mnie to i tak nie docierało. Hiszpan objął mnie i ruszyliśmy w stronę sali operacyjnej. Przed salą czekali Andres, Gerard, Ney, Luis, Leo, Xavi, wujek Luis, Zinedine Zidane, Coral oraz Sergi, który siedział skulony na podłodze i szlochał. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
- Miałeś dać jej kurtkę, która należy do niej. Nie kurtkę Sergio. Tak trudno zrobić coś o co proszę? To ja mogłem jechać. - fuknął wkurzony Andres.
- Andrju jest w porządku. - przytuliłam go. Po czym spojrzałam na resztę.
- Córcia. - Enirque od razu mnie przytulił.
- Tatku. - odwzajemniłam jego uścisk. Nazywaliśmy się tak, bo tak na prawdę to on mnie wychował. Moi rodzice nie mieli dla nas czasu. Dzięki niemu poznałam sie z chłopakami oraz Sergio. Sergi wciąż płakał, Coral popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Ukucnęłam przy nim.
- Jeśli on tego nie przeżyje.. Będę miał go na sumieniu do końca życia. - wyznał kiedy go przytuliłam.
- Co Ty mówisz? - nie wiedziałam co się nawet stało..
- To ojciec go postrzelił. - wyznał.
- On będzie miał go na sumieniu do końca życia. NIE TY. Rozumiesz? - spojrzałam mu w oczy.
- Ale ja jestem jego synem.. - westchnął.
- To nie ma znaczenia Sergi. On Ci to wybaczy, nie miałeś na to wpływu. - oznajmiłam mu.
- To ja powinienem teraz tam leżeć, a nie on. - wyszlochał.
- Nie mów tak! - krzyknęłam na niego.
- Wyjaśni nam ktoś, co tu się wydarzyło? - zapytał Cristiano, a ja podniosłam się. Gerard objął mnie ramieniem.
- Była strzelanina. - oznajmił Gerard.
- To już zdążyliśmy się dowiedzieć. - odpowiedziałam mu. - Gdzie to się wydarzyło? - zapytałam.
- Pamiętasz te opuszczone baraki? Jeździliśmy tam quadem Enrique. - Gerard zaczął mi tłumaczyć.
- Pamiętam. - odpowiedziałam. - Po co tam byliście? - zadałam kolejne pytanie.
- Tajemniczy numer kazał nam tam przyjechać. Wzięli twojego brata za zakładnika. - wyjaśnił Andres.
- Byliśmy już tak blisko dowiedzenia się, kto nam groził.. Chcieliśmy przede wszystkim uratować Sergiego. Dowiedzieliśmy się wielu rzeczy. Między innymi, że Josep Maria Bartomeu oraz Josep Maria Roberto byli związani z rosyjskim gangiem. - wyznał Xavi.
- Sergio chciał się z nimi rozprawić raz na zawsze i pojechał tam z Carlesem na własną rękę. - dodał Gerard. - Wsiedliśmy w samochód za nim, po czym dojechaliśmy do tych baraków. Popsuliśmy wszystko, bo niespodziewanie Bartomeu chciał strzelić w twojego brata. Sergio go obronił zostając postrzelonym zamiast niego.. - wyjaśnił, a ja się popłakałam.
- Jak długo już trwa operacja? - wydukałam.
- Ponad trzy godziny. - odpowiedział mi Andres.
- Co jeśli on nie przeżyje? - zapytałam.
- Celia, on przeżyje. - stwierdził Zidane.
- Co Ty tutaj właściwie robisz?
- No wiecie, w tym Madrycie to też my mamy uczucia i narazie tylko ja przyleciałem. Jutro ma wpaść reszta drużyny. - wyjaśnił.
- To miło. - odparłam, nagle z sali operacyjnej wywieźli Sergio. Kiedy zobaczyłam go podłączonego do tej całej aparatury.. Serce mi wręcz pękło.
- Czy jest tu ktoś bliski Pana Ramosa? - zapytał lekarz.
- Ja. - powiedziałam od razu skupiając całą uwagę na sobie.
- Pani Ramos? - zapytał.
- Roberto. - odpowiedziałam.
- Dobrze, niech Pani pozwoli ze mną. - oznajmił. Wzięłam Andresa za rękę i pociągnęłam go za sobą. - Proszę, niech Państwo usiądą. - wskazał na krzesła w swoim gabinecie.
- Co z nim? - chciałam to wiedzieć.
- Sytuacja jest opanowana, jego stan jest stabilny. - uspokoił mnie. - Stracił dużo krwi, ale naprawiliśmy sytuację. - dodał.
- To prawda, że kula trafiła w serce? - chciałam to wiedzieć.
- Na szczęście nie, ale jeśli trafiłaby 2 centymetry niżej zgon byłby na miejscu. - odparł.
- Czy mogę go zobaczyć?
- Pewnie, niedługo powinien wybudzić się z narkozy. - oznajmił mi. Wyszłam z gabinetu i od razu udałam się do sali. Siedział w niej Gerard, Carles oraz Zidane. Kiedy mnie ujrzeli od razu zrobili mi miejsce.
- Cel.. - zaczął Sergio. - Masz moją kurtkę.. - dodał ledwo mówiąc.
- Cśiii.. - ujęłam jego dłoń. - Już dobrze, byłam u lekarza który Cię operował. - wytłumaczyłam.
- Co z Sergim? - zapytał. - Żyje?
- Z Sergim wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się.
- Muszę go zobaczyć. - oznajmił i chciał wstać.
- Zawołam go. - stwierdził Carles, po czym wyszedł z sali.
- Kto Ci powiedział, że tu jestem? Miałaś być na Dominikanie. - zdziwił się, że tu jestem.
- Luis, przyleciałam odrzutowcem Crisa. - odpowiedziałam mu. Na salę wszedł mój brat.
- To ja powinienem tutaj leżeć. - wyznał spoglądając na Ramosa.
- Nawet nie próbuj tak mówić. - odparł.
- Zostawię was samych. - oznajmiłam i wszyscy wyszliśmy z sali. Nagle zaczął mi dzwonić telefon. Numer mojego prawnika, od razu odebrałam. - Celia Roberto, czy coś się stało?
- Pani ojciec zastępczy został aresztowany. - powiadomił mnie.
- Zastępczy? - nie wiedziałam o co chodzi..
- Josep Maria Roberto nie jest Pani ojcem. - wyznał.
- Jak to? - nie wierzyłam w to co słyszę..
- Byłem pewny, że Pani ojciec Luis Enrique powiedział o tym Pani. - odparł.
- Kto? - zapytałam.
- Luis Enrique. - wyznał.
- Mogę się zobaczyć z Roberto? W trybie natychmiastowym. - musiał mi spojrzeć w oczy.
- Domyśliłem się, że będzie Pani chciała się z nim zobaczyć. Złożyłem już wniosek i dostałem zgodę na widzenie. - powiadomił mnie.
- Rey, jesteś wielki. Zaraz będę. - oznajmiłam, po czym się rozłączyłam. - Pojedzie ktoś ze mną na komisariat? - zapytałam.
- Ja z Tobą pojadę. - oznajmił Enrique. Wyszliśmy ze szpitala, po czym wyruszyliśmy w stronę komendy.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spojrzałam na niego z żalem.
- Groził mi, że zrobi Ci krzywdę jeśli wyznam Ci prawdę. Wybacz mi córeczko. - poprosił. - Twoja mama zmarła przy porodzie, ja nie dawałem sobie rady. Nie powinienem, jestem idiotą..
- Wybaczam Ci tato. - powiedziałam kładąc moją dłoń na jego, która spoczywała na biegach.
- Cieszę się. - od razu się uśmiechnął. - Chcesz żebym tam z Tobą wszedł?
- Nie, chce załatwić to sama. - oznajmiłam. Wysiedliśmy z samochodu, po czym weszliśmy na komendę. - Możemy iść. - zwróciłam się do mojego adwokata. Otworzył mi drzwi i weszłam do sali przesłuchań.
- Celia, jak miło Cię widzieć. - stwierdził kiedy mnie zobaczył.
- Jak mogłeś zgotować takie coś swojemu synowi?! - wrzasnęłam na niego. - Jakim prawem pozwoliłeś, żeby Bartomeu postrzelił mojego faceta?! 2 centymetry niżej i by nie żył! Zdajesz sobie z tego sprawę?! 2 centymetry. Miałbyś dwa trupy na sumieniu! - dodałam.
- W przeciwnym wypadku ja mógłbym zginąć. - fuknął. Podeszłam do niego i sprzedałam mu pięść w twarz, a dwaj policjanci od razu mnie chwycili.
- Nigdy więcej się do nas nie zbliżaj! - wrzasnęłam jeszcze zanim funkcjonariusze mnie wyprowadzili.

- Dostanie Pani karę 4000 euro, za napaść podczas widzenia. - powiedział funkcjonariusz. - Możemy zamienić karę na dwa tygodnie pozbawienia wolności. - dodał.
- Zapłacę tą karę. - fuknęłam.
- Proszę tu podpisać. - wskazał na wykropkowane miejsce. - Ma pani 7 dni na wpłatę kary.
- Dobrze. Tyle?
- Tyle.
- Dziękuje, miłej nocy. - westchnęłam i zabierając papierek wyszłam z komisariatu. Może i muszę zapłacić te 4 tysiące, ale warto było.

Flawless💎 | Sergio RamosWhere stories live. Discover now