3.26

667 31 1
                                    

-Mamo tu masz ich smoczki, butelki podpisałam, pampersy.. Wszystko w tej torbie, gdyby coś się działo, dzwoń, dobrze? - mówiła zestresowana, a buzia się jej nie zamykała. Ponieważ rodzice Matta zostali na dłużej, zarezerwowali miejsce w luksusowej restauracji na wyspie. Zgadza się, ta niegdyś mała wieś, miała nawet takie budynki. Dziewczyna ubrana była w bordową, dość luźną sukienke do kolan oraz czarne szpilki. Swoje niesforne brązowe loczki, spięła w perfekcyjnego koka którego uzdobiła złotą spinką. Ponieważ, po urodzeniu chłopców dostała dziwnej alergii na kosmetyki - jedynie posiadała umalowane rzęsy oraz na bordowo usta.
-Idź, nie mów tyle. - odpowiedziałam, zabierając  od niej podwójny wózek dla bliźniąt, który był prezentem drugich dziadków. 
-Jak puścisz bąka dam Ci tysiaka! (ok. 30zł) - krzyknął Kou, który również się szykował i krążył po całym domu. Dziewczyna rozbawiona, pokazała mu środkowy palec i wyszła.
-Jak wyglądam mamuśka? - spytał z dumą.
-Czy to jest Kou'a garnitur? - odpowiedziałam pytaniem, widząc za szerokie na nim ubranie.
-Bardzo widać? - spytał zawiedziony. Jego cudowne kręcone włosy ułożone były żelem do tyłu, perfekcyjnie ogolony bez żadnego skaleczenia - co nieczęsto mu się zdarzało. Pomimo, że mój chłopiec był dobrze zbudowany, jego ramiona do garnituru były odrobinę za wąskie.
-Nie, możesz tak iść.  Spotykasz się z Yuiko? - spytałam, poruszając zabawnie brwami. Chłopak zawstydzony nie odpowiedział na moje pytanie, a jedynie cmoknął mnie w policzek i wyszedł. W takim momencie zostałam sama z chłopcami. Pewnie ktoś spyta gdzie jest Kou? Aktualnie załatwiał wszelkie sprawy, związane z rozprawą, która miała odbyć się za 2 miesiące.  Bardzo się nią stresowałam, bałam się, że ich pieniądze wygrają, a nie sprawiedliwość.
Widząc jak Shõta wierci się w wózku, ostrożnie wyjęłam go z niego. Chłopiec akurat był bardziej płaczliwy niż jego bliźniak, który płakał tylko z głodu lub pełnej pieluszki. Shõta był o wiele bardziej wymagający. Kołysajac chłopca, bliskiego płaczu, poczułam bardzo mocne kopnięcie.
-Uspokój się.. - wyszeptałam do brzucha i usiadłam ze starszym bliźniakiem. Chłopiec, pomimo, że miał już miesiąc był o wiele większy niż jego brat! Chłopcy w tamtym momencie różnili się znamionem oraz masą ciała. Czując ponowne kopnięcie, o mało co, nie upuściłam dziecka. Zszokowana, włożyłam maleństwo do wózka, pomimo jego niezadowolenia i chodziłam po domu. To nie powinien być mój termin, jeszcze pozostały mi 2 miesiące!
-Masz tam zostać! Rozumiano? - mówiłam jak nienormalna do swojego brzucha, czując mocniejsze i częstsze o pare sekund skurcze. Nie mogłam po nikogo zadzwonić, bo byli zajęci, a moich kochanych wnuków nie mogłabym zostawić. Słysząc płacz jednego z chłopców, myślałam, że oszaleję. Biorąc na ręce Chada, powąchałam jego pieluszke - która okazała się pusta. -Chad prosi Cię babcia.. - mówiłam, próbując uspokoić maleństwo. Czując kolejny skurcz, szybko włożyłam płaczące maleństwo do wózka. Włączywszy elektroniczny czajnik, szybko wyjęłam "sprzęt" potrzebny do wykonania dla maluchów jedzenia. Do plastikowych buteleczek dodałam odpowiednią ilość mleka modyfikowanego, po czym zalałam je wodą. Czekając jak ostygnie, wrocilam do płaczącego Chada. -Błagam Cię.. Zaraz zjesz.. - mówiłam, kołysząc dziecko.
Kolejny, jeden z najmocniejszych skurczy. Wydarłam się, strasząc chłopców, którzy oboje zaczęli płakać. Nie wiedziałam już, co nawet zrobić. Wiedziałam co się już dzieje, szczególnie, że rano odczuwałam częstsze niż normalnie skurcze, ale sądziłam, że to normalne. Nie miałam wyboru, zadzwoniłam do swojego syna, pomimo, że był na randce.
Jeden sygnal.. Drugi... Nie odbiera. Cholera!

Głośno oddychając, zadzwoniłam do swojej córki, która zrobiła to samo co brat.

-Renho? Musisz mi pomóc..

Alone MotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz