Rozdział 1.1

1.3K 86 17
                                    

Eret kontynuował obronę przed wojownikiem, tym samym odwracając jego uwagę od Czkawki. Szatyn zakradł się od tyłu i czekał na odpowiedni moment. Gdy idealna chwila nadeszła, Haddock uderzył nieprzyjaciela rękojeścią w bok głowy. Zamaskowany natychmiast upadł na ziemię, wypuszczając z dłoni miecz.

- Niezłe cacko - skomentował Eret, gdy podniósł broń. - Jeszcze nigdy nie widziałem tak dobrego ostrza - pokazał Czkawce "zdobycz", a następnie odłożył go na ziemię, tuż obok miejsca, gdzie wylądowali.

Tymczasem Czaszkochrupowi udało się unieszkodliwić nocną furię, przygniatając ją swoim ciałem do gleby, a Szczerbatek, by pomóc swemu smoczemu przyjacielowi, położył na rozwiniętych skrzydłach przygwożdżonego gada dwa ciężkie kamienie.

- Mieczyk, Szpadka, gotowi? - zawołała Astrid do rodzeństwa obładowanego czterema kłodami.

- Pewnie! - odkrzyknął blondyn.

- Dobra! Etap pierwszy, zaganiamy! - krzyknęła Haddock, a Śledzik i Sączysmark zaczęli krążyć nisko nad ziemią, powodując, iż wrogowie cofali się, tworząc zbitą grupę. Mieczyk i Szpadka błyskawicznie ułożyli kłody wokół wojska, a Jorgenson wylał zieloną zawartość butelek na drewno. Następnie Wichura zionęła ogniem, podpalając tym samym glut koszmara ponocnika. Drewniana zagroda w mgnieniu oka stanęła w płomieniach, a czerwone, parzące języki zdawały się lizać rozgwieżdżone, obsydianowe niebo. Wszyscy łucznicy byli w pułapce, lecz to nie przeszkodziło im w dalszym strzelaniu.

Śledzik, widząc upartość mężczyzn, postanowił, że wraz ze Sztukamięs wlecą w grupę i połamią wszystkie łuki. Jak pomyślał, tak zrobił. Po minucie deszcz strzał ustąpił, a jeźdźcy mieli o jeden problem mniej.

Drago, gdy ujrzał te sceny, natychmiast wpadł w furię. Szybko podbiegł do swojego leżącego więźnia i podniósł jak szmacianą lalkę, łapiąc mocno za szyję. Błyskawicznie przytwierdził odzyskującego przytomność człowieka do skalnej ściany, niedaleko pochodni. Czkawka i Eret chcieli za wszelką cenę ocalić zamaskowanego, lecz żaden pomysł nie wpadał im do głowy.

Wojownik zaczął łapczywie wdychać powietrze i na próżno próbował odepchnąć duszącą go dłoń.

- Masz się mnie słuchać, rozumiesz? Jesteś do niczego! - krzyknął rozwścieczony Drago. Przecież jego plan był idealny! Cały rok zajęło mu obmyślenie strategii. To nie mogło się teraz zmarnować!

- Szczerbatek! - Haddock zawołał nagle swojego przyjaciela. Nocna furia od razu zrozumiała o co chodzi i wypuściła ze swojej paszczy plazmę, która po ułamku sekundy trafiła w sztuczne ramię Krwawdonia. Proteza pod wpływem siły odpadła, a skóra mężczyzny została poparzona. Tyran wrzasnął przeraźliwie z bólu, natychmiast puścił zahipnotyzowanego i złapał się za piekielnie pieczące miejsce. Odwrócił się w stronę dwudziestodwulatków, rycząc głośno niczym dzikie zwierzę. Wiedział, że teraz, w takim stanie nie da rady wygrać. Zanim młodzi jeźdźcy zdążyli zareagować, Drago uciekł czym prędzej w las. Eret już miał za nim biec, lecz Czkawka zatrzymał przyjaciela, łapiąc go za ramię.

- To nie ma sensu. Nie znajdziemy go w tym lesie i to w dodatku w nocy - szatyn wytłumaczył jeźdźcowi swój gest.

Obok nich po chwili pojawiła się reszta. Wszyscy zeskoczyli ze smoków i podeszli do przywódcy.

- Wróg unieszkodliwiony - oznajmił Mieczyk.

- Nasz plan był niezawodny - przytaknęła Szpadka.

- Mamy jeszcze mnóstwo czasu zanim glut się wypali i wojownicy się wydostaną. Co mamy z nimi zrobić? - zapytała Astrid.

- Hmm, nie mam pojęcia - odparł szczerze Czkawka. - Ale teraz musimy zająć się tymi dwoma - wskazał na uziemionego smoka i wojownika, oddychającego ciężko na ziemi.

Jak wytresować smoka 3 - Powrót DragoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz