Rozdział 4.1

707 53 15
                                    

W tym samym czasie, Astrid i Czkawka lecieli nad błękitnym oceanem, który spokojnie  falował, odbijając w swojej tafli przepływające chmury. Na szczęście tu, gdzie latali, deszcz im przeszkadzał. Niebo było jedynie zachmurzone.

- Chyba wypadliście z formy! - krzyknęła blondynka, wyprzedzając nocną furię. Wichura zaskrzeczała wesoło i zrobiła beczkę.

- To przez te papiery! - zaczął się tłumaczyć wódz. - Przez nie nie mam czasu dla Szczerba.

- Tak, oczywiście. - Zaśmiała się i zwolniła, aby szybować obok męża.

Szczerbatek ryknął coś do Wichury, a ta mu odpowiedziała, ale jeźdzcy nie zwrócili na to większej uwagi.

- Jak tam ci się układa z szwagierką? - zagadnął szatyn, ponieważ to pytanie chodziło mu po głowie od jakichś pięciu minut.

- Świetnie, a dlaczego pytasz? - odpowiedziała szczerze niebieskooka i uśmiechnęła się w sposób, który Czkawka uwielbiał. Ten uśmiech był zarezerwowany tylko dla niego i sprawiał, że Haddock czuł się wyjątkowo będąc mężem TEJ Astrid Hofferson, znanej wojowniczki Berk, a teraz także dowódcą wojsk wyspy i drużyny A.

- Ee... tak po prostu. Fajnie, że się dogadujecie - rzekł pogodnie.

- Wydaje mi się, że z Heather też znalazła nić porozumienia.

- Naprawdę? To w takim razie mi ulżyło - mężczyzna głośno wypuścił powietrze i spojrzał na chwilę na Szczerbatka.

- Dlaczego? - Zaśmiała się i uwiesiła wzrok na mężu, domagając się odpowiedzi.

- W sumie to nie wiem... - Haddock podrapał się po piegowatym karku. - Bałem się, że Lykke nie będzie zaakceptowana.

- Żartujesz? Ona wymiata! - krzyknęła głośno. - Zwłaszcza jej strach przed kurami - dokończyła, chichotając pod nosem. - Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim.

- Ja też, nie licząc Evana i jego hodowli karaczanów, który bał się zimowych róż - powiedział i przywołał do wspomnień dzień, w którym Jeźdźcy Smoków mieli przymusowy postój na wówczas nieznanej wyspie. Jej gospodarz, Evan, był bardzo miły, ale posiadał parę swoich dziwactw.

Blondynka także zaczęła wspominać tamtą wyprawę i parsknęła śmiechem na samo wyobrażenie sobie tego mężczyzny.

- Kto pierwszy do tej skały, nie sprząta po kolacji! - zawołał niespodziewanie Czkawka i popędził do przodu na rozbawionym Szczerbatku.

Astrid pokręciła głową z niedowierzaniem i ruszyła za mężem, śmiejąc się do samej siebie.

Wiatr rozwiewał mu włosy, a on sam był już coraz bliżej celu, gdy nagle niebieska plama wyprzedziła go z ogromną prędkością i zrobiła kółko wokół umówionej mety.

- Wybacz, kochanie, ale dzisiaj to ty sprzątasz. - Astrid posłała mu figlarne spojrzenie.

- Wypadamy z formy, Mordko, musimy się wziąć za siebie - szepnął do nocnej furii, która także była niezadowolona z przegranej.

- Co tam mruczysz? - zapytała ciekawa blondynka, podlatując bliżej.

- Że musimy wracać. Trochę pracy mi zostało - wymigał się, klepiąc przyjaciela po czarnej szyi.

- To dobrze się składa. Ja mam niedługo trening z paroma nowymi rekrutami do drużyny A, więc też powinnam wracać - oznajmiła, wciąż ciesząc się z wygranej z nocną furią i "władcą smoków". - Wichurko, dostaniesz dziś nagrodę - powiedziała i pogłaskała smoczycę po łbie.

Jak wytresować smoka 3 - Powrót DragoWhere stories live. Discover now