Rozdział 2

21.5K 1K 10
                                    


Nie wiem co robić, nerwowo spoglądam we wszystkie strony i szukam jakiejkolwiek deski ratunku, gdy mam już zamiar uciekać moją uwagę zwraca ciche popiskiwanie, a ciekawska natura zmusza mnie do bliższego podejścia, jednak to co jest w krzakach przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Po odchyleniu gałązek, zauważam małego wilczka, ze zranioną przez kulę od pistoletu łapką. Po dłuższym przyglądnięciu się zwierzęciu stwierdzam, iż jest to jeden z wilkokrwistych, zdradzają go jego ludzkie oczy. Mały gdy mnie widzi cofa się od razu ze strachem w oczach.

- Hej, nic ci nie zrobię, nie masz się czego bać, nie jestem taka jak oni, nie skrzywdzę cię- puchata kulka z niepewnością podchodzi bliżej, a ja delikatnie podnoszę go do góry uważając na jego zranioną kończynę. Zanim jednak udaję się do domu zabieram koszyk z patykami, trochę trudno mi się idzie, ale jakoś daję radę. Całe szczęście reszta drogi do domu przemija bez zbędnych komplikacji i już po dziesięciu minutach jestem na miejscu, otwieram drzwi i kieruję się w stronę pokoju, w którym śpię. Kładę małego na materac. Otwieram drzwi do łazienki, szybko nalewam wody do miski, a z szafki nad lustrem biorę jakiś stary bandaż i wracam do szczenięcia.

- Przepraszam cie, ale nie mam żadnych środków oczyszczających, zwykła woda i ten bandaż muszą wystarczyć. Jednak myślę, że z twoimi zdolnościami szybkiego uzdrawiania się za góra trzy dni będziesz jak nowo narodzony. Czy dasz radę się przemienić? Tak będzie łatwiej mi cię opatrzyć- mówię do niego na co on niezdarnie kiwa głową. Po chwili słyszę łamanie się kości na co automatycznie odwracam głowę. Ten widok i ten dźwięk to najgorsze co może istnieć. Gdy już jest po wszystkim patrzę w stronę posłania, siedzi na nim chłopczyk wyglądający na około dziesięć lat, ma czarne krótkie włosy, duże niebieskie oczy z wachlarzem długich rzęs.

- H-hej - mówi do mnie z lekkim wahaniem

- Cześć szkrabie jestem Evelyn- odzywam się radośnie- bardzo cię to boli- wskazuje na jego nogę, na co on tylko kiwa głową- spokojnie, zaraz coś na to poradzimy. Wsadź nogę do wody trzeba ją przemyć- młody wykonuje moje polecenie bez żadnych sprzeciwów, jednak gdy rana styka się z cieczą, na jego twarzy pojawia się grymas bólu, a on sam jest bliski płaczu- wiem, że boli, ale zaraz będzie po wszystkim- mówiąc te słowa szybko zabrałam się z obmywanie, z oczu małego wyleciało kilka łez, ale starał się być dzielny i nie krzyczał, po przemyciu zabrałam się za szybkie obwijanie jego nogi bandażem, po skończonym "zabiegu" odetchnęłam z ulgą- no i po wszystkim, byłeś naprawdę bardzo dzielny

- Dziękuje Evelyn- objął nie i się do mnie przytulił

- Nie ma za co, to był mój obowiązek, to teraz powiedz mi jak się nazywasz i jak to się stało dobra?

- Mam na imię Teo, dzisiaj razem z moimi dwoma starszymi braćmi oraz z ich kolegami szliśmy na moje pierwsze polowanie, byłem bardzo podekscytowany, bo to nie byle co. Miał z nami iść jeden opiekun, bo nikt nie jest pełnoletni, jednak on się spóźniał, jeden z moich braci stwierdził, że bez niego też damy sobie radę, niestety tak nie było- zaciął się na chwilę, prawdopodobnie musiał przetrawić wszystkie złe informacje- moi bracia nie przewidzieli, że na miejscu polowań mogą zjawić się ludzie... To była pułapka, jeden z kolegów został postrzelony w serce srebrną kulą, widziałem jak umiera, moim braciom nic się nie stało, uciekli, ale zapomnieli o mnie. Próbowałem się ratować i chyba mi się udało, ponieważ jestem tu teraz z tobą... tylko proszę, powiedz, że ty nie chcesz mnie zabić.

- Oszalałeś? Nigdy w życiu bym cie nie skrzywdziła, a to co usłyszałam jest okropne, nie bój się tu nic ci nie grozi- ze łzami w oczach przytuliłam go do siebie

- Dziękuje ci- szepnął

- Myślę, że powinieneś się przespać, jesteś wykończony- lekko pokiwał głową i ułożył się na kawałku materaca- miłych snów. Gdy upewniłam się, że zasnął wyszłam z pokoju zamykając drzwi, usiadłam na jednej z szafek kuchennych i zaczęłam myśleć. To co opowiedział mi chłopiec było dla mnie kompletnym szokiem jak ludzie mogą krzywdzić bezbronne dzieci, jak wielkimi potworami trzeba być żeby posunąć się do takich czynów, nawet wilkołaki mają krztę człowieczeństwa i nie krzywdzą dzieci. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Czemu to wszystko jest takie trudne? Czemu to spotyka właśnie mnie? Szczerze... Nie mam pojęcia, ale jedno wiem na pewno, ten chłopiec wróci do swojej rodziny, dopilnuję tego nawet za cenę mojego życia, nie pozwolę mu stracić czegoś co ja już dawno straciłam.


Dark and LovelyWhere stories live. Discover now