33

29.3K 1.1K 207
                                    


James zachowywał się podobnie jak kilka dni temu.Nie odpisywał i nie odbierał telefonów.Co z nim?Byłam troche zdziwiona,bo zawsze odpisuje nawet gdy nie ma czasu.Teraz nic.Nawet marnego ok.
Na szczęście miałam chwile czasu dla siebie.Kayla spędzała czas w łazience tapetując się (czyt.malować),a Diana i Carlos bawili się z Timmym o czym świadczyły hałasy w pokoju małego.
-Hej hej hej.-usłyszałam radosny głos w pokoju.
-Daisy,hej!-przywitałam się robiąc na łóżku troche miejsca (nie to,że jestem gruba,po prostu leżałam rozwalona)
Nastolatka podbiegła do mnie i rzuciła się na łóżko,a później zaglądnęła do mojego telefonu.

-Nie odpisuje?-spytała widząc,że czekam na SMS od James'a.Pokręciłam przecząco głową.-nie martw się kochana.Na pewno wkrótce to zrobi.
-Od kilku dni taki jest.W ogóle nie mam z nim kontaktu.W szkole też go nie ma.Co ja mam robić?-spytałam i połorzyłam głowe na ramieniu przyjaciółki.-a na dodatek ciotka i jest "wspaniałe" dzieci-nad słowem wspaniałe zrobiłam cudzysłów palcami.-zostają tydzień.
-O boże.-jęknęła Daisy i przytuliła mnie.-współczuje ci.Bliźniaki są nawet okey.Z naciskiem na NAWET.Ale Kayla jest...że tak delikatnie ujme...
-Powalona?-dokończyłam.
-Chciałam powiedzieć dziwna,ale powalona też może być.
-Nie martw się Daisy.Z tego co widzę ona też nie pała do ciebie sympatią.
-I vice versa.-warknęła,na co ja zaśmiałam się.-a myślałam,że to ja się dużo tapetuje.Kobieto,ja w wieku czternastu lat biegałam po polu i bawiłam się,a nie malowałam i biegałam za chłopakami.
-Najwidoczniej ona taka jest.Wczoraj jak powiedziałam,że zachowuje się jak dziwka,bo jakiś obcy facet ją obmacywał to się na mnie obraziła.
-Serio tak powiedziałaś?Szacun.
Nagle drzwi do pokoju otworzyła się i stanęła w nich Kayla.Miała na sobie neonowo różową sukienke w panterke,czarne baleriny i białą narzutke.Włosy jak zawsze pokręciła.Na twarzy miałą chyba wszystko:podkład,puder,maskare,korektor,tusz,brązer,szminki i wiele więcej.
Usłyszałam tylko ze strony Daisy ciche o nie  ale tylko ja to usłyszałam.
-O nie.-jęknęła Kayla.-co ona tu robi?-wskazała na Daisy.Mówiłam,że jest szczera?Więc mówie to teraz.
-Ciebie też miło widzieć.-powiedziała Daisy z wymuszonym uśmiechem,a później dodała szeptem:-mała,puszczalska tapeciaro.

Gdy tylko to usłyszałam wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.Kayla spojrzała na mnie jak na idiotke,potem na Daisy więc próbowałam przestać się śmiać.
-Co...co chcesz?-spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Wychodzę.-odparła poprawiając obcisłą,krótką sukienke.
-Gdzie?Nie znasz okolicy.
-Nathaniel mi pokaże.
-Jaki Nathaniel!?-krzyknęliśmy razem.
-Nie wiem.Poznałam go wczoraj więc idę z nim na randke.Bajo.-mówiąc to zamknęła drzwi.
-Kayla stój!-krzyknęłam,ale ona już wyszła.-cholera!
Nathaniel jest naszym sąsiadem.Ma 17 lat i jest totalnym frajerem.Nie chodzi z dziewczyną dłużej niż kilka dni.Jego motto:znaleźć,rozkochać,zaliczyć.
-Kayla może się dowie,żeby wreszcie przestała latać za chłopakami z wyższej ligi.-powiedziała Daisy.
-Może masz racje.To co?Chipsy,łóżko,film?
-Czytasz mi w myślach.-pisnęła.
***
Po filmie Daisy musiała już iść,więc znowu zostałam sama.Byłam w domu sama,bo ciotka z dziećmi i moimi rodzicami gdzieś wyszła.I dobrze.
Cisze przerwał trzask zamykanych drzwi.Po chwili do pokoju weszła Kayla.
-Jak randka?-spytałam z uśmiechem,ale szybko zerwałam się z łóżka widząc mine Kayli.Była cała zapłakana.Miała roztrzepane włosy,a tusz spływał jej po twarzy.Usiadła obok mnie,a ja przytuliłam ją.
-Co się stało?-spytałam.W tym momencie zapomniałam,że jej nie lubie.
-Ten Nathaniel.On....zaciągnął mnie do łóżka.-zaczęła płakać.
-Boże.Kayla,poszłaś z nim?Powiedz,że nie.
-Poszłam.-wychlipiała i przetarła oczy chusteczką,więc tusz jeszcze bardziej się jej rozpłynął.-to było okropne.Nie chce tego powtórzyć.Ja...ja z tamtąd uciekłam,ale było już za późno.
Przytuliłam ją mocno mówiąc,że wszystko będzie okey,że nic się nie dzieje.
-A jak...będe w ciąży?-zapytała pociągając nosem.-starzy mnie zabiją.
Nie wiedziałam co powiedzieć,więc tylko ją przytuliłam.
-Spokojnie Kayla.Wszystko będzie dobrze.Zabije go w szkole.
-Ty go znasz?Czemu mi nie powiedziałaś?!-wykrzyczała przez łzy.
-A chciałaś słuchać?Chciałam ci powiedzieć,ale wybiegłaś z domu.
-Nie mów nic mamie Kim.Prosze.-załkała.Westchnęłam i mocniej ją objęłam.
-Obiecuje.Ale ty powinnaś to sama zrobić.
-Nie.Powiem jej w swoim czasie.Pójdę już.-przetarła twarz i po woli wyszła z pokoju.Troche jej współczułam,ale w sumie to też jest jej wina.
Długi czas leżałam w łóżku,gdy usłyszałam rozmowy ciotki z moją mamą.Wrócili.Szybko zbiegłam na dół.Dzieci od razu gdzieś pobiegli,a moi rodzice z ciotką i wujkiem rozmawiali.
-O,cześć Kim.-przywitała się kobieta,a ja tylko się uśmiechnęłam.-gdzie Kayla?

Co mam jej powiedzieć? Ciociu,Kayla uprawiała seks i teraz rozpaczliwie płacze próbując sobie to wybić z głowy. Zanim zdążyłam coś powiedzieć obok mnie stanęła Kayla z uśmiechem.Wyglądała już normalnie.O ile można to tak nazwać.Perfekcyjny makijaż i poukładane włosy.Miałą krótkie spodenki i czarny top.Ciotka tylko coś powiedziałą do Kayli któa po chwili zaszyła się w pokoju.
Kolejnego dnia jak zawsze czekałam na wiadomość od James'a.Nie było go w szkole,nie odpisywał.Postanowiłam go odwiedzić.Załorzyłam białe,przetarte legginsy i czarny top.Zrobiłam lekki makijaż i roztrzesałam włosy.Już miałam wyjść gdy usłyszałam głos Kayli:
-Gdzie idziesz?
-Nie twój interes.-burknęłam zakładając buty.
-Oj no powiedz.
-A co ci to?
-Jeśli do Galeri to ja też idę.-powiedziała.
-Idę do chłopaka.
-Uuu...chłopaka.-powtórzyła z uśmiechem.-zabierz mnie.
-Chyba w snach.
-Chce go poznać.
-Nie dzisiaj.Ma poważne problemy.
-I TY myślisz,że go uleczysz?-spytała z wyczuwalną kpiną.
-Idź do pokoju.I nigdzie ze mną nie idziesz.
Prychnęła i poszła na górę.Wzięłam ze stolika w korytarzu klucze i ruszyłam do domu James'a.Miałam nadzieje,że tam będzie.Że ze mną porozmawia.To nie jest normalne,aby nie dawać znaku życia.
Weszłam na jego posesje i zapukałam.Jak zawsze otworzył mi Dylan.
-Kim,witaj.Co cie sprowadza?
-Ja do James'a.Mogę?
-James nie czuje się najlepiej,bo...
-Bo?-spytałam unosząc jedną brew.Dylan tylko westchnął.
-Niech sam ci powie.Jest na balkonie.

Kiwnęłam głową i weszłam do domu.Poszłam po woli po schodach na górę troche się denerwując.
Weszłam do jego pokoju.Drzwi na balkon były otwarte więc weszłam tam.James stał do mnie tyłem paląc papierosa o czym świadczył dym.Na dworze było już ciemno,koło godziny 22:00.
-James.-powiedziałam po chwili,ale on nawet nie drgnął.Podeszłam bliżej i stanęłam obok niego ściskając w rękach balustrade.
-Czego chcesz?-usłyszałam jego głos,ale ten nawet na mnie nie spojrzał.
-Nie odpisujesz,nie odbierasz...w ogóle nie dajesz znaku życia.Nie wiem co się dzieje.
-Mam teraz swoje problemy.-powiedział chłodno.
-Ale to nie powód,żeby nie odpisywać.Martwiłam się o ciebie.Nie wiedziałam co się z tobą dzieje.
-Odpisałbym w swoim czasie.-powiedział zaciągając się nikotyną.
-Co się z tobą dzieje?-spytałam wprost.-zmieniłeś się.Mi możesz powiedzieć.

-Wątpie...
-James.-westchnęłam pokręciwszy głową.-myślałam,że mówimy sobie wszystko.Wiesz,że w końcu dowiem się co się z tobą dzieje.Może...masz kogoś.
-Oszalałaś?-pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzał na mnie.-zgupiałaś.
-No bo tak się zachowujesz.Zrobiłeś coś złego?Albo..nielegalnego?Powiedz mi,przejdziemy przez to razem.Więc...o co chodzi.

James ponownie na mnie spojrzał,wypalił papierosa i rozdeptał go.Przez chwile staliśmy w ciszy.
-Wyjeżdżam.

Wakacje z kretynemOù les histoires vivent. Découvrez maintenant