Śmierć jest prosta. 32

595 39 1
                                    

Niall's P.O.V

- Czas się zbierać. - Westchnąłem, podnosząc się z miejsca, a moje ruchy powtórzył szatyn. Wyrzuciliśmy nasze kubki przy wyjściu.

 Z ust Tomlinsona wypadło siarczyste przekleństwo, kiedy zetknęliśmy się z deszczem. Przebiegliśmy prędko przez ulicę, zdyszani dopadliśmy do schodów budynku, po czym szybkim tempem pokonaliśmy schody. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się pod zadaszeniem, obaj odetchnęliśmy z ulgą. Byliśmy cali zdyszani, ale te kilka sekund w biegu, całkowicie nas orzeźwiło. Z szerokim uśmiechem na ustach wyjąłem z kieszeni spodni paczkę malboro. Wyciągnąłem papierosa, po czym uniosłem go do ust, podpalając chwilę później. Usiedliśmy na ławce niedaleko drzwi wejściowych szpitala, ponownie głośno się śmiejąc.

- Przez chwilę poczułem się, jak za dawnych czasów, kiedy wszystko było normalnie. - Głos Louis'a nagle przygasł, a uśmiech prawie całkiem zniknął. Zaciągnąłem się, po czym wypuściłem dym z ust, spoglądając kątem oka na swojego towarzysza. 

- Pamiętasz, jak się poznaliśmy? - Spytał, a lekki uśmiech znów zagościł na jego ustach. Myślami wróciłem do wspomnianej przez chłopaka chwili. - Mieliśmy chyba po 15 lat, na obozie sportowym. - Niebieskooki zaczął głośno rechotać, a ja zmierzyłem go gniewnie, bo wiem, co już sobie przypomniał, najwyraźniej wciąż bawi go sytuacja, dzięki której się spotkaliśmy. 

- Wpadłeś do bagna! Kurwa, jeszcze mnie za sobą pociągnąłeś. - Zanosiliśmy się śmiechem już obaj, pamiętam wyraźnie tą kąpiel. - To nie była moja wina! Jakiś debil wkopał tam piłkę, a że wpadłem, kiedy chciałem ją wyciągnąć, to był czysty przypadek!-  Żachnąłem się, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który wciąż tkwił na moich ustach. Widok szczęśliwego Louis'a to miód na moje serce, gdybym mógł, to przejąłbym na swoje barki jego problemy, by znowu powrócił mój dawny, beztroski przyjaciel. 

- Wciąż czuję błoto tam, gdzie go czuć nie powinienem. - Westchnąłem teatralnie, zaciągając się ponownie szlugiem. Chłopak jeszcze bardziej się roześmiał, słysząc moje narzekania. 

- A myślisz, że ja nie? Miałeś tak ciężkie dupsko, że jak chciałem cię wyciągnąć, to jeszcze wylądowałem obok ciebie. - Po całym tarasie rozniósł się nasz śmiech. - Stary, ale przyznaj, że to było epickie. - Wydusiłem ledwo, kiedy wreszcie się opanowałem. Przytaknął na moje słowa, a następnie się podniósł. Ostatni raz zaciągnąłem się nikotyną, po czym rzuciłem peta pod nogi, przydeptałem i wstałem z miejsca. 

- Porozmawiam z nim. - Odezwał się pewnie Tommo, patrząc jedynie przed siebie. Nie musiał mi mówić, z kim chce się rozmówić, dobrze wiem o kogo chodzi. 

- Jesteś na to gotowy? - Spytałem cicho, wpatrując się w widok za barierką, wciąż kapało na ulicę, ale już lżej niż wcześniej, powietrze mocno się oziębiło. Owinąłem się mocniej, by mnie nie zawiało, po czym skrzyżowałem ręce pod klatką piersiową. 

- Nie będzie lepszego momentu, zawsze będę się bał, ale w końcu muszę wziąć się w garść. - Wziął głęboki oddech, co było widoczne, a następnie ruszył do drzwi. Po przejściu przez próg, ciepły podmuch uderzył w moją twarz. Kilka dreszczy przebiegło w dół mojego kręgosłupa, dopiero teraz odczułem, jak zmarzłem na zewnątrz. 

Po wyjściu z windy, zauważyłem zapłakaną brunetkę, która akurat szła w naszą stronę. Wpadła prosto w moje ramiona, kiedy się do siebie zbliżyliśmy.

- Lili, co się dzieje? - Spanikowałem, tylko jedno mogło się wydarzyć, co tak nią wstrząsnęło. Oderwała się ode mnie i spojrzała na szatyna, po czym ledwo się wysłowiła..

- Próbowaliśmy się do was dodzwonić, Louis, twoja mama.. - Nie dał jej skończyć, od razu rzucił się biegiem w stronę sali. Dziewczyna znowu zaczęła szlochać, przyciągnąłem ją bliżej siebie i mocno objąłem. Błądziłem dłońmi po jej plecach, by trochę ją uspokoić, co na moje szczęście podziałało. Kiedy Mason przestała płakać, chwyciła moją rękę i pociągnęła w kierunku sali.

Million Miles • horan (sequel PSWM) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz