61.Nie zdradziłem cię!

969 92 5
                                    

Ellie

Wybiegłam z budynku, nabierając głęboko powietrza. Moje płuca były puste, a jakakolwiek próba oddechu, kończyła się porażką. Brakowało mi tlenu, który ze zbyt małą dozą docierał do moich płuc. Robiło mi się coraz bardziej słabo. Miałam ciemno przed oczami.

Nigdy w całym swoim krótkim życiu nie myślałam, że ktoś może mnie tak mocno zranić. Zawsze miałam pod górkę, ale przecież nie byłam jedyną osobę, którą pokrzywdził los. Bóg podobno nakłada na ramiona człowieka tylko tyle, ile jest on w stanie unieść. Przeszłam przez to wszystko, by zdradził mnie człowiek, którego kochałam całym sercem. Byłam gotowa oddać za niego życie, a okazało się, że dla niego nie byłam nawet warta zerwania, gdy już się mną znudził. Perfidnie mnie zdradził i jeszcze zaprzeczał, gdy prawda wyszła na jaw. Skoro potrafił kłamać mi prosto w oczy, to nie zasługiwał na to, by móc się wytłumaczyć. Szczególnie dlatego, że okoliczności mówiły same za siebie.

Zamówiłam taksówkę i szybko pojechałam do domu, który miał być mój, ale nigdy nie będzie. To nie moja bajka. Nie moje szczęście. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy, ignorując pytania Dakoty. Bałam się, że jeżeli zacznę tłumaczyć jej całą sytuację, to całkowicie się rozpadnę. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Z walizką zeszłam po schodach, kierując się w stronę szczeniaka, którego pokochałam. Nie miałam zamiaru zostawiać go z tym obłudnym człowiekiem. Wzięłam szybko Scotta na ręce i pożegnałam się z Dakotą, dziękując jej za wszystko. Poprosiłam ją jeszcze, by opiekowała się Michaelem. Wiem, że nie powinnam martwić się jego osobą. Prawda jest jednak taka, że jego zdrada nie sprawiła, iż zależało mi teraz na nim w mniejszym stopniu. Uświadomiłam sobie, jak bardzo go kocham i jak wielkie nadzieje wiązałam z jego osobą. Był dla mnie jedyną przyszłością, którą brałam w ogóle pod uwagę. Zostałam jej jednak pozbawiona.

Wyszłam na zewnątrz, gdy usłyszałam klakson, wydawany przez kierowcę taksówki. Stary, brzuchaty facet włożył moją walizkę do bagażnika, patrząc jednocześnie krzywo na Scotta, który merdał w jego stronę. Ja nie podzielałam takiego entuzjazmu tym mężczyzną jak mój piesek. Włożyłam szczeniaka do taksówki, pochylając się, by także do niej wsiąść. Moją uwagę jednak odwróciło sportowe auto, które zatrzymało się pod domem. Wiedziałam już, kto to jest. Nie miałam jednak ochoty znów się z nim spotykać. Nie chciałam, by upokorzył mnie bardziej niż wcześniej.

- Ellie, poczekaj! - złapał mnie za rękę, gdy wsiadłam już do pojazdu - Wysłuchaj mnie, proszę cię.

- Zostaw mnie - warczę, nie patrząc na jego osobę.

- Ellie, błagam cię - opadł na kolana, a ja wreszcie spojrzałam na niego - Nie zdradziłem cię!

- Nie chce tego słuchać - po moim policzku spłynął kolejny potok łez - Nie wierzę ci.

- Skarbie, nigdy bym ci tego nie zrobił - jego dłoń musnęła mój mokry policzek, a ja się wzdrygnęłam - Kocham cię.

- Puść mnie! - wyrwałam dłoń z jego uścisku - No już!

Zatrzasnęłam mu drzwi taksówki przed twarzą, ciesząc się, że nie może mnie już dotknąć. Bałam się, że jeszcze chwila, a poddam się jego ramionom i pozwolę się przytulić. Nie mogłam na to pozwolić. Nie mogłam dać się znów tak bardzo oszukiwać. Mimo wszystko jego wzrok w chwili, gdy odjeżdżałam łamał mi serce. Wyglądał tak okropnie, jak ja się czułam. Nie mogłam na to patrzeć. Jedynym rozwiązaniem było odwrócenie się i udawanie, że nic się nie stało. Że nie rusza mnie to nawet w najmniejszym stopniu.

*******

- Ellie, co ty tu... - Jack otworzył mi drzwi swojego mieszkania - Co się stało? 

Patrzyłam na niego, czując, jak bardzo tęskniłam za tym człowiekiem. Był moją rodziną - może troszeczkę popieprzoną - ale rodziną. Miał na sobie szare dresy i czarny podkoszulek. Włosy miał rozczochrane. Najprawdopodobniej przeszkodziłam mu w drzemce. Przeniosłam wzrok na walizkę, stojącą u moich stóp oraz szczeniaka, który już się pakował do mieszkania Jacka. Spojrzałam na swoje stopy, by po chwili przenieść wzrok na mężczyznę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, tama pękła. Zarzuciłam mu na szyję ramiona, ciesząc się, że obejmuje mnie ramionami, a potem wybuchłam płaczem. Szlochałam mu w ramionach, ciesząc się, że mogę to po prostu robić.

- Oh, Ellie - westchnął, gładząc mnie po plecach. 

- Mogę się u ciebie zatrzymać?

~*~
Mamy kolejny rozdział! Cieszę się, że tu jesteście. Nowa okładka i nowa nazwa ( ps. taka sama tylko po polsku ) . Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. I za to, że to czytacie. Do następnego^^
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Klaudix 😘😘

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz