54.Myślę, że o każdego warto walczyć.

1K 92 1
                                    

Ellie

Przeglądam się w lustrze wycierając mokre od wody włosy. Po gorącym prysznicu stoję w łazience w samym ręczniku, próbując jednocześnie ochłonąć po tym, co wydarzyło się wcześniej. Dochodzi piąta rano, a ja nadal nie mogę uwierzyć w to, co powiedziałam. A może nie powinnam czuć wyrzutów sumienia? Może poczuła bym się lepiej, gdyby w moich ustach kłamstwo nie smakowało aż tak gorzko?

Metodycznie suszę włosy, ciesząc się, że mam jakieś zajęcie. Kiedy maluje rzęsy tuszem, moje myśli po raz kolejny nachodzi Michael, ale potrząsam tylko głową, wracając do prozaicznej czynności. Kiedy wychodzę z łazienki, ubieram na siebie czarne jeansy oraz białą koszulę z niewielkim dekoltem. Oprócz tego wkładam na stopy wysokie, czarne szpilki.

Piję kawę, siedząc przy wyspie i rozmawiając z Dakotą. Gosposia gotuje coś w dużym garnku, jednocześnie ciągle proponując mi śniadanie, na które nie mama ochoty. Z słów Dakoty wnioskuję, że Michael jest jeszcze u siebie, co wywołuje u mnie dziwne wrażenie. Z jednej strony chciałabym, by tulił mnie do siebie, a z drugiej mam ochotę wybić mu zęby.

- Dzień dobry, panie Carter - śpiewny głos Dakoty wytrąca mnie z zasępienia - Kawy?

- Tak, Dakoto - uśmiecha się do niej, a potem przenosi wzrok na mnie. Przełykam ślinę - Musimy porozmawiać.

Postanawiam zignorować jego słowa i upijam kolejny łyk kawy.

- Ellie to ważne - kładzie rękę na moim ramieniu, ale spycham jego dłoń szybkim ruchem - Ellie!

- Zostaw mnie w spokoju! - warczę w jego stronę - Nie mamy o czym rozmawiać!

- Ellie....

- Nie! - mijam go, ale on łapię mnie za nadgarstek ciągnąc w swoją stronę - Nie dotykaj mnie więcej! Rozumiesz?!

- Dragon jest na wolności! - warczy łapiąc mnie za ramiona, a ja drętwieje.

Wciągam głośno powietrze, ale nigdzie nie ma tlenu. Próbuje z całych sił, ale mój umysł pomału zasnuwa mgła, a ja nadal się duszę.

- Ellie, spokojnie - rozmazany obraz układa mi się w twarz Mike; jego duże, ciemne zmartwione oczy. - Nie pozwolę zrobić ci krzywdy. Obiecuję.

Nie pozwoli mi zrobić krzywdy. Nie pozwoli zrobić mi krzywdy. Nie pozwoli zrobić mi krzywdy... Powtarzam sobie jego słowa jak mantrę i zdaję sobie sprawę, że oddycham. W głowie przestaje mi się kręcić, ale serce nadal wybija gwałtowny rytm. Patrzę na Michaela, a z moich oczu padają kolejne łzy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę. Ale nie dziwi mnie to aż tak bardzo. Czuję się jedynie niezręcznie wobec tego, w jakiej pozycji jestem teraz z Michaelem. Mężczyzna trzyma dłonie na moich biodrach, patrząc na mnie z odległości kilku centymetrów, a ja naprawdę nie wiem, co mam z tym począć. Nie wiem, czy mam go odepchnąć, a może przyciągnąć i odnaleźć pocieszenie w jego ramionach...

- Skarbie - mruczy, a jego ciepły oddech pięści moją twarz - Przepraszam.

- Nie rozmawiajmy o tym - wyduszam z siebie, nie patrząc na niego; dodaję po chwili - Skąd wiesz?

- O czym?

- Dragon... - zamykam oczy, odpychając od siebie nieprzyjemne wspomnienia - Skad wiesz, że jest na wolności?

- Dzwonił do mnie komisarz - mówi, podnosząc mój podbródek - Nie dam cię skrzywdzić. Naprawdę.

Kiwam głową i powoli odsuwam od siebie jego dłonie. I co ja mam teraz zrobić? Pogodzić się z nim? Nadal się do niego nie odzywać? Iść do pracy? A może zostać w domu? Wzdycham zrezygnowana. Potrzebuję dystansu. I musze zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie, ale także Michaelowi. Nie może mu się stać krzywda. Nie przeze mnie. Nie kolejny raz.

- Jak? - zadaję zasadnicze pytanie, spoglądając na niego po raz pierwszy od dłuższego czasu - Jak się wydostał?

- Wyjawił dużo ważnych informacji dotyczących innego przestępstwa. - marszczy brwi, a ja zamykam oczy - Wyszedł za kaucją i może liczyć na niższy wymiar kary.

- To niedorzeczne - z moich ust wyrywa się warkot - Jak mogą mu to odpuścić?!

- Zajmą się ta sprawą - robi krok w moja stronę, ale ja się cofam. Ból na jego twarz jest widoczny, ale nie potrafie inaczej - Ale to trochę potrwa.

- I mówisz to z takim spokojem?! - mrużę oczy, przyglądając mu się z mocno zacisnietymi zębami - Tak po prostu? Wyszedł sobie?!

- Ellie...

- Nie pieprz głupot, Carter - podchodzę do niego - To wcale nie pomaga. I nie pomaga to, że jestem na ciebie wściekła. Nie pomaga, że jestem wściekła na komisarza. A przede wszystkim jestem wściekła na siebie - przełykam ślinę, próbując zebrać myśli - Gdyby nie ja, nie byłbyś znów zagrożony.

- Gdyby nie ty - łapie mnie za twarz obiema dłońmi, a ja patrzę na niego niepewnie - nie byłbym taki szczęśliwy jak teraz. Zrozum to - mruczy mi do ucha - Proszę.

Otwieram szeroko oczy, nie wiedząc co powiedzieć. Kiedy pochyla się, muskając jednocześnie wargami moje usta, kładę dłonie na jego klatce. Wyczuwam miarowe bicie serca, ciepło i jedyny w swoim rodzaju zapach Michaela.

- To nie takie proste.

- Wiem - opiera swoje czoło o moje - Ale chociaż spróbuj.

- Mike...

- Ellie...

- Dlaczego to robisz?

Patrzy na mnie przez całą wieczność, ale dobrze wiem, ze rozumie moje pytanie. Czekam na odpowiedź, czując, jak moje oparte o jego pierś dłonie drżą.

- Myślę, że o każdego warto walczyć. Do samego końca i jeszcze dłużej. Kocham cię i wierzę, iż masz w sobie dość siły, by wygrać tą walkę. Ale potrzebujesz pomocy, a ja chcę być twoją podporą.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz