58.Kocham Cię.

970 86 1
                                    

Ellie

Ubrana w jeansy i niebieską koszulę wychodzę na zewnątrz, gdzie czeka już na mnie Michael. Przez cały dzień był cudowny. Szczególnie, gdy kochaliśmy się na łące...

- Wsiadaj, skarbie - otwiera mi drzwiczki od swojego sportowego samochodu - Musimy już jechać.

Uśmiecham się do niego szeroko, dając mu szybkiego buziaka w policzek. Siadam wygodnie w fotelu, zapinając pas, podczas gdy Mike okrąża samochód, zajmując swoje miejsce.

- Jesteś gotowa?

- Powiesz mi, gdzie jedziemy? - robię smutne oczka, mając nadzieję, że zgodzi mi się to zdradzić.

- Na randkę - uśmiecha się cwanie.

- Skarbie, proszę - kładę dłoń na jego udzie i widzę, jak jego tęczówki ciemnieją. Właśnie o to mi chodziło - Proszę?

- Chciałbym z tobą spędzić miło czas - uśmiecha się lekko, zdejmując moja dłoń, ze swojego uda - No wiesz. Kino. Kolacja. Spacer. Bez przesady. Na luzie.

- Rozumiem - kiwam głową, ciesząc się z mojej wygranej.

- Ale najpierw pojedziemy w pewne miejsce.

- Jakie?

- Zobaczysz - uruchamia samochód, a ja wpatruję się w niego surowo. Przynajmniej staram się tak wyglądać. - Nie działa na mnie to spojrzenie, kobieto. Nie przekonasz mnie.

- Ale, Mike...

- Kocham cię najbardziej na świecie, ale musisz poczekać. Dobrze?

Patrzę na niego. Ma cwany uśmieszek na twarzy, z którym wygląda mega seksownie. Po co się starać, skoro z nim i tak nie wygram? To tylko bezsensowna strata czasu.

- No dobrze - wzruszam ramionami, opierając się o skórzany fotel.

- Tylko się nie obrażaj - kładzie jedną dłoń na moim udzie, zataczając kółeczka.

- Może mi jeszcze oddychać zabronisz? - warczę, skonsternowana tym, że zabrania mi czegoś, co właśnie miałam zrobić.

- Nie - całuję mnie szybko w policzek, wracając do prowadzenia samochodu - Nie miałbym kogo kochać i bardzo, ale to bardzo by mi ciebie brakowało.

Patrzę na niego, uśmiechając się szeroko. No tak, zawsze wie co powiedzieć, by wyciągnąć mnie z złego humoru. Wzdycham ciężko i podnoszę jego dłoń do ust.

- Kocham cię - mruczę, pieszcząc skórę jego dłoni.

- Wiem - uśmiecha się szeroko - Ja też cię kocham.

Michael

Parkuję przy wesołym miasteczku, w którym byłem kilka razy. Zdarzyło się to jednak wiele lat temu. Juz nawet nie pamiętam, czemu tak bardzo lubię takie miejsca.

- Idziemy? - odwracam się w stronę dziewczyny, która mruży oczy, wpatrując się w miasteczko - Ellie?

Kiwa głową, powoli otrząsając się z otępienia. Posyła mi szeroki uśmiech, wychodzi z samochodu i szybko okrąża samochód, stając naprzeciwko mnie.

- Wesołe miasteczko? - podnosi wysoko brwi.

- Chce byśmy dobrze się bawili - otulam jej talię ramionami - Nie zepsuj tego, proszę.

Odsuwa się ode mnie, rzucając mi gniewne spojrzenie. Wydyma usta, marszcząc brwi.

- Dlaczego miałabym to zepsuć? - jej głos nabrał poważnego charakteru.

- Bo za bardzo boisz się wyluzować, skarbie - łapię ją za rękę, ciągnąc w swoją stronę - A ja chcę, byś czuła się przy mnie swobodnie.

- Uważasz, że przed tobą udaję?

- Myślę, że boisz się być sobą. Ale niepotrzebnie.

- Ja... - marszczy brwi, unikając mojego wzrok - Chodźmy już.

Odwraca się, idąc w stronę wesołego miasteczka. Podążam za nią, mijając kolejnych ludzi.

- Nie uciekaj mi, skarbie - śmieję się, łapiąc ja za dłoń - Już za dużo czasu spędziłem, próbując cię złapać.

Kiedy wtula się w mój bok, wiem już, że chce być blisko mnie. Otulam ją ramieniem, gotowy chronić ją przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Mijamy kolejnych ludzi, równie zajętych sobą, jak my w tym momencie. Całuję Ellie we włosy, wyczuwając owocowy zapach jej szamponu. Wciągam tą woń, ciesząc się, że w końcu wszystko zaczyna się układać. Po prostu jestem szczęśliwy.


Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz