10.Jeśli ją zranisz wyrwę ci jaja i zdechniesz.

3.1K 182 9
                                    

Michael

Zabrali ją na salę operacyjną, a ja poczułem, że opuszczają mnie resztki sił. Musiałem wyjść na dwór, brakowało mi powietrza.

Zimny wiatr, który rozwiewa moje włosy daje ukojenie moim poplątanym myślom. Oddycham głęboko i dzwonię do Mii mówiąc jej, by powiadomiła takźe Jacka o pogorszeniu się stanu Ellie. Zmuszam się, by nie siedzieć pod salą, bo to i tak nic nie da. Idę wolnym krokiem w stronę pobliskiej kawiarni. Widzę jak ludzie spoglądają mnie i zauważam w ich oczach wyrzut. Moja podświadomość podpowiada mi, że to przez to, że nie siedzę teraz w szpitalu czekając aż stan Ellie się polepszy. Ktoś zupełnie obcy powiedziałby, że nie zależy mi na niej, a co gorsza, że jestem najgorszym draniem na świecie. Prawda jest jednak taka, że nie mogę tam dłużej siedzieć patrząc jak z każdą chwilą tracę jej coraz więcej... To boli i nigdy nie sądziłbym, że mogę się tak czuć przez jakąś nastolatkę, którą na dodatek znam tak krótko.

Wchodzę do kawiarni i zamawiam czarną parzoną mając nadzieję, że pomoże utrzymać mi się na nogach tak długo, aż cały ten koszmar się skończy. Opieram łokcie o stół starając się zebrać myśli, ale przed oczami cały czas mam widok Ellie, która nie nie może nabrać powietrza. Pocieram palcami nasadę nosa zdając sobie sprawę, że wpadłem po całości.

Przed oczami znów pojawia mi się chwila, gdy w jej oczach pojawiło się przerażenie pomieszane z urazą, a ona uciekła ode mnie wpadając pod samochód. Rozumiem, że mogła poczuć się urażona moimi słowami, ale dlaczego zareagowała tak gwałtownie? Muszę się tego dowiedzieć, więc dopijam szybko kawę i wychodzę znów kierując się w stronę szpitala. Gdy wracam ludzie znów obrzucają mnie dziwnymi spojrzeniami, a ja w końcu dochodzę do tego, dlaczego na mnie tak patrzą. Jestem niewykąpany, rozczochrany i mam na sobie wczorajszy, pognieciony garnitur. Zapewne wyglądam teraz jak zombie.

Wchodzę do poczekalni i podchodzę do pielęgniarki, która ma mnie już pewnie dosyć. Dowiaduję się od niej, że operacja Ellie nadal trwa, więc kieruję się w stronę ławek. Zauważam tam już Mię, ale nigdzie nie ma Jacka. Pochodzę, a gdy mnie zauważa ma nieprzeniknioną minę.

Gdy wczoraj poznałem Mię wydała mi się osobą pewną siebie, taką która wie, gdzie jest jej miejsce na świecie. Nie była mną onieśmielona, a mimo to, że zachowywała się uprzejmie wiedziałem, że zachowuje pełen dystans wobec mnie. Mimo tego, że była rozczochrana, a rzeczy które miała na sobie były dobrane w okropny sposób, to zauważyłem, że jest bardzo ładna. Kiedy dowiedziała się, że to przeze mnie Ellie wbiegła na ulicę wydawał mi się, że jej przenikliwe spojrzenie ma coś z radaru, jakby chciała wyczuć przyczyny zachowania swojej przyjaciółki. Potem jednak próbowała mnie pocieszać, i choć wiedziałem, że nie darzy mnie zbytnią sympatią, to przynajmniej wyczułem, że nie ocenia mnie. I to było pokrzepiające.

- Wyglądasz jak góra gówna - mówi do mnie - Ale dzięki, że zadzwoniłeś.

- Nie ma za co - mrugam kilkakrotnie siadając obok niej - Możemy porozmawiać?

- A co robimy?

- Dobra - przeczesuję palcami włosy - E-Ellie wbiegła wtedy na tą ulicę, bo powiedziałem jej coś niezbyt miłego. Oskarżyłem ją, że donosi konkurencji, a tak naprawdę usłyszałem jak rozmawia z Jackiem...Tylko wtedy...sądziłem, że ...Yh...

- Rozumiem... ale nie wiem po co mi to mówisz.

- Bo jesteś jej przyjaciółką - marszczy niezrozumiale brwi - Ona zareagowała tak gwałtownie.... uciekła....i te łzy...a ja...

- Ty tego nie rozumiesz? - kiwam głową - Może nie powinnam tego mówić, ale Ellie miała ciężkie dzieciństwo, zamknęła się w sobie i bardzo dużo ludzi skazywało ją na porażkę. Ona potrzebuje zaufania i wiary. Wierzyła, że to nowy początek, ale na tobie się zawiodła...

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz