Rozdział 5.

15.5K 548 24
                                    

Przerwa na lunch minęła, a moja czwartkowa zmiana powoli dobiegała końca. Nigdy nie musiałam przychodzić do szpitala w piątki i w weekendy. Miałam nadzieję, że nie dostanę następnego dyżuru w najbliższym czasie. Nie zniosłabym tego dobrze.

- Witaj ponownie, skarbie – Harry uśmiechnął się zawadiacko, kiedy weszłam do sali. Jakiś doktor czyścił narzędzia na stronie, a jego oczy spoczęły na mojej twarzy. Kąciki warg mężczyzny powędrowały ku górze. Pan Johnson.

- Cześć– przywitałam się. Doktor zerknął najpierw na mnie, a potem na Harrego.

- Miło widzieć, że się dogadujecie – uśmiechnął się delikatnie, pakując wyczyszczone już narzędzia do szuflady – Harry, wychodzisz już jutro. Proszę, uważaj na siebie. Zero alkoholu i zero walk do poniedziałku. Rozumiemy się? – chłopak skinął głową.

- Proszę się nie martwić. Dostanę do domu pielęgniarkę? – zapytał rozbawiony, a jego zielone tęczówki napotkały  moje.

- Chciałbyś dostać? – zapytał doktor, a ja rozchyliłam szerzej oczy.

- Nie, on nie potrzebuje pielęgniarki – sprzeciwiłam się, a doktor Johnson wydał z siebie zdławiony chichot. Przewróciłam oczami teatralnie i głęboko odetchnęłam.

- Okej. Muszę skserować jego dokumenty. Zostań tutaj, aż Twoja zmiana się skończy, proszę – poinstruował mnie. Skinęłam głową w ramach potwierdzenia. Potem mogłam tylko obserwować, jak znika za drzwiami pokoju.

- Kiedy kończy się Twoja zmiana? – zapytał Harry.

- Umm… zerknęłam na swój telefon – Za 20 minut – zajęłam miejsce na krześle nieopodal łóżka pacjenta.

- Mieszkasz tutaj? – zadał kolejne pytanie. Był strasznie ciekawski, nie potrafiłam powstrzymać ostentacyjnego westchnięcia – Mieszkam  na  Acres 81, a Ty? Gdzieś niedaleko?

- Tak – potwierdziłam -  Dwa bloki dalej… Bently’s Place – nie wiedziałam dlaczego mu to mówię, ale po uśmiechu na jego twarzy wywnioskowałam, że jest usatysfakcjonowany moją odpowiedzią.

- Nieźle – rozejrzał się po pokoju i zapadła krępująca cisza. Dlaczego do cholery powiedziałam mu gdzie mieszkam? –Um, Twój przyjaciel, Louis jest całkiem fajny – zaschło mi w ustach przez sposób, w jaki na mnie patrzył. Jego oczy nie były już tak ciemne, jak podczas konfrontacji z Chrisem. Przybrały przyjemny, szmaragdowy odcień.

- Jest trochę… Niesforny – uśmiechnęłam się do samej siebie.

- Tak, dałem mu swój numer. Pozwoliłem też oglądać moje walki w poniedziałek… - Urwał niespodziewanie, prawdopodobnie chcąc mi coś zasugerować. Udawałam, że nic nie zauważyłam, wpatrując się w swoje paznokcie.

-  Miło  z Twojej strony, jest Twoim ogromnym fanem – zapewniłam. Uśmiechnął się w odpowiedzi. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może wyglądać tak dobrze z szerokim uśmiechem. Harry tego dokonał.

- Tak jak wszyscy – stwierdził z przekąsem. Przytaknęłam. Uważam, że tupet to dobra rzecz, nie mogłam go za to winić, w końcu uwięzili go w szpitalu na trzy dni –Dlaczego wybrali akurat Ciebie na moją pielęgniarkę? Oczywiście, nie żebym miał coś przeciwko… -  jego słowa sprawiły, że na chwilę przestałam oddychać.

The Fighter (Harry Styles Fan Fiction) Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz