Rozdział. 28

1.8K 80 7
                                    

Do domu Patryka wróciliśmy po trzeciej. Byliśmy zmęczeni, a na imprezie zostali już tylko nieliczni. Reszta została przetransportowana do mieszkań, ledwo żywa. Odwiozła nas dziewczyna Tatiany, ponieważ miała samochód i była całkowicie trzeźwa. Patryk dopiero w czerwcu kończył osiemnaście lat, ale w związku z tym, że nikt nie pojawiłby się na jego przyjęciu z powodu ostatnich egzaminów w szkole, impreza została przełożona na pierwszą sobotę lipca. Mimo iż, ta jakże ważna uroczystość miała się odbyć dopiero za pół roku, ja rozmyślałam nad prezentem od dawna.

Pożegnaliśmy się z Tanią i jej ukochaną, przepiękną Kamilą, która była jej najlepszą przyjaciółką. Nasze początki były ciężkie, ale po dwóch latach, naprawdę się zaprzyjaźniłyśmy i nie przeszkadzały mi jej upodobnia. Kiedy przyjeżdżałam do Patryka, spotykaliśmy się z jego znajomymi, ponieważ wszyscy mnie uwielbiali. Sprawiało mi to ogromną radość, bo w szkole niewiele osób się do mnie odzywało.  Dlatego bywałam u niego w ferie zimowe i niektóre święta, a w resztę wolnych dni on spędzał u mnie.

Chcieliśmy wejść do domu, ale pani Laura spała jak zabita i nie słyszała naszego dobijania się do drzwi. Ostatnie miesiące chorowała, w końcu nie była najmłodsza. Rodzice Patryka, on i ja, byliśmy bardzo smutni z tego powodu, ponieważ ta starsza pani miała w sobie tyle ciepła, że rozgrzewała nim całą tę rodzinę. Patrzenie, jak powoli przygasa, było potwornie smutne.

- I co my teraz zrobimy? – Spytałam zrezygnowanym głosem, gdy po piętnastu minutach walenia do drzwi, wciąż marzliśmy na zewnątrz.

- Spokojnie. – Odparł wesoło.

Podszedł do mnie, złapał mnie za ręce i przyłożył je do ust. Zaczął w nie dmuchać, aby zrobiło mi się cieplej. Jego oddech był gorący i pachniał wódką. Patryk przez minutę pieścił moje dłonie, a później ucałował je i skierował się w stronę balkonu, prowadzącego do jego pokoju.

- Co zamierzasz? – Uniosłam brwi i przygryzłam sine usta.

- Przed wyjściem zostawiłem otwarte okno w sypialni. Zamierzam wspiąć się po płocie, wejść na balkon, wskoczyć przez okno, a później wpuścić cię do środka i zerwać z ciebie tę śliczną sukienkę. – Spostrzegłam w jego oczach niebezpieczne ogniki, ale jakoś mnie nie przerażał.

- Patryk! – Podniosłam głos, aby się uspokoił.

- Dobrze. Zostawię sukienkę w spokoju – westchnął ciężko i zaczął wchodzić na czarny, kuty płot.

- Patryk! – Krzyknęłam ponownie.

Kiedy patrzyłam, jak mój chłopak podnosił nogi i okraczał płot, który u góry miał kształt ostrego rąbu, cała się trzęsłam. Patryk wypił przez całą noc nie za wiele , dużo tańczył i na pewno wszystko spalił, ale mimo wszystko trochę drżał, a ja nie chciałam żeby się uszkodził. Podniósł ręce do góry żeby podciągnąć się na balustradzie balkonu, a ja wyobraziłam sobie jak spada prosto na ten przerażający rąb. Automatycznie się wzdrygnęłam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.

- Może lepiej tego nie rób! – Zapiszczałam, a on spojrzał na mnie wyraźnie rozbawiony.

- Martwisz się o mnie? – Zapytał z uśmiechem.

- Jesteś tym zdziwiony? Oczywiście, że się martwię! – Syknęłam zdenerwowana. – Uszkadzając swój... sprzęt, karzesz również mnie. Skoro w przyszłości mamy się pobrać, powinieneś być całkowicie... sprawny – dodałam, siląc się na powagę.

- Spokojnie, nie musisz martwić się o mój sprzęt. Wszystko będzie z nim w porządku, o ile nie zostaniemy dłużej na dworze. Zaraz zamarznę, Alex!

Zetknął nas los, a może przypadek?Where stories live. Discover now