Rozdział.9

2K 119 11
                                    

Byłam jakieś dwa metry dalej, gdy usłyszałam, co powiedział Patryk. Serce zaczęło mi walić niczym młot pneumatyczny. Gwałtownie się odwróciłam i podeszłam do niego. Nikt go nie słyszał, bo kogo obchodziły nasze rozmowy, ale mnie i tak wydawało się, że wszyscy na mnie patrzą. Policzki oblały mi się rumieńcami, a w środku aż się zagotowało od przypływu emocji.

- Co powiedziałeś? – zapytałam zdenerwowana.

- To co słyszałaś. Jesteś zazdrosna – powtórzył i wykrzywił usta, tak jak to robił Dawid. Miałam jednak wrażenie, że ten słynny uśmiech zapoczątkował Patryk, ponieważ to do niego bardziej pasował. – O mnie – dodał po chwili.

Był bardzo pewny siebie. Stał jak zwykle lekko przygarbiony z jedną ręką do połowy wsuniętą w kieszeń czarnych spodni. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a jego piękne, brązowe oczy zrobiły się niepokojące. Głowę miał zadartą do góry, ale spoglądał w dół, bo przecież byłam od niego niższa. Wyglądał trochę niebezpiecznie, ale seksownie. Był przystojny jak żaden chłopak w tej szkole, ale nie mogłam dać mu do zrozumienia, że tak uważam.

- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – zapytałam poirytowana.

- Po prostu widzę, że ci się podobam. I chociaż cię to denerwuje, tak jest– odpowiedział i poprawił sobie włosy. Uniosłam wysoko brwi i zmarszczyłam oczy.

Zachowywał się tak zwyczajnie, jak gdyby właśnie oznajmiał mi jakąś bardzo prostą rzecz, jak na przykład zapomnienie drugiego śniadania, czy rozwalenie pary butów na w-f. Ale przepraszam bardzo, sprawy miłosne, są chyba ważniejsze od głupich kanapek czy trampek i mówiąc o nich wymaga się okazania choć odrobiny uczuć.

- Uroiłeś to sobie Patryk. Jesteśmy przyjaciółmi – odparłam zdenerwowana, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać.

- W takim razie, dlaczego od jakiegoś miesiąca, Dawid chodzi za tobą jak pies, a ty wciąż nie chcesz być jego dziewczyną? Dlaczego wciąż go zwodzisz?

- Może czekam na właściwy moment – chciałam zabrzmieć przekonywająco, ale niestety mi się nie udało.

- Czekasz na moment, w którym to ja zrobię ruch, nie Dawid. Czekasz na mnie, Alex.

Powiem szczerze, że na ogół miałam niewyparzony język, a w głowie miliardy pomysłów jak skutecznie zamknąć człowiekowi twarz. Zwykle przed snem układałam rozmowy z różnymi ludźmi, które często przydawały mi się w życiu. Tylko ja potrafiłam uciszyć wykurzającego chłopaka, albo przekonać panią od matematyki, że zasługuje na piątkę, choć w rzeczywistości umiałam na trójkę. Moje argumenty powalały wszystkich. Niestety tym razem wygrał Patryk.

Nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć i całkowicie mnie to obezwładniło. Fala gorąca rozniosła się po moim ciele, a gdy wypowiedział ostatnie słowa, czułam jak powoli eksploduje każdy kawałek mojego ciała. Miał racje, wodziłam Dawida, ale nie oczekiwałam od Patryka, żeby zrobił jakiś ruch. A może oczekiwałam?

Byłam skołowana. Świat rozmazał mi się całkowicie i jedyne, co widziałam to jego oczy. Zacisnęłam mocno zęby, bo czułam co się dzieje. Serce zaczęło walić mi tak głośno, że przestałam słyszeć hałas panujący na korytarzu. Nogi zrobiły mi się jak z waty, a dookoła zapanowała ciemność.

Zemdlałam, ale nie upadłam na podłogę. W każdym razie nie czułam chłodnych kafelek, tylko ciepło. Przyjemne, ciepło. Odpłynęłam na dobre.

Na dobre, ale nie na zawsze. Nie mam pojęcia, na jak długo byłam nieprzytomna, ale chyba był to mój najdłuższy atak. Poczułam jak ktoś uderza delikatnie moje policzki. Uchyliłam powieki, ale wciąż widziałam tylko jego oczy. Tak jak sądziłam, złapał mnie. Moja głowa była na jego ramionach, a nogi oparte o jego kolana. Zapewne z daleka wszystko wyglądałoby romantycznie, gdyby nie nauczycielka chemii, która wrzeszczała mi do ucha.

- Ola słyszysz mnie?

Tak, bardzo dobrze cię słyszę, a teraz odsuń się, bo chce widzieć tylko jego, pomyślałam. Wiedziałam jednak, że ona nie przestanie, dopóki czegoś nie powiem. Zebrałam więc wszystkie siły i wyjąkałam cicho:

- Tak. Wszystko w porządku. – Chciałam podnieść głowę, ale była zbyt ciężka.

- Możesz wstać? – zapytała, a ja pokiwałam głową.

Musiałam bardzo się zdenerwować, bo nigdy po omdleniu nie czułam się tak słabo. Patryk uniósł mnie lekko do góry, ale nie potrafiłam utrzymać się w pionie. Upadłam więc z powrotem na niego.

- Nic z tego – odparł cicho po czym wziął mnie na ręce. Był bardzo silny, a ja wyglądałam jak anorektyczka. – Zaniosę ją do wyjścia, a pani niech zadzwoni po jej mamę – powiedział i przycisnął mnie mocniej do siebie.

Byłam przytomna i wszystko docierało już do mnie normalnie. Czułam, że odzyskuję siły, ale przyjemnie było, kiedy trzymał mnie na rękach. Miał gorącą skórę, która prawie mnie parzyła.

Patryk był oszałamiający. Może to przez brak witamin zaczynałam bredzić, ale naprawdę docierało do mnie, że mógł mieć racje, kiedy mówił, że coś do niego czuję. Serce waliło mi bardzo mocno i przez to prawie nic nie słyszałam. Dlaczego zapomniałam połknąć tych przeklętych tabletek? Akurat dziś, kiedy powinnam stać o własnych siłach i tłumaczyć Patrykowi, że się myli.

Nie wiem ile minęło czasu zanim przyjechała moja mama. Wiem natomiast, że Patryk przedstawił się jej jako mój bliski przyjaciel i zaoferował, że zaniesie mnie do samochodu. I tak zrobił. Delikatnie położył mnie na tylnym siedzeniu. Co najdziwniejsze sam też tam usiadł, a później położył moja głowę na swoich kolanach. Głaskał mnie po włosach, aż dostałam gęsiej skórki.

- A ty chłopaku wybierasz się ze mną? – zapytała mama pogodnie.

- Tak, czy nie podoba się to pani? – odpowiedział Patryk.

- Nie, absolutnie. Przeczuwałam, że będziesz chciał zostać, więc nakłamałam trochę w sekretariacie – odparła. Choć jej nie widziałam, czułam że uśmiechnęła się szeroko. – Ale musisz koniecznie zadzwonić do swojej mamy.

- Ona będzie bardzo zadowolona, że opuszczam lekcje przez Alex, a nie przez wagary. Muszę pani powiedzieć, że znajomość z pani córką, zmieniła mnie ogromnie. Staję się lepszym człowiekiem – wyjaśnił.

- Nie mów, że wciąż masz na myśli tego rudego potworka! – zaśmiała się moja mama. Chyba polubiła Patryka, bo zazwyczaj w obecności moich   k o l e g ó w   nie jest aż tak... wesoła. – Długo się znacie?

- Od początku roku szkolnego, czyli od prawie czterech miesięcy. Alex wpadła na mnie na korytarzu i ubrudziła mnie lodem. I tak to się zaczęło.

- Nie mówiła mi o tobie za dużo...

- Alex jest we mnie skrycie zakochana – wypalił. – Pewnie się wstydziła.

Dobra, może i byłam pozbawiona jakichkolwiek oznak życia, ale miałam ogromną ochotę mu przywalić. Jak on mógł powiedzieć coś takiego mojej mamie? Przecież to była jakaś bzdura! Może troszkę mi się podobał, ale miłość? NIE!

- Rozumiem. A ty w niej? – zapytała mama.

- Mam dziewczynę – jęknął.

- A jednak siedzisz tutaj z Olą i wyglądasz na zmartwionego jej zdrowiem – ciągnęła mama.

Błagam niech przestaną.

- Różnie w życiu bywa...

Zetknął nas los, a może przypadek?Where stories live. Discover now