Rozdział. 26

1.5K 82 10
                                    

Stał sztywno i nawet mnie nie objął. Był okropnie uparty, ale zapomniał na sekundkę o swojej wielkiej złości i musnął językiem moje usta. Przeszły mnie dreszcze, krew buzowała w moich żyłach. Bałam się od niego oderwać, bałam się, że to już nasz ostatni pocałunek, bałam się, że naprawdę o mnie zapomniał.

Mimo wszystko musiałam przestać, ponieważ brakowało mi powietrza, więc delikatnie się odsunęłam, a on wykorzystał przerwę na ucieczkę ode mnie. Cofnął się o dwa kroki i rzucił mi mordercze spojrzenie.

Jakoś przed chwilą się nie wyrywałeś, pomyślałam.

- Nie wyglądasz, jak moja babcia, a po nią tutaj przeszedłem... – urwał mierząc mnie wzrokiem. Zatrzymał się na głowie i zmrużył oczy. Jednym ruchem ręki zerwał mi czapkę i zmierzwił moje włosy. – Ale jak widzę, zaciekle próbujesz się do niej upodobnić – warknął.

Często słyszałam ten jego chamski ton. Patryk na prawdę potrafił być nieprzyjemny i nigdy nie przejmował się, że kogoś mogą urazić jego słowa. Mnie też było to obojętne, aż do momentu, w którym to ja zostałam skrzywdzona.

- Nie bądź wredny – syknęłam. – Niczego w ten sposób nie ułatwisz.

- Mówię tylko to, co myślę – odpowiedział z grymasem na twarzy. - Po co je obcięłaś? Zresztą nieważne. Może raczej mi wyjaśnisz, dlaczego przyjechałaś? Wiesz, kiedy mówiłem ci żebyś nie dzwoniła, wydawało mi się oczywiste, że nie chcę cię też widzieć.

- Nasz związek trwał ponad rok – zaczęłam. – Wydaje mi się, że zasłużyłam na to, abyś zerwał ze mną na żywo, a nie przez telefon.

Patryk zaczął się głośno śmiać. Niektórzy ludzie spojrzeli się na nas, jak na dziwaków. Nie przejęłam się tym nawet na chwilkę.

- Nie mów mi, że tłukłaś się tym pociągiem przez pół Polski, aby usłyszeć jak znów kończę tę farsę.

- Tak, dokładnie o to mi chodziło. Chcę, żebyś spojrzał mi prosto w oczy i przyznał, że już ci nie zależy, że jestem ci obojętna i masz gdzieś, co się ze mną dzieje. Powiedz mi, że za mną nie tęsknisz, że nie cieszysz się z mojego widoku i masz już sto innych kandydatek na moje miejsce. Przysięgnij, że już mnie nie kochasz, a więcej mnie nie zobaczysz. – Odpowiedziałam mu twardym i ostrym głosem, który jak sądzę, nie zdradził mojej wielkiej potrzeby płaczu i wtulenia się w niego.

- A co te wszystkie słowa zmienią?

- Bardzo wiele – wytłumaczyłam. – Ponieważ, gdy to przyznasz złamiesz mi serce na dobre, a wtedy będę miała powód do całkowitego znienawidzenia cię.

- Bredzisz z zimna – westchnął, popychając mnie lekko do przodu. Kiedy posłałam mu pytające spojrzenie, on odpowiedział spokojnie: – Moja mama maczała palce w twoim przyjeździe, więc gdybym nie wrócił z tobą do domu, zabiła by mnie.

Złapałam go za rękę, tak po prostu, jak on mnie, gdy jeszcze dobrze się nie znaliśmy. Przeszyły mnie zimne dreszcze. Popatrzyłam w jego błyszczące oczy. Były wesołe, jak zwykle.

- Patryk... – jęknęłam. – Powiedz.

Milczał.

- Powiedz.

Znowu cisza.

- Boże, przestań w końcu mnie ignorować! – Krzyknęłam, a jakieś staruszki spojrzały na nas z dezaprobatą. – Powiedz to i będzie koniec.

- Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła. Nie złamię ci serca – Wymamrotał w końcu. – A teraz chodźmy, bo robi się zimno. Porozmawiamy w domu.

Zetknął nas los, a może przypadek?Where stories live. Discover now