Rozdział.19

1.8K 91 16
                                    

- Jak w szkole? – zapytała mama.

Siedziałam przy stole razem z rodzicami oraz moją małą siostrzyczką i zagrzebywałam wiśnie w torcie. Były moje czternaste urodziny, które chciałam przede wszystkim spędzić z Patrykiem. Przez cały czas patrzyłam na zegarek, wyczekując momentu, w którym będę mogła odejść od stołu i do niego zadzwonić. Opowiedziałabym mu o wszystkim. O tym, że rano, jak zwykle czekałam na niego, przy mojej szafce. O tym, że nauczyciele mi dokuczają i śmieją się, że uciekł mój książę z bajki. O tym, że moje przyjaciółki wyjechały za granicę, i spędziłam cały tydzień zupełnie sama. A również o tym, że to były najgorsze urodziny świata.

- Dobrze- mruknęłam po chwili.

- Ktoś ci jeszcze dokucza? – dodała.

- Mamo, wszyscy wiemy, że każdy prócz dziewczyn i Patryka mnie nie lubi. Nie ma się co oszukiwać, poważnie, ale nie przejmuję się tym – wytłumaczyłam obojętnym tonem. – Po prostu mi zazdroszczą, że mam takiego wspaniałego chłopaka.

- Mówisz to spokojnie, ale nie podoba ci się to. Zawsze chciałaś się każdemu przypodobać i nie ma w tym nic złego – odpowiedziała mama. – Wydaje mi się, jednak, że powinnaś znowu żyć jak dawniej, bo jesteś nastolatką. To twoje najpiękniejsze lata i nie możesz spędzić ich na czekaniu, aż Patryk zadzwoni.

- Nie gniewaj się mamo, ale tym razem, nie obchodzi mnie co mówisz– wypaliłam podnosząc głowę wysoko. Mogę spokojnie powiedzieć, że jestem dobrą córką. Nie pije, nie pale, nie biorę narkotyków, dobrze się uczę i jestem grzeczna. Ale nie pozwolę, żeby ktoś rozdzielał mnie z Patrykiem, nawet moja rodzona mama. Bo jestem od niego uzależniona i bez niego nie oddycham. – Może lepiej już pójdę, bo nie chcę się kłócić.

- Czekaj, skarbie. Przecież, ja chce dla ciebie jak najlepiej. Upierasz się przy swoim, bo go kochasz, nic nie mogę zrobić – mama przytuliła mnie, a w tym samym momencie tata wszedł do kuchni z paczką. Podał mi ją i powiedział, że została dostarczona kilka dni wcześniej z Krakowa.

Kiedy to usłyszałam, serce szybciej mi zabiło i poczułam motyle w brzuchu. Zabrałam paczkę i pobiegłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozrywać karton. W środku znajdowało się jakieś zawiniątko i list. Najpierw odpieczętowałam prezent. Była to poduszka cała zapełniona naszymi zdjęciami.

Większość z nich zrobiliśmy dzień przed jego wyjazdem. Byliśmy w tedy na wycieczce. Patryk pożyczył motor od Kacpra i zabrał mnie do sąsiedniego miasta, które nawisem mówiąc było mniejsze od naszego, o ile to możliwe, ale za to miało więcej atrakcji. Postanowiliśmy, że ten dzień będzie cudowny i taki z resztą był.

Najpierw poszliśmy na romantyczny obiad, którym była niezbyt dopieczona i sucha pizza. Polaliśmy ją tak grubą warstwą czegoś, co miało imitować sosy. Nawet nie poczuliśmy tego paskudnego smaku. Ale to była najgorsza pizza na świecie i przysięgam, że człowiek, który ją przyrządził, miał już specjalne miejsce w piekle. Gdy wychodziliśmy, Patryk, podszedł do tego mężczyzny i wręczył mu napiwek mówiąc: „Niech pan zainwestuje w naukę robienia dobrej pizzy, bo widocznie ominął pan kilka lekcji". I uśmiechnął się szeroko.

Patryk był dla mnie ideałem, dla innych może nie koniecznie. Często bywał arogancki i chamski, ale wcale mi to nie przeszkadzało, ponieważ był szczery, nie zakłamany jak wszyscy dookoła. To, jak ludzie pot­ra­fią się niecieka­wie zacho­wać, wciąż mnie zadzi­wia.

Później poszliśmy do wesołego miasteczka, które akurat było w mieście i tam spędziliśmy resztę dnia. Byliśmy w strasznym zamku, domu luster, na samochodzikach i całowaliśmy się na kolejce górskiej. I właśnie przez ten cały czas robiliśmy tony zdjęć. Czy to nie piękne, że apa­rat uwie­cznia chwilę za­nim ta przeminie?

Zetknął nas los, a może przypadek?Where stories live. Discover now