Rozdział 11- Czy ktoś jeszcze ma jakieś niespodzianki?

363 25 2
                                    

Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Skoro istnieją greccy bogowie to dlaczego egipscy magowie to coś niezwykłego? Z drugiej strony Will i Lacy wyglądali jak rażeni piorunem.

-I co w związku z tym?- zaryzykowałam pytanie.

-Musimy wysłać do nich kogoś, żeby ich przekonać do pomocy- odparł Chejron, wyraźnie zaniepokojony samym pomysłem.- A do tego świetnie nadajesz się ty, Lacy.

Dziewczynie zniknęły z twarzy wszystkie kolory.

-Ale- zaczęła się jąkać- jak to? Tak, sama? Bez nikogo?

-Pójdę z tobą- zaoferowałam się nieoczekiwanie dla samej siebie.

-To chyba nie jest dobry pomysł- zaczął Will, ale ja już zdążyłam się nakręcić.

-To jest świetny pomysł- poprawiłam go.- Lacy jest córką Afrodyty, więc pewnie ma jakiś dar przekonywania, albo co, nie wiem jeszcze, ale nie lubi walczyć i nie jest w tym najlepsza. Ja natomiast jestem córką Posejdona i potrafię sobie poradzić, chyba mi nie powiesz, że nie- spojrzałam na Willa.- A poza tym nie ma się co obawiać o moje pochodzenie, Egipcjanie też mają swoją boginię wody. Coś na N...- zastanowiłam się.

-Neftyda- podpowiedział Chejron.

-Właśnie! Więc nie będzie takiego problemu jak na przykład nasza Atena i rzymska Minerwa. Damy sobie radę. To w końcu tylko wypad do miasta.

Uśmiechnęłam się do Lacy, która powoli odzyskiwała rumieniec. Will ciągle nie wyglądał na zadowolonego, ale Chejron kiwał głową.

-To może się udać- mruknął jakby w zamyśleniu.- W takim razie jutro Marina i Lacy po śniadaniu pojadą do miasta. Connor i Travis was zawiozą. To na Brooklynie.

Następnego dnia założyłam pomarańczowy top z symbolem i nazwą Obozu Herosów, a potem poszłam w stronę różowego domku Afrodyty. Lacy już ubrana i umalowana siedziała na ławeczce przed budynkiem i nerwowo skubała naszyjnik w kształcie gołębia. Podeszłam do niej.

-Cześć, jak tam przed wypadem do miasta?- zapytałam, starając się, żeby mój ton brzmiał lekko.

-Nie spałam całą noc- poskarżyła się.- Strasznie się denerwuję. Rozmawiałam jeszcze z Malcolmem po naszej naradzie, przekazał mi w skrócie to, co wie o Egipcie, ale nie ma tego wiele. A na pewno nie ma nic o egipskich magach.

-Damy radę- odparłam z przekonaniem.- I w ogóle nie widać po tobie tego, ze nie spałaś.

-Wczoraj wieczorem w salonie nawiązałaś do daru przekonywania- zaczęła niepewnie, zbaczając z tematu.

-Masz w sobie coś takiego, ze ludzie chcą cię słuchać- przytaknęłam.

-Potrafię skupić na sobie uwagę- przyznała.- Ale to potrafi każde dziecko Afrodyty. Ja natomiast mam jeszcze inny dar. Czaromowę. Otrzymałam go ja, Piper, ta dziewczyna co poleciała do Rzymu, oraz Drew, nasza była grupowa. Wykorzystywała go do zyskania i utrzymania władzy, Piper posłużyła się nim, żeby pokonać króla gigantów, a ja nie wiem jak go używać. Czasami mi się to udaje, czasami nie. Boję się, że zawiedzie mnie w najgorszym momencie.

Poklepałam ją po ramieniu.

-Nic takiego się nie stanie jeżeli uwierzysz, że potrafisz sobie poradzić ze swoim darem- powiedziałam i od razu uświadomiłam sobie jak patetycznie to zabrzmiało.- I nie obchodzi mnie czy wydaje ci się to przesadzone czy nie, taka jest prawda. Nie daj się zwariować presji, to przede wszystkim. Reszta przyjdzie sama.

W trakcie tej rozmowy mój mózg rozszczepił się na dwie części. Pierwsza skupiła się na pocieszaniu Lacy, natomiast druga rozważała wszystkie problemy z jakimi możemy się zetknąć w trakcie misji, oczywiście o ile naszą wycieczkę można było nazwać misją. Główny problem polegał na tym, że nie znaliśmy wroga. Nawet nie „prawie" wcale, nie znaliśmy go w ogóle. Nie mieliśmy pojęcia jaką siłą dysponuje, ani jakim rodzajem magii, a tym bardziej nie mieliśmy pojęcia jak się przed nim bronić. Mogłam tylko pokładać nadzieję w Czaromowie Lacy i w mojej mocy córki Posejdona. Wiem, nie brzmi to zbyt skromnie. Tak czy inaczej wiele ryzykujemy lecąc tylko we dwójkę, z drugiej jednak strony większa liczba osób mogłaby podawać w wątpliwość nasze zamiary wobec egipskich magów.

Inna [zakończone]Where stories live. Discover now